Klasyki kuchni. 8. Kanapka

Czy kanapką można nazwać każdy rodzaj pieczywa przełożony czymkolwiek? Na przykład chleb ze smalcem albo quesadillę? Nie, o czym świadczy nie tylko historia i powszechne przekonanie ale także… wydany w 2006 r. wyrok sądu w Bostonie.

Kanapka / fot. Paul Rysz
Kanapka / fot. Paul Rysz

Tak, kanapkowy spór naprawdę doprowadził zacietrzewionych aż przed oblicze sądu. Rzecz miała miejsce w 2006 roku i dotyczyła barów dwóch konkurencyjnych sieci gastronomicznych działających pod dachem jednego z centrów handlowych w amerykańskim miasteczku Worcester. Problem pojawił się, gdy obok działającego w tym centrum baru kanapkowego miał się otworzyć inny bar z przekąskami kuchni meksykańskiej. Z pozoru błaha konkurencja poirytowała właścicieli kanapkarni do tego stopnia, że sięgnęli oni do żelaznych gwarancji w umowie najmu, w którym wyraźnie stało, że centrum handlowe nie wynajmie lokalu żadnemu podmiotowi, który generowałby ponad 10% rocznych przychodów z handlu kanapkami.

Quesadilla, Burrito i Kanapkindwiches - Hollywood Farmers Market / fot. Larry
Quesadilla, burrito i kanapki – Hollywood Farmers Market / fot. Larry

Taki przychód miał generować bar z meksykańskimi przekąskami, ale prawnicy centrum handlowego byli innego znania, bo w ich opinii quesadilla, burrito i taco to nie kanapki. Sprawa trafiła więc do sądu, który przy okazji rozstrzygania tego sporu ustalił też na szczeblu urzędowym, co jest kanapką. To ważne, bo w anglosaskiej kulturze prawnej istnieje zasada precedensu.

Burrito / fot.  Carol
Burrito / fot. Carol

Przed wydaniem orzeczenia sąd postanowił skorzystać z opinii sztabu ekspertów, których zeznania spisano pod przysięgą. W roli biegłych wystąpił krytyk kulinarny, kucharz oraz konsultant ds. żywności. Krytyk kulinarny z Boston Herald oświadczył, że nie zna nikogo w świecie gastronomii, kto uznałby burrito za kanapkę. Konsultant ds. żywności poświadczył, że amerykański Departament Rolnictwa rozumie kanapkę jako oddzielny od burrito i taco produkt żywnościowy. Kucharz z baru kanapkowego w Cambridge dodał, że doszukiwanie się związków między meksykańskim burrito a wywodzącą się z europejskiej tradycji kanapką jest absurdalne.

Fot. Me2
Fot. Me2

Sędzia sięgnął jeszcze do słownika, gdzie kanapka została zdefiniowana jako “dwa kawałki chleba zazwyczaj posmarowanego masłem z umieszczoną między nimi cienką warstwą mięsa, sera albo innego wytrawnego składnika”. Wreszcie orzekł, że w powszechnym rozumieniu określenie „kanapka” nie obejmuje swoim znaczeniem burrito, taco ani quesadilli, bo przygotowywane są one z pojedynczej tortilli i nadziewane farszem z mięsa, ryżu i fasoli. Dodał, że sami zainteresowani wnioskodawcy definicji kanapki nie zawarli w umowie najmu. Konkurencyjny bar zatem mógł działać bez przeszkód.

John Montagu
John Montagu

Formułując swoje opinie amerykańscy, eksperci polegali na wiedzy historycznej i powszechnym przekonaniu. Opisując kanapkę, odnosili się do konceptu określanego w świecie anglosaskim nazwą „sandwich”. Skąd taka nazwa? Sandwich to hrabstwo w Wielkiej Brytanii, z którego wywodzi się hrabiowska linia Sandwichów. Takie miano zyskała też ulubiona przekąska czwartego księcia Sandwich, Johna Montagu. Pomysł na „sandwich” padł podczas gry w karty. Książę Montagu był tak zaangażowany w partię, że nie chciał oddalać się od stolika nawet na kolację, którą angielscy gentlemani zwykli jadać z użyciem sztućców i zastawy. Zamiast tego zażądał podania mu kawałka mięsa wetkniętego pomiędzy dwa kawałki chleba. Dzięki temu mógł jeść w sposób niezobowiązujący, nie przerywając gry. Pomysł księcia szybko znalazł naśladowców, którzy coraz chętniej zamawiali „to, co Sandwich”. Wkrótce „to, co Sandwich” stało się tak popularne, że w sposób naturalny przyjęło nazwę „sandwich”.

Jak wyglądał taki pierwszy „sandwich”? Żeby dał się łatwo zjeść, nie mógł składać się ze zbyt wielu elementów. Niewykluczone, że przypominał klasyczną kanapkę z bekonem, którą na filmie przygotowuje Jamie Oliver.

Amerykańscy miłośnicy karcianych uciech pewnie też zaczęli jadać sandwiche, ale najwidoczniej musieli uznać, że tak minimalistyczna przekąska nie może być godna lordowskiego stołu. Stworzyli więc własny „sandwich”, który przede wszystkim znacznie powiększyli. Zamiast dwóch kawałków chleba, amerykańską kanapkę tworzą co najmniej trzy, do bekonu dodano indyka, jajko, sałatę i pomidor, a całość spojono sosem z majonezu i musztardy. Tak oto pod koniec XIX wieku swoją karierę rozpoczęła światowa przekąska z klubu amerykańskich gentlemanów znana pod nazwą Club Sandwich.

Z czasem i tak już spora amerykańska kanapka zaczęła powiększać się jeszcze bardziej. Dziś niektóre przybrały kuriozalnie gigantyczne rozmiary. Z największej club sandwich słynie nowojorska Carnegie Deli na Manhattanie . Miejscowa wersja tej kanapki nosi tu nazwę Jetbow a jak wygląda i jak powstaje, można podpatrzeć na filmie. Mimo, że jest dietetyczna – wszak nie dodają majonezu! – to jednak waży prawie 2 kg i żaden znany mi żołądek nie pomieściłby jej za jednym posiedzeniem.

Chleb ze smalcem
Chleb ze smalcem

Na tym tle nasza mała bułka z serem wygląda jak jakaś licha biedula. Niemniej udaje się jej spełnić założenia koncepcji kanapki nawet w świetle orzeczenia amerykańskiego sądu. Gorzej z chlebem ze smalcem. Można się oczywiście odwołać do pochodzenia polskiego słowa „kanapka” i sięgnąć do francuskiego „canapé”, ale nic to nie pomoże, bo francuski pierwowzór to mała i elegancko przybrana kanapeczka przeznaczona do zjedzenia za jednym razem, u nas nazywana „bankietową”. Chleb ze smalcem nie jest więc kanapką.

Ale jest pajdą, o!

Seria „Klasyki kuchni” to encyklopedia klasycznych dań kuchni światowej, w której Krytyk Kulinarny, w oparciu o analizę założeń, sensu i filozofii przyświecającej autorom dań, w profesjonalny sposób ustala granice kreatywności kucharza w jego własnej interpretacji klasycznego dania. Nowe odcinki zawsze w czwartki.

  1. Ciekawe czy Jankesi, w ramach rokowań w sprawie TAFTA/TTIP zechcą chronić tej swojej „nazwy typowej dla amerykańskiej kanapki”. Skoro Unia chce chronić nazw geograficznych swoich serów czy innych produktów, to Jankesi pewnie zechca chronić swoich. No i wyjdzie, że sandwich ma być tylko taki, a taki, hamburger, taki, a taki, hot-dog taki, a taki, taco, takie a takie. Cóż, Meksykanie nie pomyśleli zawczasu i w rokowaniach NAFTA czy też umowy z UE, też sobie nie zastrzegli, ze burrito ma być takie, a takie, tortilla, taka, a taka.
    Ja tam wolę robić swoją klasyczną kanapeczkę z żytniego chleba, czasami nawet bez masła/margaryny a jedynie z serem topionym lub innym mazidełkiem. A najlepiej jak będzie podpieczone i wyjdzie z tego zapiekanka, choć ta nazwa pewnie przysługuje…no właśnie czy tym zapiekankom z bułek czy też tradycyjnym zapiekankom ziemniaczanym. No chyba, że to też Wujek Sam sobie zastrzegł, że to ich.

    • Nie każdy lubi anchois. Ja mam mieszane uczucia wobec tego, ale kanapka z rybą to rzecz zupełnie normalna, podobnie jak i z kotletem. Na Wschodzie dodają chleb do każdego dania, nie ważne czy z ziemniakami czy makaronem, a u nas się za głowę łapią, jak można.
      Ja się dziwiłem zawsze, będąc we Francji czy Włoszech jak można jeść jakąś słodką bułę z czymś słodkim, a czasami i bez. I to ma być śniadanie? Cóż, każdy sobie robi i je jak chce, nikomu nic do tego.

      • Ten chleb do wszystkiego to nie tylko na Wschodzie,, choćby we wspomnianej Francji też podaje się go (bagietkę) do wszystkiego, to zupełnie normalne. Jadają słodkie śniadania, to prawda, ale już kilka chwil później są na lunchu, u nas pojęcie lunchu dalej nie istnieje, a oferowane w jego ramach posiłki w restauracjach i tak jadamy zdecydowanie pod koniec obowiązywania tej oferty (około 14-15) – siła przyzwyczajeń

        • Ale bagietka to nie to samo co ciemny, żytni chleb. W ogóle, bagietki nie uznaję za pieczywo, a raczej wyrób pieczywo-podobny, lubię, ale nie jadam.
          Poza tym, uważam, że każdy kraj ma własną specyfikę, dlatego mi nie przeszkadza jak jadają inni, ważne, aby w Polsce jadano, właściwie i po polsku.
          Kategoria lunchu w ogóle do mnie nie przemawia, związana jest z komercją, życiem korporacyjnym, którego nie lubię, na szczęście nie dane mi było jego zakosztować.
          Uważam, że stare, szkolne zasady, typu 1 śniadanie, 2 śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacja są najwłaściwsze i nie wolno tu manipulować. Żadne Jankesy czy Żabojady nie będą nam zmieniać dobrych, polskich zasad, my możemy za to próbować ich zmieniać, jesli będą natrętni.

          • Godzinowo, z czasów szkolnych, to pamiętam, że obiad wypadał o 12.30 lub 13.30, w zależności od tego jak kto chciał. 2 śniadanie było o 9, pierwsze o 6-7. Podwieczorek wypadał więc koło 15-16, kolacja trochę później. Jak dla mnie, taki rozkład jest idealny, choć, ja się do niego stosuje, żywię się dokładnie tak samo jak inni, czyli główny posiłek koło 15-16.
            Polecam badania CBOS, akurat ostatnio wypatrzyłem, dotyczą zwyczajów żywieniowych w Polsce, a drugie badanie tego, czy Polacy jedzą za dużo:
            http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2014/K_115_14.PDF
            http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2014/K_122_14.PDF
            Wyniki nie dziwią, właściwie to wg. nich, wszystko jest ok.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―