Chrzanię certyfikat, piekę na maśle!

Pół miliona złotych – tyle zgarniają jednego dnia producenci margaryny przeznaczonej do wypieku certyfikowanych Rogali Świętomarcińskich na 11 listopada. Ale ale – skoro dyskonty i supermarkety wypięły się na te cuda, dlaczego TY miałbyś je jeść?

Rogal
fot. Renata Targosz (artkulinaria.pl)

Pisałem o tym w roku 2011, pisałem też w 2012 i w 2013. W 2014 tylko wzmiankowałem, bo uznałem, że szkoda mojej reputacji na produkt, którego wyrzekły się nie tylko sieci supermarketów, ale też dyskontów. Tak jest, drodzy Państwo, Rogale Świętomarcińskie w listopadzie 2013 roku pojawiły się w niektórych supermarketach i dyskontach. W 2014 roku już nie. Supermarkety i dyskonty wybrały innych dostawców, tych niecertyfikowanych. Skandal? Ależ skąd – ekonomiczna decyzja. Skoro klienci mają płacić za ersatz z tanich zamienników, to taki ersatz musi kosztować mało. Brawa więc dla trzeźwo myślących szefów sieci i głośne buuuu… dla układu trzymającego w garści świętomarcińskiego rogala – przesiąkniętego margaryną, syntetycznymi aromatami i posypanego tak zwanymi orzeszkami ziemnymi, czyli prażoną fasolą udającą orzechy. Buuu, Panowie! I pytanie: jakim prawem ktoś, kto promuje mieszankę margaryny, syntetycznych aromatów i fasoli zawłaszcza sobie prawo do krzewienia polskiej tradycji i to za spore pieniądze?

Odpowiedź jest o tyle prosta, ile tekturowa i szokująca jak i same chronione znakiem jakości świętomarcińskie rogale – oto właśnie Unia Europejska. To jej ręce podpisały urzędowe pisma gwarantujące zwartej i sprytnej grupie poznańskich biznesmenów wyłączne prawa do etykietowania tanich i kiepskich wypieków mianem tradycyjnych i powoływania się na samego Świętego Marcina i średniowieczne tradycje z nim związane.

św. Marcin (de Porrès), może na jego cześć wypieka się rogale z margaryną?
św. Marcin (de Porrès), być może to na jego cześć wypieka się rogale z margaryną?

Pisałem już o tym wiele razy, więc pytania, które nurtują każdego logicznie myślącego smakosza, teraz tylko przypomnę. Po pierwsze, jak to możliwe, że Święty Marcin i mu współcześni używali do wypieku rogali margaryny twardej oraz margaryny francuskiej – w dużej części stanowiących współczesne rogale? Po drugie, jak to możliwe, że tradycyjne wypieki były aromatyzowane syntetycznym aromatem migdałowym, specyjałem z lat 60. minionego wieku? Po trzecie, skąd ojcowie rogala wzięli arachidy?

Nie będę tutaj roztrząsał jakości i walorów smakowych certyfikowanych rogali świętomarcińskich. Próbowałem wielu i wszystkie nadawały się do kosza – komicznie przegarowane ciasto, bez oznak listkowania, niebywale słodkie nadzienie bez akcentów makowo-migdałowych niezdarnie tuszowanych syntetycznym aromatem, z dużą dozą słodyczy bez powodzenia oszukującej oblepione margaryną podniebienie. Tak, drodzy państwo, na każdy kilogram certyfikowanego rogala przypada około ćwierć kilograma margaryny. Jeden zawiera jej około pół kostki.

 

Do Szanownych Panów z Cechu pisałem w roku 2013, dokładnie 6 listopada o 17:59, w te słowy:

  • dlaczego w tradycyjnej recepturze, publikowanej jako załącznik do oficjalnej dokumentacji, zalecają Państwo używanie do wypieku ciasta oraz nadzienia margaryny? Przyznam, że spotkałem się już z wyjaśnieniem, że ciasto na margarynie łatwiej przygotować / nie trzeba go chłodzić. Skoro jednak nie mówimy o przekąsce z budki z fast-foodem a o tradycyjnym wypieku chronionym znakiem jakości, to raczej kiepskie wyjaśnienie, które zresztą nijak się ma do pół kg margaryny w nadzieniu, którego już schładzać nie trzeba.
  • ile dodawana do rogali świętomarcińskich margaryna zawiera tzw. tłuszczów trans?
  • jakie jest Państwa stanowisko w przypadku posypywania rogali rozdrobnionymi „orzeszkami ziemnymi” (które orzechami nie są – to odmiana fasoli) w świetle wymaganych przez recepturę orzechów?

Bardzo proszę o przesłanie odpowiedzi do końca bieżącego tygodnia (do 10 listopada 2013.)

Rogal Świętomarciński - z supermarketu
Rogal Świętomarciński – z supermarketu

Szanowni Panowie nie odpowiedzieli. Może byli zajęci logistyką swoich wypieków do sieci supermarketów i dyskontów, w których w 2013 roku poznańskie rogale rzeczywiście się pojawiły. Dzięki temu spróbowałem nawet jednego z Tesco i jednego z Lidla, konstatując, że kolejnych próbować nie będę. Najpewniej podobnego zdania byli szefowie sieci, bo w roku 2014 zionące margaryną ulepki z unijnym znakiem jakości za 7 złotych zniknęły z półek. Zastąpiły je identycznie zionące margaryną ulepki za pół ceny – ale bez unijnego znaku jakości – które ostatecznie przed świętem 11 listopada przeceniono o dalszą połowę. W bieżącym roku ulepki pojawiły się ponownie. Tym razem także bez chronionej nazwy i znaku jakości, ale za równie niską cenę – za jakieś 4 złote sztuka.

Oficjalna lista składników rogala marcińskiego
Oficjalna lista składników rogala marcińskiego

Można by pomyśleć, że Szanowni Panowie dali spokój i poszli ze swoimi rogalami na tanie piwo. Ale zupełnie nie. Oto jedna z najlepszych w Polsce warszawska sieć cukierni Lukullus opublikowała właśnie oficjalne pismo Cechu, w którym Szanowni Panowie wprost przestrzegają każdego, kto mógłby mieć nawet przebłysk ochoty na najmniejsza próbę podrobienia tradycyjnego rogala chronionego przez unijne ustawodawstwo. Pokrótce – chcesz sobie wypiekać rogaliki na maśle? A wypiekaj sobie zdrów, byleś nie powoływał się na nazwę, którą zastrzegliśmy, ani nawet na żadną podobną. Tylko my oraz przez nas naznaczeni wypiekają oryginalne rogale według chronionego przepisu – obowiązkowo i nakazowo z margaryną, syntetycznymi aromatami. Jak posypiesz fistaszkami, to jakbyś posypał orzechami.

św. Marcin wspominany 11 listopada, czy zjadłby rogala z margaryną?
św. Marcin wspominany 11 listopada, czy zjadłby rogala z margaryną?

Czarę obrzydzenia przepełnia fakt, że na tak skomponowanym produkcie marketingowym ugrać swoje próbuje też skądinąd szlachetna fundacja Anny Dymnej, która te wypieki wręcz wychwala, zachęcając do ich kupna – co ekonoma może nie dziwić, bo ze sprzedaży otrzymuje procent. Dlaczego jednak, zachwalając ten wypiek na swojej stronie internetowej, z jego składu wymienia wszystko, poza ową margaryną, która – przypominam – stanowi znaczącą część wagową gotowego wypieku? Zapomnieli czy się wstydzą? Bo o inne intencje nie chcę ich posądzać.

Co jeszcze trzeba zrobić, żeby Szanownym Panom od Rogala uzmysłowić, że nie tylko marnują szlachetną polską tradycję, bezczeszcząc jej fundamenty oraz wystawiając je na pośmiewisko? Wysłać ich na Marsa? Może. Jedna z agencji kosmicznych ostatnio szukała chętnych.

Dziękuję Margarytce, autorce blogu Kulinarne Szaleństwa Margerytki, która wymyśliła hasło-tytuł tego artykułu, a która w sposób zasługujący na wielkie uznanie i gromkie brawa promuje domowe wypieki dobrych, smacznych i rzetelnych rogali z makowym nadzieniem na św. Marcina.

Więcej na temat margaryny w tych rogalach opowiem w mojej audycji w JemRadio za tydzień. Premiera w środę od 20.00 do 22.00 (powtórki zgodnie z ramówką, którą codziennie można sprawdzić na FB JemRadia). Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

  1. A na stronie (oficjalnej?) Poznania są dwie wersje przepisu, chyba, że ja nie rozumiem gwary poznańskiej 🙂 np. 0,5 kostki masła = Półtory kostki roślinnej (pół stopić i wystygnąć) ? Może jakiś rodowity poznanianin mi wytłumaczy? http://www.poznan.pl/mim/swmarcin/przepis-na-rogale-swietomarcinskie,p,221,8987,8992.html http://www.poznan.pl/mim/swmarcin/przepis-na-rogala-swietomarcinskiego-pisany-gwara-poznanska,p,221,8987,16209.html

  2. A ja widziałem nawet rogale w Żabce i to zaraz koło domu. Ale nie brałem ich, bo w ogóle nie mam zamiaru jadać produktów lokalnych, takich jak pieczywo czy inne świeże, przywożonych z daleka.
    Dodam też, że ta sama historia jest z Cebularzami Lubelskimi. Szukam takiego z certyfikatem i jedyny jaki widziałem to na sąsiedniej ulicy, znak drogowy wbity w ziemię z napisam „szlak Cebularza Lubelskiego”. I do dzisiaj się zastanawiam do czego niby on prowadzi, może do sklepu osiedlowego u którego można je kupić, podobnie jak piwo czy kiełbasę na krechę (nie wiem czy Cebularza da radę, wiem, że piwo). Jak na razie się nie spotkałem z certyfikatami i po 5 latach, gdy się nimi w ogóle zaintersowałem, powiedziałem tez otwarcie „mam w d… certyfikaty, podobnie jak cały Eurokołchoz (to akurat mówię od kiedy się interesuje politykę czyli od bardzo dawna).
    I powiem wprost SPODZIEWAŁEM SIĘ TEGO, ZE TAK SIĘ TO SKOŃCZY. UE+neo-PRL=największy dom wariatów jaki może być (może poza Rosją i krajami „postepowymi”, a’la Szwecja, Holandia).
    Teraz uważam, ze trzeba po prostu kupować dobre, lokalne produkty, produkowane na w miarę możliwości, lokalnych surowcach, najlepiej z polskimi znakami jakości lub znakami regionalnymi. Teraz, gdy kampania się skończyła, pojawiły się plakaty ze znaną kucharką (Gosia Molka czy jak jej tam), które głoszą „Kupujmy Lubelskie Produkty”. I tyle mi wystarczy.

  3. Dobre lokalne produkty to podstawa. Nadawanie znaku jakości wyrobom kontrowersyjnym, mającym związek co najwyżej z tradycją peerelowskich etykiet zastępczych, podważa nie tylko prestiż systemu certyfikującego ale w ogóle jego sens. Rzecz pewnie ureguluje rynek, niemniej nonsensowny upór poznańskich cukierników szokuje.

  4. Hasło idealne! Ja również daruję sobie kupne rogale, ale za to na weekend planuję upiec domowe, na maśle, jak co roku zresztą… wtedy czuję, że to Święto zostało odpowiednio potraktowane 😀

  5. Ciekawy przykłąd francusko-kapitalistycznej pazerności:
    http://www.portalspozywczy.pl/handel/wiadomosci/auchan-na-specjalnym-stoisku-sprzedaje-rogale-a-la-swietomarcinskie,121675.html
    Kapitaliści wykorzystają wszystko aby ponapychać sobie kieszenie, należy się spodziewać tego, że w marketach pojawią się jakieś „ala Cebularze Lubelskie” po 50 groszy, robione z byle czego, sprzedawane od Szczecina po Jelenią Górę.
    Same rogale tego typu i ja kupowałem, ale były one odrobinę droższe i lepsze i nikt tu nie podszywał się pod Rogala Marcińskiego. No i nie kupowałem u zachodniego wyzyskiwacza, tylko u polskiego drobnego piekarza(a raczej sprzedawcy pieczywa).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―