Gdyby nie te stypy…

Ile trzeba wydać na prezent dla solenizanta, który urodziny wyprawia w restauracji? Z odpowiedzią spieszą sami restauratorzy.

Gdyby nie te stypy - trumny :)

Zastanawiałem się kiedyś, jak to możliwe, że tyle wokół restauracji, do których nie zajrzy nawet pies z kulawą nogą, a które mimo wszystko trwają. Stoją takie mroczne, puste i bezduszne, robiąc czarny PR całej branży gastronomicznej i skutecznie odstraszając tych, którzy może nawet raz na jakiś czas wyszliby na kolację, ale nie wyjdą, bo nie mają ochoty psuć sobie wieczoru chłodnym klimatem, przygnębiającą atmosferą i kiepskim jedzeniem i to jeszcze za własne pieniądze. Z drugiej strony puste knajpy mniej angażują ich właścicieli, którzy mogą więcej czasu poświęcić na beztroskie oddawanie się leżakowaniu w solariach, seansom w jacuzzi czy akrylowaniu paznokci i botoksowaniu zmarszczek.

Gdyby nie te stypy - oferta lokalu nr 1

Z czegoś lokal trzeba utrzymać, a skoro potencjalny gość, tfu!, ten skąpy cham pospolity, ten bezmyślny gbur masowy, ta kretyńska larwa jedna z drugą, nie chce przyjść dobrowolnie, to już ja go tak wkręcę, żeby przyszedł mimo że nie chce i wtedy zobaczymy, czyje na wierzchu! Niech mi jeszcze dziękuje, niech mi tu padnie na kolana! Albo lepiej nie, bo może mieć białe spodnie, podłogę by trzeba umyć. Nieważne, w każdym razie niech płaci, byle dużo i szybko, bo paznokcie mam już zrobione, usta wypełnione, jadę do mojego piętnastometrowego apartamentu w Bułgarii, a przecież jeszcze muszę paprykarza szczecińskiego nakupić na drogę!

Okazuje się, że z pomocą takim gastronomom przybył sam rynek, który do granic absurdu spopularyzował trend organizowania wszelkich spotkań towarzyskich, zwanych popularnie imprezami okolicznościowymi, w miejscu dowolnym, byle poza domem. Może w ogrodzie, albo nad jeziorem? Ależ skąd, koniecznie w restauracji, ale takiej nie za drogiej.

Gdyby nie te stypy - organizacja wesel

Zaczęło się od wesel, które najwcześniej wyprowadzono z domowych pieleszy. To zrozumiałe, skoro ciasne M-3 nie były w stanie pomieścić nawet niewielkiej rodziny, ubrania lokowano w pawlaczach, dzieci na piętrowych łóżkach, a teściową na teściu. Pary młode musiały zatem zapraszać weselników do remiz strażackich pod miastem, ale tylko do czasu, gdy na ekrany telewizorów weszła Dynastia. Na zapotrzebowanie oszołomionej blichtrem polskiej prowincji odpowiedziały powstające wówczas masowo domy weselne, w których miejsca rezerwowały wielbicielki stylu Alexis. Terminarze domów weselnych były napięte, miejsc nie mogło starczyć dla wszystkich, więc mniej dynamiczne panny młode doszły do wniosku, że nic nie stracą z cech skromnej Krystle, jeśli swoje wesele wyprawią w restauracji. Byle nie za drogiej.

Gdyby nie te stypy - organizacja imprez

Od wesela bardzo blisko do Pierwszej Komunii Świętej, wszak także i tutaj obowiązują garnitury dla Niego i białe sukienki dla Niej. Skoro świadkowie przyjmowania Pana Jezusa do dziecięcego serca postawili już na kosztowności, laptopy, quady i brylanty, nie wypada gościć ich w domach. Należy zaprosić ich do miejsca wyjątkowego, do restauracji. A czy rodzice najmniejszych dzieci mają poczuć się gorsi? Ależ skąd, także i oni mogą wyprowadzić przyjęcia z okazji chrzcin z domu. I z pełną premedytacją robią to, wiodąc kolejne szeregi gości do knajp, które właśnie na takie szeregi czekają.

Gdyby nie te stypy - organizacja styp

Gastronomowie wyczuli pismo nosem. Nie trzeba przejmować się prowadzeniem regularnej restauracji, nieważne, co będzie na stołach, kto będzie to podawał ani nawet kto będzie gotował. Przecież to nie są goście restauracji, to są goście organizatorów imprezy! Tym zależy przecież na niskiej cenie i świętym spokoju, a to właściciele restauracji jak najbardziej są w stanie zapewnić. Wesele? Chrzest? Urodziny? Komunia Święta? A może noc dla swingerów z wyrafinowanym pokazem erotycznym? Ależ tak, a najlepiej wszystko razem, zwłaszcza jeśli do dyspozycji gości właściciel oddaje kilka sal.

Imprezy okolicznościowe uznano za kurę znoszącą tak złote jaja, że szereg restauracji postanowiło natychmiast stanąć do boju o każdego klienta. Wytoczono zatem marketingowe armaty: ogromne plansze reklamowe, które zasłaniają całą restaurację, ale za to informują, na wypadek gdyby jednak ktoś nie wiedział, że można w niej urządzić wesele, stypę, chrzest albo urodziny. Dla jasności przekazu na transparentach widnieją też ceny za osobę, dzięki czemu każdy biesiadnik dokładnie wie, ile amfitrion wydał na jego ugoszczenie.

Gdyby nie te stypy - oferta urodzinowa

Wydaje się, że wszyscy są zadowoleni. Restauratorzy są zadowoleni, bo mają ruch w interesie i mogą wydąć usta w tryumfalnym grymasie. Organizatorzy imprezy są usprawiedliwieni – nie muszą martwić się ani zakupami, ani zmywaniem naczyń, ani nawet samymi gośćmi, przecież płacą. Wynegocjowali dobrą cenę i otrzymują adekwatną obsługę. Goście zaś zwracają organizatorom poniesione koszty w postaci prezentów. Ostatnio mile widziana jest gotówka, o czym co bardziej bezczelny organizator bez zażenowania informuje w zaproszeniu. Koło się zamyka, interes się kręci, ale chwila, chwila, kto właściwie za to wszystko płaci? Złowieszczy uśmiech restauratora nie pozostawia wątpliwości.

Czas na odpowiedź na pytanie postawione na początku – ile wydać na prezent dla solenizanta: dwadzieścia złotych. I ani grosza więcej!

  1. Byłem jakiś czas temu w takiej restauracji/zajeździe. Było to niezwykle przygnębiające przeżycie, zarówno pod względem atmosfery, jak i kulinarnym – siedziałem w klitce przy toalecie (bo główna sala zamknięta „na wesele”), na jedzenie czekałem bardzo długo siedząc w ciszy (bo kuchnia zajęta tłuczeniem weselnej chałtury), a w końcu przyniesiono mi marny, zimny ochłap i skasowano jak za zboże.

    Nigdy więcej.

  2. Niestety, zgadzam sie z każdym zdaniem.
    Konsekwencje tak „radosnej” gastronomii prowadzą do nikąd, a na pewno do powolnej degradacji sztuki restauratorskiej i kucharskiej.
    Pozdrawiam ze smutkiem!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―