Łepkowska rzuca kamieniem – do kieszeni Makłowicza

Każdy ma prawo do własnej opinii, także na temat promocji wyjazdów do Tunezji, którą niedawno wstrząsnął zamach terrorystyczny. Gdy jednak taka opinia przeradza się w bezpodstawne oskarżenie, to korzystanie z niego przybiera znamiona zuchwałości.

Tunezja - Amfiteatr w Al-Dżamm / fot. Dennis Jarvis
Tunezja – Amfiteatr w Al-Dżamm / fot. Dennis Jarvis

Tunezja to od lat jeden z najpopularniejszych celów podróży Polaków. Jest ciepła, niedroga, wystarczająco dla nas tajemnicza a i niezbyt odległa, więc odwiedzamy ją chętnie. Choć powinienem raczej napisać „odwiedzaliśmy”, bo moda na Tunezję załamała się tuż po głośnym zamachu islamistów na muzeum Bardo, podczas którego zginęło ponad 20 turystów z całego świata. Eksperci oceniają, że liczba indywidualnych podróży do Tunezji spadła w ostatnich miesiącach o połowę, a liczba rezerwacji zorganizowanych wycieczek o około 10 procent.

Tunezja / fot.  Dennis Jarvis
Tunezja / fot. Dennis Jarvis

To był bez wątpienia wyjątkowo perfidny atak, bo zamach na znane muzeum to cios w serce gospodarki tego kraju, który zarabia przecież niemal wyłącznie na turystyce. Pośrednio trafiał też w podwaliny demokratycznych przemian w świecie arabskim, których Tunezja jest zdecydowanym liderem, a które islamistom z oczywistych względów są nie na rękę.

Muzeum Bardo /  fot. Thomas Alan
Muzeum Bardo / fot. Thomas Alan

Zamierzony efekt uzyskano, bo większość turystów uciekła w popłochu, a świat przestraszył się Tunezji. Mówiłem o tym w jednej z moich audycji w JemRadiu, podczas której apelowałem do rozsądku urlopowiczów, którzy jęli masowo wycofywać się ze swoich rezerwacji. Nie powinni tego robić, bo odwracając się od Tunezji, stają się biernym narzędziem w rękach terrorystów – swojego rodzaju opadem radioaktywnym, który wyjałowi i tak niezbyt żyzną tunezyjską ziemię.

Tunezja / fot. Dennis Jarvis
Tunezja / fot. Dennis Jarvis

Nie wszyscy podzielają moją opinię i to niezależnie od tego, że od zamachu na Bardo minęło już dość czasu, żeby emocje oddały pole rozsądkowi. Są tacy – i nic na to nie poradzę – którzy z obawy o życie i zdrowie wybierają inne kierunki, w ich opinii bardziej bezpieczne, albo postanowili w ogóle nie wyściubiać nosa z domu. Obiektywnie patrząc, owe bardziej bezpieczne kierunki są takie wyłącznie w opinii tych, którzy taką opinię głoszą. Bezpiecznych miejsc na świecie nie ma dziś nigdzie. Dość przypomnieć zamachy terrorystyczne przeprowadzone w ostatniej dekadzie w doskonale chronionych i strzeżonych stolicach europejskich, a nawet w Nowym Jorku i Bostonie.

Tunezja / fot. Dennis Jarvis
Tunezja / fot. Dennis Jarvis

Władze Tunezji robią, co mogą, żeby wspomóc swoją mocno nadwyrężoną branżę turystyczną, a niektóre akcje przynoszą nawet efekty. W Polsce głośno jest ostatnio o kampanii społecznej #TunezjaJadęTam, w ramach której postaci znane i lubiane promują wyjazdy do Tunezji. Do aktu solidarności z osłabioną tkanką tamtejszej gospodarki włączają się też zwykli turyści, którzy robią sobie zdjęcia z charakterystycznym hasłem, umieszczają je na Facebooku i potwierdzają, że na miejscu nie jest aż tak niebezpiecznie, żeby nie wyjeżdżać.

Kilka dni temu nadeszła godzina próby dla tej polskiej solidarności z Tunezją, a wybił ją dzwon Ilony Łepkowskiej, współtwórczyni znanych polskich seriali. Na łamach Teletygodnia poddała ona w wątpliwość szczerość intencji gwiazd wspierających akcję, w szczególności Roberta Makłowicza i Joanny Jabłczyńskiej, zarzucając im, że w promocji tunezyjskiej turystyki biorą udział za pieniądze. W swoim felietonie w numerze z 29 maja br. napisała tak:

Wiem, że wiarygodność nie jest obecnie w cenie, ale uważam, że osoby publiczne powinny być szczególnie wiarygodne, gdy do czegoś namawiają. Chyba że Państwo mają inne zdanie i uważają, że reklama pozostaje poza sferą wiarygodności, bo to sfera ekonomii. A w ekonomii pecunia non olet. A może jednak, mimo wszystko, olet.

Felieton zrazu wywołał żywą dyskusję w internecie, a głos w sprawie bezzwłocznie zabrał Ahmed Meddeb, Dyrektor Tunezyjskiego Urzędu ds. Turystyki, który w oficjalnym liście do redakcji tygodnika napisał między innymi:

Wbrew tej noszącej cechy pomówienia opinii, zarówno Pani Joanna Jabłczyńska jak i pan Robert Makłowicz zgodzili się wziąć udział w kampanii promocyjnej Tunezji nieodpłatnie. Ich gest jest wyrazem sympatii do Tunezji, którą obie te osoby znają bardzo dobrze, wielokrotnie odwiedzały zarówno w trakcie swojej pracy, jak i prywatnie. Zgoda na użyczenie swojego wizerunku dla celów kampanii promocyjnej tego kraju wynika z potrzeby wsparcia oraz wyrażenia solidarności z krajem, którego obraz ucierpiał w związku z zamachem terrorystycznym, jaki miał tam miejsce.

Oświadczenie w sprawie wydał też sam Robert Makłowicz, oficjalnie zapewniając że swój wizerunek udostępnił pro publico bono. Dodał, że mimo niebezpieczeństw współczesnego świata wiedzę o nim woli czerpać z podróży a nie z telewizyjnych seriali.

Robert Makłowicz i Artur Michna. Gruczno.
Robert Makłowicz i Artur Michna. Gruczno.

Oto i paradoks medialnego zamętu, który – pożywiwszy się cuchnącym nawozem, wydał owoc dobry, bo publikacja Ilony Łepkowskiej przestrzegająca przed wyjazdami do Tunezji, wpłynęła na wzrost nimi zainteresowania.

Szkoda tylko, że kosztem sponiewierania szlachetnego odruchu i w aurze poszargania etosu solidarności, z którym wciąż kojarzy nas świat.

Tunezja / fot. Dennis Jarvis
Tunezja / fot. Dennis Jarvis

O tarciach na linii Ilona Łepkowska – Robert Makłowicz wspomnę w JemRadiu, ale dopiero w kolejnym moim programie w następną środę, dlatego że program najbliższy w całości zdominują moje i Pana Makarego wrażenia z Nocy Restauracji w Gdańsku oraz doniesienia z frontu badań nad polepszaniem jakości polskiej wołowiny – moim gościem będzie prof. dr hab. Krystyna Gutkowska z SGGW w Warszawie. Na premierę zapraszam w środę od 20.00 do 22.00 – powtórki w kolejnych dniach tygodnia o różnych porach (patrz Facebook JemRadia). Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

  1. Nie spodziewałem się takiego artykułu u Ciebie, Arturze. Ale to krok w dobrym kierunku, bo turystyka kulinarna jest ważna, a Tunezja, tak jak i Algieria czy Maroko wydają się ciekawymi kierunkami. Jakoś nie ciągnie mnie do Afryki specjalnie czy na Bliski Wschód, ale jeśli miałbym się tam wybierać, to nie patrzyłbym na takie kwestie, o których tu mowa. O wiele niebezpieczniejszym krajem w tamtym regionie świata jest Algieria, która nie radzi sobie cały czas z fundamenalizmem islamskim, od czasu wygranych przez nich wyborów w latach 90-ych. Maroko wcale też nie jest bezpieczniejsze. Libia, wiadomo, jak był Kadaffi był spokój i stabilność, względnie, to samo w Egipcie za Mubaraka.
    Tunezja jest jedynym krajem, który pod tych rozwałkach i rewolucjach, nie wiadomo w końcu przez kogo (lub nie)inspirowanych, jest krajem stabilnym. Ale to było wiadome od początku, bo nic się nie bierze z niczego, Tunezja ma po prostu takie tradycje.
    Nie wiem co ma do tego Makłowicz, nie śledzę już tego człowieka, bo tyle co miał do pokazania to pokazał już dawno. Ale dobrze, że się wstawia, bo akurat jego programy z Tunezji i interioru tego kraju, były ciekawe.
    Szkoda tylko, że te masowe wyjazdy Polaków do Afryki najczęściej wyglądają zupełnie inaczej niż te, które uskuteczniał Makłowicz. Wódka i wieprzowina spożywa w kurortowym hotelu, a do Polski przywożona jedynie harissa i tak od dawna w Polsce dostepna.
    Moi dawni zajomi z geografii, gdzie studiowałem przez rok, zorganizowali sobie kiedyś jakoś sami taki wyjazd – Maroko, Algieria, Tunezja. I nikt ich tam nie powiesił, łba nie odrąbał, nie zastrzelił, ani nie rozerwał bombą.

    • Czyżbyś szykował się do podróży kulinarnej w tamte strony? Jeśli tak, to proponowałbym zacząć od Maroka i pojechać poza sezonem. Najniższe ceny, najchłodniej, a i na nartach da się w zimie pojeździć w górach Atlas. Ja nie byłem póki co, ale rodzina kiedyś była i sobie bardzo to chwaliła. Po dziś dzień, herbata po marokańsku z miętą jest wśród tych co pojechali, popularna.

      • Do Afryki się na razie nie wybieram, ale nie dlatego, że targają mną obawy, ale dlatego, że tak los darzy, że kręcę się ostatnio po Europie, zresztą w tym tygodniu znów wyjeżdżam. Natomiast poznawanie Afryki chyba rzeczywiście warto rozpocząć od Maroka, rzecz jasna z perspektywą odwiedzin Tunezji, mimo że od powracających z tamtych rejonów czasami słyszę, że byli rozczarowani jedzeniem… Nie chcę wchodzić z nimi w polemiki, bo być może w przypadkach tych niezadowolonych było właśnie tak, jak pisze Jakub – pół litra i konserwa turystyczna w klimatyzowanym pokoju hotelu all inclusive 🙂 Kiedyś to jednak sprawdzę i wówczas będę miał więcej do powiedzenia, choć dyskusje z miłośnikami spędzania czasu w hotelach są z góry skazane na porażkę.
        Zaś w sprawie Roberta Makłowicza – bardzo uprzejmy gest poparcia i wsparcia, niezależnie od tego, kto jego programy ogląda a kto nie, wszak jakieś 2 mln widzów je śledzi. To chyba podobnie jak M jak Miłość, choć nie wiem, czy pani Ilona jeszcze pisuje tam scenariusze 🙂

        • Aha, no rozumiem. Ja odpowiem dodatkowo, cytatem z ostatniego tygodnia: Kto za tym stoi? Kto za nimi stoi? No właśnie, kto stoi za tą aferą, czyż aby pani celebrytka nie przyjęłą jakiejś propozycji od ambasady konkurencyjnego, wobec Tunezyji, kraju? Ja niczego nie sugeruję, jak pytam, jak mawiał śp. Lepper. Bo przecież kto na słowach tej pani skorzysta, czy nie będzie to przypadkiem Grecja, Turcja, Egipt, a może Hiszpania? A może jakiś inny kraj, który turyści wybiorą zamiast Tunezyji? Co, nie mylę się?
          W sprawie jedzenia, to właśnie, trudno oczekiwać rzetelnych recenzji kulinarnych, ale i ogólnie spostrzeżeń od kogoś kto siedzi jedynie w hotelu i basenie(choć do morza ma pareset metrów), popijać oczywiście mocne napoje wyskokowe i smażąc się w słońcu. Raz w życiu byłem na organizowanym wyjeździe i wystarczy, nigdy więcej, wolę siedzieć w zaścianku, niż wysłuchiwać i oglądać nawalonych anglo-szwabo-rusko-huzarów, bo to właściwie rzecz biorąc, za granicą, jedna rasa, niezależnie od języka i zawartości portfela.

          • Makłowiczowi na pewno należy się szacunek za to, że nie zszedł do poziomu innych „celebrytów” i nie politykuje. Rolą osobowości telewizyjnej, sportowej czy innej nie jest politykowanie, bo każdy wyborca winien sam sobie ocenić do jakiej opcji mu bliżej.
            A niestety, pan Cejrowski, na pewno wybitny znawca tubylczych klimatów w Afryce i Ameryce Łacińskiej i sympatyczny przewodnik po tych klimatach, za bardzo się angażuje politycznie, szczególnie ostatnio. Inna kwestia, że patrząc na jego poglądy, w znacznej części, podobne do moich(ja mam radykalniejsze, w wielu kwestiach), wcale się temu nie dziwie.
            Obydwa programy już dawno mi się znudziły i czasami, zdarza mi się obejrzeć Makłowicza i Cejrowskiego, w jakichś archiwalnych wersjach.

  2. Napisałeś, że na plaży w Tunezji jest bezpieczniej niż na polskich drogach. Zgoda. Tak mówią statystyki. Jednak przebywając 7-14 dni na urlopie chce się być wolnym od dodatkowych zagrożeń. Polemizując, bezpieczniej na europejskich plażach niż arabskich. Statystyki.
    Nie uważam aby osoby rezygnujące z Tunezji na rzecz np. Wysp Kanaryjskich były ćwierćinteligentami.

    • Muszę przyznać, że po ostatnim rozstrzelaniu turystów na plaży i danych Agencji Wywiadu, trzeba przyznać jednak rację pani Łepkowskiej. Niestety, Makłowicz i inni, trochę „przestrzelili”, ale tak to jest już, że od radykalizmu, do radykalizmu. Dlatego nigdy nie polegałem na opinii „autorytetów”, a jedynie staram się samemu dociekać tego jak jest i jak może być. Z Tunezji trzeba jednak zrezygnować, a przynajmniej z popularnych miejsc, lepiej wydać ciut więcej i polecieć do Maroka, tam jednak jest względna stabilność, to jedyny kraj leżący na Morzem Śródziemnym, gdzie nie było żadnych wstrząsów politycznych, a to dlatego, że król jest młody i ma poważanie, tak w kraju jak i za granicą.
      A i kulinarnie, Maroko to chyba najciekawszy kraj, ja bym dodał jeszcze mały Liban, choć tam też może w pewnej chwili zrobić się nieciekawie, choć akurat Libańczycy są do przemocy przyzwyczajeni, wojna domowa lat 80-ych poczyniła już takie zniszczenia, że oni są na to uodpornieni, także na ostrzały artyleryjskie ze strony żydowskich sąsiadów czy jakieś działania ze strony sąsiedniej Syrii.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―