Koleją wiedeńską. 5. Najstarsza winnica Austrii

Czas na wizytę w najstarszej austriackiej winnicy. Wybieram się do położonego tuż pod Wiedniem miasteczka Klosterneuburg, gdzie znajduje się założone w XII w. opactwo. Czeka mnie wycieczka po mrocznych średniowiecznych piwnicach oraz degustacja win w przyklasztornej Winotece.

Klosterneuburg
Klosterneuburg

Tradycje leżącej tuż pod Wiedniem winnicy Opactwa Klosterneuburg sięgają ponad 900 lat, kiedy to założyciele klasztoru uznali, że źródłem utrzymania zamieszkujących go mnichów powinna być produkcja wina. Ulokowane na szczycie wzgórza zabudowania klasztorne robią piorunujące wrażenie już z prowadzącej do opactwa drogi, ale dopiero z bliska objawiają pełnię majestatu.

Uczestnicy winiarskiej wycieczki stawiają się w przyklasztornym centrum informacyjnym ulokowanym w majestatycznym skrzydle wschodnim. To kolosalna budowla i trudno mi ją ogarnąć wzrokiem. Tym bardziej nie dało się jej w żaden sposób zmieścić w kadrze, dlatego na zdjęciu widzicie tylko część frontu. Musiałem mocno zadzierać głowę, żeby dojrzeć szczyt zdobiących ogromne wejście kolumn. W rzeczy samej, przekraczałem nie tyle próg klasztoru, ile pałacu – ta część zabudowań to niedokończona acz budowana z wielkim rozmachem cesarska rezydencja.

Klosterneuburg - wnętrze i sklepik z winami
Klosterneuburg – wnętrze i sklepik z winami

Wrażenie potęgi towarzyszyło mi też po przekroczeniu progu. Od razu zwróciłem uwagę na wspierające wysokie sufity gigantyczne rzeźby z piaskowca prezentujące Atlantydów. W centralnej części hallu znajdował się dobrze zaopatrzony sklepik z winami i centrum informacyjne dla zwiedzających, zaś po prawej elegancka Café Escorial, w której zasiadłem przy małej kawie i kawałku Topfenstrudla, oczekując na wizytę w klasztornych piwnicach. Elegancka kawiarnia, kawa niezła, na zewnątrz zacieniony gustownymi parasolkami taras – oczekiwanie upływało mi w miłym otoczeniu. Zdziwiłem się zatem, gdy obsługujący mnie kelner nadmienił, że na kilkaset lat mnisi urządzili sobie tutaj graciarnię. Gdybym miał przy sobie monokl, najpewniej założyłbym go, rzucając kelnerowi pełne zdumienia spojrzenie. Skoro jednak monokla nie miałem, pozostało mi rzucić krótkie spojrzenie oczekującym w pełnym słońcu pozostałym członkom grupy i pomyślałem, że także i dziś są na świecie tacy, którzy nie umieją docenić tego, co maja pod nosem. Stojący na zewnątrz w pełnym słońcu, spieczeni skwarem i uporczywie osuszający czoła jednorazowymi chusteczkami, pewnie za chwilę wejdą do środka i zaczną sobie robić zdjęcia z Atlantydami. I rzeczywiście, zaczęli, ale ich aparaty chwytały tylko wielkie piaskowe stopy. Ach, co za szkoda…

Klosterneuburg - wina
Klosterneuburg – wina

Tymczasem odświeżony wyborną kawą i ochłodzony szklaneczką wody mineralnej ja, byłem gotowy na piwniczne peregrynacje bez jakiegokolwiek osuszania. Gdy przewodniczce udało się w końcu zwołać wszystkie pozujące przy posągach nagich bogów stateczne jejmościny, poprowadziła nas do prowadzącego do wejścia do piwnic korytarza, gdzie podjęła krótką notkę historyczną. Dowiedziałem się z niej, że Stift Klosterneuburg to nie tylko najstarsza ale i największa winnica w Austrii. Dziś do opactwa należy ponad 100 hektarów winnic w czterech lokalizacjach. W 23-hektarowej części położonej tuż przy opactwie uprawia się białe szczepy Grüner Veltliner, Riesling i Sauvignon Blanc. W pobliskim Kahlenbergerdorf na 25 hektarach rośnie Weißburgunder, Chardonnay, Gewürztraminer, Welschriesling i Pinot Noir. W największej winnicy opactwa w Tattendorf uprawia się endemiczne czerwone St. Laurent, Blaufränkisch, Zweigelt oraz Cabernet Sauvignon i Merlot, zaś w najmniejszej pięciohektarowej posiadłości w Gumpoldskirchen – dwa endemiczne czerwone szczepy Zierfandler i Rotgipfler.

Klosterneuburg - wina
Klosterneuburg – wina

Korytarz, choć ceglany, okazuje dobrze oświetlony i suchy. Słuchając opowieści przewodniczki, przyglądam się poświęconym poszczególnym szczepom gablotom, oglądam fotografie i zerkam na charakterystyki każdego z nich. Wreszcie wielkie drzwi do klasztornych piwnic otworzyły się i owionął mnie charakterystyczny zapach piwnicznej butwy. Ożywczy jęzor wilgotnego powietrza z podziemi szybko ochłodził atmosferę. Schodzimy w dół.

Korytarz
Korytarz

Piwnice rozlokowano na czterech kondygnacjach, łącznie jest ich tu dobrych kilka kilometrów, byłoby więc po czym chodzić. Zwiedzającym wolno jednak oglądać tylko niewielką część przygotowaną do zwiedzania, ale spacer zajmuje nam i tak grubo ponad godzinę.

Na pierwszym poziomie mamy okazję obejrzeć stare beczki fementacyjne. Przewodniczka opowiada zabawne historie i anegdoty związane z dawnymi tradycjami winiarskimi Klosterneuburga. Nie będę zdradzał szczegółów, żeby nie pozbawiać radości odkrywania tych, którzy zechcą te piwnice odwiedzić sami.

Baryłki
Baryłki

Jest lato, grona dopiero nabierają kształtów, do zbiorów daleko, więc procesu produkcji wina na żywo nie obejrzymy. Ale na kolejnym poziomie piwnic, w obszernym pomieszczeniu wypełnionym starymi baryłkami, przygotowano nam niespodziankę – krzesełka odpoczynkowe i krótki film o tym, jak wygląda uprawa, pielęgnacja i zbiór winogron oraz jak powstaje wino. Chwilę wytchnienia od piwnicznych spacerów przyjąłem z nieskrywaną radością.

Tajemniczy korytarz
Tajemniczy korytarz

Po chwili ruszyliśmy dalej, przemierzając kolejne korytarze. Czasami dochodziły nas dziwne odgłosy. Przewodniczka utrzymywała, że to pogłos prac remontowych, które prowadzone są nad nami. Ja miałem jednak wrażenie, że w loszkach z odpowiednimi zapasami co lepszych roczników zamurowało się kilku mnichów i teraz, osuszywszy wszystkie butelki do cna, jęli domagać się repety.

Kto wie, bo po kilku kwadransach doszliśmy do piwnicznej kapliczki, w której lubiła przesiadywać sama Sissi. Na ścianach prowadzącego do kapliczki korytarza do dziś przechowuje się całą masę zabutelkowanych starych roczników. Wejścia do tego korytarzyka broni wielka krata. To dlatego, żeby medytującym w kapliczce zapewnić absolutny spokój.

Choć stąpamy po średniowiecznych piwnicach, Stift Klosterneuburg jest dziś całkowicie opleciony nowoczesną technologią – stwierdziła autorytatywnie przewodniczka, przygotowując nas na kolejną niespodziankę. Oto winda, która za chwilę wywiezie nas na samą górę! Radość naszej grupy nie trwała jednak długo, bo już po chwili okazało się, że winda złośliwie nie chce reagować na żadną z dziesiątek prób wciśnięcia przycisku „start”, niezależnie od tego, czy wciska go osobiście przewodniczka czy też poczerwieniała ze zdenerwowania kobieta w średnim wieku o znacznym nadbagażu tkanki tłuszczowej. W końcu kobieta zaklęła sążniście, rzuciła bezsilne „Donnerwetter” i jako pierwsza demonstracyjnie opuściła windę. Winda jakby na to czekała, bo w jednej chwili ruszyła w górę. Wrzask pomstowania z dołu słyszeliśmy jeszcze na drugim poziomie.

Beczki z winem
Beczki i kadzie z winem

Na pierwszym zaś obejrzeliśmy współczesną linię do produkcji wina, nowoczesne kadzie fermentacyjne, przenośniki taśmowe, urządzenia do napełniania butelek i kapslownice. Korków w Klosteneuburg się nie używa, postawiono tu na zakrętki. Ostatnio rozważano co prawda wprowadzenie nowoczesnych korków ze szkła, ale póki myśl zarzucono, bo są za drogie.

Winoteka
Winoteka

W końcu nadszedł czas na finał wycieczki i degustację w Winotece. Spróbowałem tu miejscowego Grüner Veltlinera, Rieslinga St. Laurenta, Blaufränkischa i Zweigelta. Kilka butelek zabrałem ze sobą, a ponieważ podróżowałem pociągiem, nie musiałem się obawiać kontroli bagażu i niechybnej konfiskaty moich skarbów na lotnisku. Wszak limit przepisowych 100 mililitrów dopuszczanych na pokładzie znacznie przekroczyłem.

Próbowanie wina
Próbowanie wina

Zresztą co mi tam te przereklamowane samoloty. Ja wolę kolej. Zwłaszcza że na wiedeńskim dworcu zachodnim czekała przecież wygodna poczekalnia ÖBB Club Lounge dla specjalnych pasażerów z biletami pierwszej klasy oraz sypialnymi, a w niej sofa w klimatyzowanym wnętrzu, świeżo parzona kawa, ciastka i napoje.

Wino w Club Longue
Wino w Club Longue

Było piwo i wino, rzecz jasna austriackie. Na piwo nie miałem ochoty, ale wina spróbowałem i białego, i czerwonego. Mógłbym tam siedzieć i siedzieć, ale w końcu przyszedł czas na zameldowanie się przy wagonie. Steward wskazał mi kabinę, spytał, czy nad ranem życzę sobie kawę czy herbatę i życzył dobrej nocy.

To była dobra noc. To były świetne wina. To był bardzo udany wyjazd.

  1. welschriesling baaardzo poważam 🙂 Zweigelt z Krems również jest OKO. Ale do domu po każdej wizycie w Wiedniu zabieram również styryjskiego Schilchera – to ci dopiero wino <3

  2. Styrii jeszcze nie miałem okazję odwiedzić, choć Krems i Dolinę Wachau tak – morele wiszą tam wszędzie, a drzewka morelowe dekorują nawet trawniki. Schilchera będę miał na uwadze 🙂

    • Te napoje morelowe, generalnie nalewki są w Austrii szalenie popularne.Miałem okazję to pić, podczas pobytu, parę innych nalewek, również. Rolnicy to wyrabiają normalnie w domu, sprzedają na ulicach lub podczas ludowych festynów, pić to można pod chmurką, czasami to się rozcieńcza wodą, jak za mocne. Jak dla mnie to chyba najciekawsze napoje z tamtych rejonów, bo piwa mają lepsze w Czechach czy Bawarii, a wino, we Włoszech. Kopie w łeb, ale kaca po tym nie ma. Polecam zajrzeć na stronę poświęconą tradycyjnym produktom austriackim, można znaleźć ciekawe informacje, a nawet, chyba i namiary do producentów.
      http://www.bmlfuw.gv.at/lebensmittel/trad-lebensmittel/getraenke.html
      http://www.genuss-region.at/
      Sam korzystałem z tych stron, jak szukałem różnych ciekawostek. Coś jak lista produktów tradycyjnych.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―