Czy prezydent Polski uraził króla Belgów?

Prezydent Polski uraczył króla Belgów winem za 12 euro. Temat poruszyła belgijska prasa, dając do zrozumienia, że Polski nie stać na wystawniejsze trunki. Poniósł się ferment, a dyskusja przeniosła się do polskich mediów. Oszczędny czy sknera? Uraził czy zaszczycił? Rozstrzygam rzecz ostatecznie!

Król Belgów Filip i Królowa Matylda fot. Michael Thaidigsmann
Król Belgów Filip I i Królowa Matylda / fot. Michael Thaidigsmann

Zdaje się, że w tej sprawie powiedziano już wszystko, obrażając przy okazji każdego nawzajem, toteż sprawę niedrogiego przecież Tauzinat l’Hermitage Saint-Émilion Grand Cru z 2011 roku, które podano królowi Belgów i jego świcie podczas oficjalnej kolacji u prezydenta RP, czas w końcu zamknąć.

Krytyk Kulinarny Artur Michna i wino. Dość drogie wino.
Krytyk Kulinarny Artur Michna i wino. Dość drogie wino.

Po pierwsze należałoby rozstrzygnąć, czy Saint-Émilion Grand Cru za 12 euro to rzeczywiście wino tanie, czy nie. Najprościej rzecz przeliczyć i odnieść do realiów. Uzyskana po przeliczeniu kwota, około 50 złotych, mniej więcej odpowiada miesięcznemu zasiłkowi rodzinnemu, jaki można dostać w Polsce na dziecko. Oto wartość postrzeganego przez pryzmat zamożnego i sytego Belga wina w Polsce zyskuje zupełnie inny wymiar. Warto więc posłuchać, jaką ten inny wymiar ma wartość dla zwykłych ludzi stąd, z Polski. Wypowie się pani Benia, a ponieważ wypowiedź pochodzi sprzed 10 lat, toteż współczesne nam 50 złotych należałoby pomniejszyć o odpowiednie wskaźniki związane z inflacją. Dlatego też pani Benia w swojej wypowiedzi ograniczy się do skromniejszych 30 złotych, czego bynajmniej nie godzi się brać jako powód do prób nikczemnego odrzucenia jej głosu w dyskusji.

https://www.youtube.com/watch?v=HbJk8JVWzuM

Pani Benia wyraźnie zaznacza, że za 30 złotych mogłaby nie tylko obkupić się w niezbędne jej tekstylia ale także zabezpieczyć się w napój wyskokowy, który znacznie bliższy jest polskiemu ciału niż francuskie wino. Co prawda wino w Polsce też się pija, choć raczej w skrytości parkowych chaszczy i woniejących bram, bo i mocno różni się od francuskich elegantów w smaku, zapachu i działaniu. Niemniej też jest niedrogie, więc może warto pójść z ową modą na poszukiwanie przyzwoitej jakości za dobrą cenę także i w tej grupie produktów? Pytanie, czy da się znaleźć tanie polskie wino, które jest wystarczająco dobre. Z odpowiedzią spieszą polscy artyści muzycznej sceny, z zasady dobrze znający temat, którzy naszemu taniemu winu wystawiają zdecydowanie wysokie noty.

Rockmani mogą nie być jednak wystarczająco wiarygodni dla wysokich urzędników państwowych, dlatego wyszukałem też recenzję taniego wina osoby, która cieszy się wysokim zaufaniem społecznym także pośród odpowiedniego elektoratu. Oto recenzję polskiemu taniemu winu wystawia na ekranie Elżbieta Jaworowicz, uprzednio skosztowawszy przed kamerą stosowny łyk degustacyjny i rzecz omówiwszy ze stosownymi do okoliczności kiperami.

Nie mam powodu nie wierzyć pani Elżbiecie, skoro za wiarygodną uznają ją miliony widzów. Nie widzę też powodu, dla którego tę przychylną opinię miałoby zlekceważyć środowisko wybranego niedawno prezydenta. Oglądalność jej programu jest porównywalna z poparciem, jakie stosowna grupa udzieliła prezydentowi w niedawnych wyborach. To głos ludu, którego nie przystoi lekceważyć.

Co prawda w recenzji nie padają nazwy konkretnych marek, więc opinii w sprawie dostępnych w obrocie najlepszych etykiet zasięgnąłem u niezależnych ekspertów z Youtube, którzy sprawdzili dla swoich fanów kilkanaście różnych butelek i wydali wiążące opinie.

Aby dalej zawęzić wybór, jego owoce czyniąc jednocześnie znacznie bardziej prestiżowymi, należałoby wybrać się na rekonesans do Szklarskiej Poręby, gdzie powołano Muzeum Tanich Win. Skoro takowe posiadają już wartość muzealną, to stanowią wiarygodny przejaw polskiej spuścizny kulturowej. Mogą więc z powodzeniem konkurować nie tylko z podanym podczas oficjalnej kolacji Tauzinat l’Hermitage Saint-Émilion Grand Cru z 2011 roku za 12 euro, ale także z Mouton Rothschild z 2003 roku za 280 funtów, którego kilka butelek sam mam w piwniczce.

Niechaj wreszcie podkreślę, że należy liczyć się z potężną grupą społeczną, która kultywuje tradycje polskiej gościnności, z której Polska słynie w świecie, nie uzależniając jej poziomu ani od od ceny wina, ani od wartości innych produktów i potraw, przedkładając nad materialną marność szczerą radość ze spotkania przy stole. Kulturalny człowiek wie przecież, że goście nie po to przychodzą, żeby się objadać i nikomu rozsądnemu nie przystoi nawet tego tłumaczyć.

https://youtu.be/r40LVyDM3v0?t=50m22s

Kończąc, cytuję więc tylko z klasyka – Staropolskie obyczaje, psia krew! Zastaw się a postaw się!

Na temat podanego królowi Belgów wina będę rozmawiał w JemRadio z ekspertem winiarskim, Pawłem Woźniakiem z Krako Slow Wines. Jednak przede wszystkim pomówimy o ciekawym wydarzeniu, które odbyło się w Krakowie kilka dni temu w ramach cyklicznych spotkań winiarskich „Kolacja na dwa kieliszki”. Tym razem tematem były kozie sery Pana Kozy Kaszubskiego oraz nalewki mistrza Hieronima Błażejaka, które – pod bacznym okiem prowadzącego spotkanie Mariusza Kapczńskiego z Vinisfery – łączył i podawał gościom sam Pan Koza. Z Mariuszem Kapczyńskim porozmawiam w dalszej części programu. Na koniec pojawi się Pan Makary, który do 38 milionów opinii na temat prezydenckiej kolacji z tanim winem w tle dołoży swoją oraz skomentuje inne ważne wydarzenia kulinarnej sceny ostatnich dni. Premiera w środę od 20.00 do 22.00 (powtórki zgodnie z ramówką, którą codziennie można sprawdzić na FB JemRadia). Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

  1. Tak myślałem, że ten temat zostanie poruszony, bo w ogóle bym się o tym nie dowiedział, gdyby nie Newsweek, a wiadomo jakiej opcji to gazeta.
    Ja bym wolał jednak, aby prezydent RP poczęstował Króla Belgii, tym co co najlepsze i u nas i u nich czyli piwem/cydrem, a najlepiej miodem pitnym. I tu byłby problem, bo piwo trudno wybrać, a w Belgii mają naprawdę rozeznanie w tych smakach. Cydr, póki reprezentuje on poziom tanich win, nie nadaje się, chyba, że jako podarunek dla króla afrykańskiego plemienia.
    A miody u nas przednie i prawdziwie polskie. Miód Jadwiga, Półtorak, kosztuje w sklepie firmowym lubelskiej spółdzielni, która go wytwarza, 100 złotych. Ale może król Belgii jest cukrzykiem i słodki miód nie w smak dla niego, szczególnie gdyby go zabrał do siebie i chciał go podać do belgijskiej czekolady.

    • Co do samej belgijskiej prasy, to dzisiaj pisza, że Polska pójdzie drogą paternalizmu-autokratyzmu, a’la Węgry. Z tego co wiadomo, imperator Kaczyński lubi mocne piwa (takie po 7-8 procent), które w okresie żałoby po Smoleńsku wypijał po 3-4 dziennie (to wyszło z badania jakiegoś specjalisty od śmieci, który zaglądał do jego worków przez miesiąc w 2010 roku i były tam tylko butelki po mocnych piwach i tabletki na uspokojenie). Może więc, gdy Polska już faktycznie „stanie się folwarkiem imperatora Kaczora”, to wówczas król Belgii przyjedzie i napije się z Jarosławem I jakiegoś mocnego piwa. Kiedyś, jakieś 10-12 lat temu, Browar Jabłonowo miał takie piwo jak…IMPERATOR. 10 procent alkoholu, nie dało się pić, bo tak jechało spirytusem, ale w łeb waliło mocniej niż Warka Strong Wine (każdy kto to kiedyś pił, wie o czym mówię, slogan 3-go nikt nie dopił nie jest prawdziwy, bo mi udało się wypić dokładnie 3 na jakichś studenckich juwenalach ale wylądowałem ostatecznie gębą w krawężniku). To był ostatni raz, gdy wypiłem coś takiego jak „tanie wino”.

  2. A tak serio, to jednak się nie dowiedziałam, jak to jest z tym winem. Dobre ono było, czy nie? Czy królom nie wypada podawać alkoholi poniżej określonej ceny? Czy jeszcze o coś innego chodziło?
    A może to miała być tylko szydera i tyle?

    • Zrobiono z igły widły. To typowe dla żałosnego po-pisowskiego spektaklu. Kłócenie się o byle pierdół, chociaż właściwie to ani jedno, ani drugie środowisko polityczne NICZYM się nie od siebie, politycznie nie różni.
      Rozumiem, gdyby krytykowano prezydenta Kowalskiego albo Brauna i krytykowali ich przedstawiciele partii Razem. No, ale to nic innego jak „kłotnie w rodzinie”.
      Napisałem powyżej, że gdyby nie fakt, że zajrzałem na stronę lisowskiego tygodnika, to nawet bym się o tym nie dowiedział. To taka sama historia jak z wynoszeniem mebli przez Komorusa.
      Wniosek jest z tego taki, że trzeba w Polsce przywrócić monarchię. Obojętnie kogo, może być i Jarosław Wielki lub Radzio Ośmiorniczek

    • Co do samej monarchii, to w Belgii, król jest szanowany jedynie przez to, że trzyma ten sztuczny kraj w kupie. Gdyby Belgowie obalili króla, to by to państwo przestało istnieć, Flandria weszła w skład Holandii, Walonia Francji, reszta do Niemiec, Bruksela pewnie by utworzoły Stolicę Unijną na kształt Watykanu.
      Dobrze więc, że podano wino za 50 złotych, a nie „tanie wino”, chociaż pewnie gdyby coś się monarsze stało, część zwolenników rozpadu Belgii by się ucieszyło.
      A dodam jeszcze, że szwedzki król nawet nie ma zagwarantowanego miejsca parkingowego, ponoć tak więc co kraj to obyczaj.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―