Fakty i mity: 1. Od Hipokratesa do prebiotyków

Pierwszy odcinek serii zaczniemy na luzie. Śmiech to zdrowie, podobnie zresztą jak probiotyki, prebiotyki i błonnik, których fenomen i znaczenie dziś poznamy. Na początek zapraszam na krótką wycieczkę w przeszłość, gdy do kanonów zdrowego żywienia należały lewatywy i irygacje oraz masaże podbrzusza.

Zdrowa żywność to wcale nie wymysł naszych czasów. Związki jedzenia ze zdrowiem znano już w antyku. Hipokrates mawiał: Niech pożywienie będzie lekarstwem. Doceniał znaczenie diety, w szczególności warzyw. Swój pierwszy szpital zbudował nad strumieniem, gdzie rosła rukiew wodna, dziś uznawana za pierwszy superfood w historii.

Właściwości prozdrowotne rukwi wodnej są rzeczywiście imponujące. Naukowcy z Uniwersytetu w Ulster przeprowadzili badanie na 60 ochotnikach, którym codziennie przez osiem tygodni kazano zjadać talerz rukwi. Odnotowano u nich spadek uszkodzeń DNA białych krwinek o 23%. Obiecujące wyniki dały asumpt do kolejnych badań, które przeprowadzono na Uniwersytecie w Southampton. Okazało się, że występujący w rukwi wodnej izotiocyjanian fenyloetylu skutecznie zakłóca wzrost naczyń krwionośnych dostarczających tlen do komórek nowotworowych, a to już wieści nie lada. Warto więc włączyć to warzywo do diety. Co prawda w Polsce rukiew wodna nie jest popularna, ale podobne działanie wykazują też inne warzywa z grupy krzyżowych, na przykład brokuły, kalafior, brukselka czy kapusta.

Rukiew wodna
Rukiew wodna / fot. Peter Land

Prawdziwa eksplozja mody na zdrowie poprzez dietę wybuchła jednak na przełomie XVIII i XIX w. Wtedy powstawały pierwsze sanatoria, w których jedzono zdrową żywność i poddawano się lewatywom oraz irygacjom. Prekursorem zdrowego żywienia był żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku kaznodzieja Sylvester Graham, którego pamięć celebrujemy po dziś dzień, zjadając grahamki. Głosił on, że początkiem wszelkich chorób są problemy gastryczne a najlepszym sposobem leczenia jest odpowiednia dieta. Do takiej zaliczał chleb z pszennej mąki z pełnego przemiału, do dziś nazywanej mąką graham, czym jednak nie zjednywał sobie sympatii ówczesnych kupców, zbijających fortuny na rosnącej popularności białej mąki. Pełnoziarniste wypieki miały być też lekiem na nadmierną aktywność seksualną, rzekomo generowaną przez objadanie się mięsem. Dziś tych zalet razowego pieczywa nikt nie podkreśla, za to wciąż zgadzamy się, że ma ono zbawienny wpływ na układ pokarmowy.

Graham był postacią niezwykle popularną w swoich czasach, miał też licznych uczniów i naśladowców. Jednym z nich był żyjący również na przełomie wieków dr John Harvey Kellog, kolejna postać, której nazwisko kojarzy się nam z produktami zbożowymi dostępnymi w sklepach do dziś. W 1994 r. Alan Parker nakrecil zjawiskowy film na temat Kelloga i jego nietuzinkowych metod leczniczych „Road to Wellville”. Mozecie go obejrzec klikajac na link wyzej – szczerze polecam.

John Harvey Kellogg
John Harvey Kellogg

Dr Kellog wprowadził do obiegu pojęcie „sanatorium”, stając się naczelnym lekarzem nowatorskiej lecznicy „The San” w Battle Creek w Michigan. Przyczyn wszelkich dolegliwości doktor Kellog także upatrywał w trzewiach, stąd też jego diagnozy niemal zawsze brzmiały tak samo: autozatrucie wynikające z zatwardzenia. W ramach terapii niektórzy pacjenci poddawani byli zabiegom wycinania fragmentów jelit, najczęściej zresztą niepotrzebnie, zaś wszyscy uczestniczyli w ćwiczeniach gimnastycznych przy muzyce i gremialnych terapiach śpiewem i śmiechem, co było wówczas przyjmowaną z zainteresowaniem nowością.

Kellog przykładał ogromną wagę do higieny, wymagał od pacjentów codziennej zmiany bielizny, ale też wprowadzał wyjątkowo szokujące rozwiązania, jak choćby kąpiele w balii podłączonej do prądu, masaże dolnych partii ciała rolkami wibracyjnymi, a nawet inhalacje z radu. Skuteczność tych metod wynosiła 30-40%, czyli mniej więcej tyle, ile dziś notują kuracje z użyciem placebo.

Kellog's - płatki
fot. Mike Mozart

Kellog kojarzony jest dziś z marką płatków śniadaniowych. Skąd zatem się one wzięły? W ogromnej jadalni The Sun doktor Kellog codziennie przeprowadzał dowód na wyższość wegetarianizmu nad dietą mięsną. W tym celu przeprowadzał dziwaczne eksperymenty, porównując pod mikroskopem stek z pobliskiej tawerny z końskimi odchodami, co miało dowodzić lepszej jakość zwierzęcych odchodów niż mięsa. Rzucał też małpce kawałek mięsa i kawałek banana. Małpka badana oczywiście zjadała, a mięsem w ogóle się nie interesowała. Upewnieni naukowym doświadczeniem pensjonariusze sanatorium Kelloga jedli zatem posiłki bezmięsne. Zalecano im też dokładne żucie, co miało nawet głębszy sens, bo dokładne żucie ułatwia trawienie, a podawano przecież dużo uwalniających od seksualnych zapałów produktów z pełnego przemiału.

Tak sielankowo nie mogło być bez końca. Wreszcie jeden z pacjentów The San złamał sobie ząb na twardym kawałku razowca. Sprawa okazała się poważna, bo ząb był sztuczny i jako taki przedstawiał sporą wartość materialną. Aby zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości, doktor Kellog i jego brat Will opracowali łatwy do pogryzienia produkt z drobno zmielonej mąki z pełnego przemiału, protoplastę dzisiejszych płatków śniadaniowych. Produkcję płatków doktor Kellog pozostawił swojemu bratu, Willowi, który ostatecznie zamienił mąkę z pełnego przemiału na kukurydzianą i dodał do płatków cukier, a sam zajął się leczeniem pacjentów i konstruowaniem dziwacznych mechanizmów.

Płatki - dzisiaj
Płatki śniadaniowe

Jednym z nich była enema, specjalna balia, która służyła do intensywnej lewatywy jelita grubego siedzącego w niej pacjenta. Po lewatywie następowała szybka irygacja jelita jogurtem z żywymi szczepami bakterii. Na podstawie badań rosyjskiego noblisty Ilii Miecznikowa, doktor Kellog uznał, że płukanka jelit z bułgarskiego jogurtu może poprawić florę jelitową, ponieważ korzystne bakterie są w stanie rozprawić się z chorobotwórczymi. Co ciekawe, współczesne badania potwierdzają, że Kellog się nie mylił. Na ich postawie furorę robią dziś probiotyki.

Jogurt
Jogurt / fot. Simon Götz

Probiotyki to preparaty, które zawierają dobroczynne mikroorganizmy w odpowiedniej ilości, aby wpłynąć na florę jelitową i wywołać korzystne skutki zdrowotne. Najprostsze probiotyki to zwyczajne jogurty, choć popularne są też kapsułki. Rosnącym zainteresowaniem cieszy się ostatnio szczep bakterii zwany Lactobacillus GG. Wiąże się z nim nadzieje na leczenie uporczywych biegunek i alergii, upatruje się w nim także działania przeciwnowotworowego oraz remedium na wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Póki co tego szczepu nie można jeszcze kupić w formie kapsułki. Od niedawna stosuje się jednak nowatorską metodę leczenia zwaną „bekterioterapią fekalną” polegającą na wprowadzeniu próbki kału dawcy zawierającego lactobacillus GG do jelita nosiciela chorobotwórczej bakterii clostridium difficile, Okazuje się, że dobroczynne bakterie rzeczywiście wypierają te chorobotwórcze. Ten dość obrzydliwy sposób nie jest oczywiście polecany szerokiemu gronu. Zdrowym miłośnikom wzbogacania swoich jelit w dobroczynne kultury bakterii zaleca się po prostu jedzenie jogurtu.

Bakteria
fot. Tim Evanson

Jakość flory bakteryjnej w jelitach można jednak poprawić za pomocą prebiotyków, czyli substancji służących dobroczynnym bakteriom za pożywkę. Do takich należy błonnik, który ponadto eliminuje z jelita grubego komórki o potencjale nowotworowym. Wskazana jest też szczególnie ulubiona przez bakterie inulina, polimer fruktozy. W ten składnik obfitują bulwy topinambura i cykoria. Co ciekawe, inulina nie ulega degradacji nawet po obróbce, dlatego ci, którzy nie mają dostępu do tompinabura, a goryczki cykorii nie znoszą, mogą po prostu pijać wytwarzaną z cykorii kawę zbożową.

O pożyteczne bakterie jelitowe warto dbać, bo poza korzystną regulacją flory jelitowej, dbają też one o rozkład niebezpiecznych dla zdrowia nitrozoaminów, wiążą potencjalnie rakotwórczy benzopiren i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, które zjadamy razem ze smażonymi i grillowanymi przekąskami, unieszkodliwiają też bakterie e-coli O157:H7 odpowiedzialne za zatrucia pokarmowe oraz poprawiają wchłanialność wapnia. Same korzyści!

Cykoria
Cykoria / fot. Nick Saltmarsh

Co warto zapamiętać?
Nie strońcie od jogurtu z probiotykami, jedzcie zawierające prebiotyki bulwy topinambura i cykorię lub pijcie kawę zbożową. Pamiętajcie też o kapuście, brokułach i kalafiorze.

Pamietajcie też, że następny odcinek naszej pasjonującej serii opartej na najbardziej aktualnej wiedzy prosto z Uniwersytetu McGill w Montrealu już za tydzień.

  1. Co pan z tym jogurtem? Wszelkie napoje mleczne fermentowane, zawierające żywe kultury bakterii, wzbogacają naszą florę jelitową…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―