Żuławskie ślimaki i raki

Stowarzyszenie Żuławy Gdańskie od siedmiu lat organizuje w Trutnowach konkurs kulinarny. Uczestnicy zgłaszają doń swoje popisowe dzieła w kilku kategoriach tematycznych. Z roku na rok coraz śmielej sięgają w sferę kulinarnej imaginacji i, mimo iż efekty takiego sięgania bywają różne, to w ciągu minionych kilku lat przez jurorski stół przewinęło się sporo naprawdę przyzwoitych propozycji kulinarnych. Do dziś pamiętam wyróżnione w 2008 roku specjalną nagrodą Poszukiwaczy Smaku żuławskie winniczki w maśle z czosnkiem i pietruszką podane na grzance. Miło wspominam pieczyste z dziczyzny i pasztet z gołębia. Doskonale pamiętam ubiegłoroczny tort truskawkowy i megaczekoladowe ciasto z prażonymi ziarnami słonecznika – dwa cukiernicze mistrzostwa świata.



Tak czy owak najważniejsze, od niedawna w ramach konkursu funkcjonuje też kategoria „Dania żuławskie” i o tym całemu światu zamierzam mówić głośno i wyraźnie. Oto bowiem na naszych oczach nieistniejąca kuchnia starych Żuław powoli się odradza.

Gdy trzy lata temu po raz pierwszy usłyszałem o próbach reaktywacji żuławskich tradycji kulinarnych, natychmiast nadstawiłem uszy, uwrażliwiłem nos i oczyściłem podniebienie. Zastanawiałem się wówczas, skąd obecni mieszkańcy tych terenów wezmą informacje na temat żuławskiej kuchni, skoro ostatnich tubylców przepędzono z ich domostw po II wojnie, a pisane źródła w zasadzie się nie zachowały. Do pewnej części historycznej dokumentacji dotarł jednak znany badacz tradycji i historii Gdańska oraz Żuław prof. Andrzej Januszajtis, który w roku 2009 wygłosił specjalny wykład poświęcony żuławskim tradycjom kulinarnym. Temat błyskawicznie podchwycono, a misja reaktywacji żuławskiej kuchni ruszyła.

W tegorocznej edycji konkursu za najlepszy żuławski smak uznano zupę rybna z rakami. Jurorzy docenili jej związek z regionem i wykorzystanie miejscowych raków rzecznych. Gremium dłużej zabawiło przy degustacji wątróbek z żuławskich gęsi z malinami, znacząco uniosło brwi, gdy nadszedł czas na faszerowane udka kurczaka i mlasnęło jednoznacznie przy pierogach z podrobami. Interesujący okazał się też alkoholizowany torcik o nazwie „Pijany szerszeń” oraz kilka nalewek, z których pierwszą nagrodę otrzymała miętowa.

Wystawny charakter żuławskich dań może nieco dziwić w kontekście prostoty kuchni rustykalnej innych regionów dzisiejszej Polski umownie określanych mianem „polskiej kuchni regionalnej”. Trzeba jednak pamiętać, że mieszańcy Żuław byli bardzo blisko związani z hanzeatyckim Gdańskiem i hojną ręką czerpali ze wszelkich dobrodziejstw, jakie niosły handlowe kontakty z portowym miastem. Skoro urodzajna ziemia dawała obfite plony a interesy z Gdańskiem szły nienagannie, można było sobie pozwolić na dobrze postrzeganą ekstrawagancję opartą nie tylko na najwyższej jakości lokalnych składnikach, ale i na wyjątkowo kosztownych zamorskich kondymentach.

Dowodem zamożności żuławskich gospodarzy są wystawne chaty podcieniowe, niekiedy całkiem nieźle zachowane, o niewyobrażalnej dziś powierzchni użytkowej, często przekraczającej 1000 m. kw. Jedną z takich chat zajmuje dziś stowarzyszenie Żuławy Gdańskie i w tej właśnie chacie odbywa się doroczny żuławski konkurs kulinarny.

Pełna relacja z konkursu na www.poszukiwaczesmaku.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―