Klasyki kuchni. 6. Fasolka po bretońsku

Królowa sklepowych półek z obiadami w słoikach, popularna przegryzka w barach szybkiej obsługi minionej epoki, zmora wrażliwych żołądków ale i doskonała pomoc dla pań domu, które zapomniały kupić schabowego – fasolka po bretońsku. Czy pochodzi z Polski? A może Bretanii? Będziecie zaskoczeni!

Fasolka po bretońsku / fot.  Stuart Mudie
Fasolka po bretońsku / fot. Stuart Mudie

Fasolka po bretońsku to jedno z najbardziej wziętych dań polskiej kuchni – domowej, barowej i sklepowej. Z barów co prawda ostatnio wymiótł ją burger i kebab, ale po tę sklepową, występującą w też w wariancie wegetariańskim, wciąż chętnie sięgają żony tych, którzy zdecydowanie odmawiają fast foodu. Powszechnie uważa się ją przecież za popisowe danie gospodyni tradycyjnego polskiego domu.

Fasolka po bretońsku / fot. Andrzej Szymański
Fasolka po bretońsku / fot. Andrzej Szymański

Co jakiś czas tu i ówdzie wyłoni się jednak śmiałek, który decyduje się na podważenie polskości fasolki po bretońsku, argumentując, że nazwa tejże sugeruje jej obce pochodzenie. W swoich poszukiwaniach niemal zawsze trafia do Bretanii, aby po pobieżnej analizie stwierdzić, że nikt tam o żadnej takiej fasolce nie słyszał, po czym wraca do domu i głosi, że cała ta fasolka to wydumany relikt socjalizmu i należałoby na nią spuścić zasłonę milczenia, jaką już dawno spuszczono na sekrety intymnego życia Wiery Dawydowej.

Fasola na sprzedaż
Fasola / fot. magical-world

Moją uwagę zwrócił nie tyle drugi człon nazwy fasolki po bretońsku, ile pierwszy. Dlaczego to danie nazywane jest fasolką, skoro gotuje się je z fasoli? Czy na świecie ktoś jada podobne danie? Jeśli tak, to gdzie i skąd się tam wzięło?

Londyńskie puby - English Breakfast
English breakfast

Odpowiedź na te wszystkie nurtujące kwestie znalazłem bardzo szybko, przechadzając się alejką z daniami w słoikach w supermarkecie. Gdzie, jeśli nie tam, mogłem liczyć na wskazówki? Te nadeszły, gdy, badawczo przyjrzawszy się każdemu słoikowi po kolei, natrafiłem końcu na konserwę z napisem „baked beans”. I w tej konserwie, jak się okazało, ukrywała się cała tajemnica.

Baked beans / fot. avlxyz
Baked beans / fot. avlxyz

Konserwa okazała się pochodzić z importu z Wielkiej Brytanii, co nie dziwi, bo baked beans stanowi tam element śniadania. W smaku słodka, w sosie na bazie pomidorów, z fasolki o małych ziarnach zwanej haricot stanowi dobry pierwowzór dla fasolki po bretońsku. W Polsce haricot nie jest popularna. My lubimy wielkie ziarna Pięknego Jasia tycznego i to on właśnie dumnie reprezentuje naszą chronioną unijnym znakiem jakości Fasolę Wrzawską. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powiedziałby o niej fasolka, ale skoro zdecydowanie wolimy nasze duże odmiany, to w naturalny sposób wprowadziliśmy je do przepisu.

Idąc jednak tropem fasolki haricot, trafiamy do USA, gdzie nazywa się ona navy beans. Jak nietrudno się domyśleć, żadna fasolka nie pojawiła się w Europie samoistnie. Została tu przywieziona, a jej popularyzację zawdzięczamy podróżom Kolumba, który utorował drogę Ojcom Pielgrzymom. Ci, osiedliwszy się w Bostonie, zabrali miejscowym Irokezom nie tylko ich terytorium, życie i zwyczaje, ale też sekretny przepis na długo gotowaną fasolkę z dodatkiem niedźwiedziego mięsa i syropu klonowego. Ten pierwowzór został zmodyfikowany i dostosowany do pielgrzymich podniebień. Od mięsa niedźwiedzia woleli oni kawałki wieprzowiny, a syrop klonowy z czasem zastąpili szerzej dostępną melasą, której dodatek umożliwił w końcu produkcję taniej wersji w konserwach.

Stamtąd zapuszkowana fasolka przybyła do Wielkiej Brytanii, gdzie stała się narodowym specjałem. Ponieważ na jej temat milczy sama Lucyna Ćwierczakiewiczowa i nie sposób się jej doszukać w innych przedwojennych polskich książkach kulinarnych, należy sądzić, że do Polski przybyła już po wojnie, być może w torbach powracających lotników RAF. Zyskała mięsną wkładkę z wędzonego boczku i kiełbasy, którą w Wielkiej Brytanii stanowi do dziś podawana oddzielnie smażona kiełbaska i plastry bekonu, a po przesterowaniu smaku ze słodkiego na słony, doprawieniu pieprzem i majerankiem, stała się naszym swojskim i uniwersalnym daniem, które łatwo przechować i podać.

Pilot / fot. ClintJCL
Pilot / fot. ClintJCL

Drugi człon nazwy stanowi zaś najpewniej nasz ukłon w kierunku Brytyjczyków. Gdy wnikliwie przysłuchać się, jak dokładnie nazwę tego dania wymawia się na prowincji, która szanuje tradycję znacznie bardziej niż kosmopolityczna metropolia, okaże się, że fasolka po bretońsku zaczyna przypominać fasolkę po brytońsku. I to by była w moim przekonaniu w pełni poprawna nazwa, bo na obszarze dzisiejszej Wielkiej Brytanii rezydowali wieki temu Brytonowie, celtycki lud ostatecznie zdominowany przez późniejszych najeźdźców. Niewykluczone, że miłośnik historii, który przywiózł do Polski kilka pierwszych puszek baked beans, z sympatii do jadających mięsne potrawki Celtów, nazwał ją fasolką po brytońsku.

To oczywiście tylko moje przypuszczenia, nawet nie hipoteza, ale wiele wskazuje na to, że tak właśnie mogła wyglądać historia dania, które ani nie jest fasolką, ani nie jest po bretońsku, a mimo to jednak nią jest.

Należy tez pamiętać, żeby nie jeść fasoli na surowo, bo niekiedy już kilka ziarenek może prowadzić do poważniej niedyspozycji żołądkowej. Surowa fasola zawiera szkodliwe dla nas białko, które traci swoje złe właściwości dopiero po ugotowaniu. Nie będzie go już zatem w fasolce po bretońsku, ale to nie znaczy wcale, że można się nią objadać bez konsekwencji. Zaprzyjaźnieni z espumisanem wiedzą, o czym mówię, a pozostałym wszystko wyjaśni załączony film.

Seria „Klasyki kuchni” to encyklopedia klasycznych dań kuchni światowej, w której Krytyk Kulinarny, w oparciu o analizę założeń, sensu i filozofii przyświecającej autorom dań, w profesjonalny sposób ustala granice kreatywności kucharza w jego własnej interpretacji klasycznego dania. Nowe odcinki zawsze w czwartki.

  1. Tego nie wiedziałem, choć fasola w sosie od dawna kojarzy mi się z Anglią, dania na bazie fasoli z USA i Meksykiem. Lubię tą fasolkę, ale dawno jej nie jadłem, a nie chce mi się nawet jej robić. Niestety, to danie jest jednym z najbardziej ciężkostrawnych, nie na mój żołądek. Fasola taka jak w tym daniu, potrafi się trawić parę godzin.
    Stąd może wziął się też obraz kowboja, wstającego ze stołu, aby pierdnąć, jak ktoś ogląda westerny to wie o co się rozchodzi. Choć w tych starych klasykach raczej tego nie pokazywano.

  2. „Określenie a la bretonne czyli 'po bretońsku’ we francuskiej kuchni oznacza danie z użyciem fasolki. Nie byle jakiej fasolki, bo takiej, którą uprawia się w okolicy miasteczka Paimpol.

    Fasolka „coco de Paimpol” wygląda prawie jak nasz „Jaś”, ale jest nieco drobniejsza. Fasolka ta to niesamowity rarytas w tamtych reginach. Posiada oznaczenie AOE (appéllation d’origine controlée). Mimo że proces przygotowywania francuskich dań z fasolką ogromnie różni się od tych przygotowywanych w Polsce to można by podejrzewać, że właśnie stąd wzięła się „fasolka po bretońsku”. Jako, że jest w Polakach głęboko zakorzeniona potrzeba dodawania do dań kiełbasy i boczku, tak też właśnie podajemy to danie.”

    Myślę, że Pan chybił.

  3. Fasolka po bretońsku jest prawe identyczna z hiszpańską Fabada Asturiana.
    Dania przenoszą się po świecie, kuchnia żyje, cały czas się zmienia. Stąd popularność i międzynarodowość tego dania.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―