Chcemy koko-koko!

Na 3 czerwca zapowiadano podsumowanie zainicjowanego przez Adama Gesslera konkursu na najlepsze polskie śniadanie, które, pod marką Polish Breakfast, ma być promowane podczas Euro2012, a docelowo ma stać się naszym nowym produktem eksportowym. Wyłonioną przez specjalnie powołaną komisję zwycięską kompozycję oraz autorów jej składowych mieliśmy zobaczyć w programie Euro według Gesslera właśnie 3 czerwca, czyli tuż przed rozpoczęciem Euro2012, ale tego dnia programu Adama Gesslera na antenie Jedynki nie było. Nic to, skoro tak się szczęśliwie złożyło, że właśnie na 3 czerwca zaproszono mnie do uroczego kociewskiego pensjonatu Kręgski Młyn, w którym smaczne, rzetelne i na wskroś polskie śniadania podają od lat.



Niedzielne spotkanie przy stole miało być preludium do planowanego na popołudnie konkursu kulinarnego Wiosenny Stół Kociewski, który odbywał się z Zblewie. Podczas śniadania zamierzałem jedynie skromnie skubnąć tego i owego, świadom ogromu kulinarnych doznań, które będą mnie czekać już kilka godzin później.

Cóż jednak, skoro podano bardzo dobry zwięzłej struktury domowy biały ser nakropiony zieleniną i przyprawionym czosnkiem. Cóż, skoro zerkały na mnie jeszcze ciepłe gotowane jajka od kur biegających wolno wokół pensjonatu. Cóż wreszcie, skoro był i twarożek ze szczypiorkiem, i plastry żółtego sera z lokalnej mleczarni, i wiosenny miód mniszkowy, a do tego świeży chleb ze swojskim masłem.

Czy można było nie zjeść choć plastra swojskiej szynki, leberki czy krwawej kiszki? Czy można było pozwolić sobie na obojętność wobec statecznie spoczywającego pod warstwą szlachetnego tłuszczu domowego pasztetu z lekka doprawionego brandy? A plastry pachnących dojrzałością malinówek i świeżo rwana ogrodowa sałata? A tak, to w zasadzie dodatki nieobciążające systemów trawiennych biesiadników, ale wystarczyło spróbować co nieco z każdego półmiska, aby sytość niespiesznie pojawiła się sama.

Spróbowałem jeszcze kawałek ciepłego ciasta truskawkowego z kruszonką, któremu towarzyszyła zjawiskowa truskawkowa lemoniada z listkami mięty. Do tego wypiłem filiżankę kawy i nieco mistrzowskiej nalewki z pigwy, czarnej porzeczki i mojego ulubionego rokitnika i tak oto zakończyłem prawdziwe polskie śniadanie.

Tak miły poranny akcent odpowiednio nastroił mnie na całe popołudnie, toteż do wiosennego kociewskiego konkursu przystępowałem w doskonałym humorze. Było tym sympatyczniej, że gościem specjalnym konkursu był Paweł Loroch, który w przerwach międzydegustacyjnych cierpliwie pozował do pamiątkowych fotografii ze swoimi kociewskimi fanami.

Jak co roku, także i tym razem, stoiska kociewskich gospodyń tonęły w wiosennych kwiatach, spośród których z zadowoleniem wyławiałem zupy i sałatki z liści szczawiu, pokrzywy i mniszka oraz wiosenne desery z rabarbaru i truskawek. Na pierwszą nagrodę zapracowały gospodynie z Karolewa, które przygotowały szpajzę, czyli kociewską leguminę, do której zamiast tradycyjnej cytrynowej skórki i soku dodały konfitury z rabarbaru. Na drugim miejscu uplasował się deserowy zestaw rabarbarowy Zofii Kolasińskiej z Osiecznej, składający się z zupy z zielonego rabarbaru z kluskami, naleśników z czerwonym rabarbarem i rabarbarowego kompotu. Trzecie miejsce zajęła podana przez gospodynie z Jezierc delikatna acz ekstraktywna botwinka i faszerowane jajka.

Przyznaliśmy też trzy wyróżnienia, które przypadły zupie z pokrzyw z Kleszczewa, zupie ze szczawiu z Kopytkowa i kapuścianej parzybrodzie z Wielkiego Bukowca.

W przeddzień Euro2012 konstatuję zatem, że, jeśli tylko dobrze poszukać, już dziś można u nas liczyć na solidne polskie śniadanie. Na dobre jedzenie możemy też wciąż liczyć u naszych wiejskich gospodyń. A na wiejskie gospodynie chcemy liczyć bez wątpienia, wszak na narodowy hymn na Euro2012 wybraliśmy ludową przyśpiewkę gospodyń wiejskich z Lubelszczyzny.

Czyż nie?

  1. Panie Arturze, dziękuję za informacje o „Euro…”. Tv mam od dawna za oknem, a że na stronie programu informacji brak cały wczorajszy dzień zżerała mnie ciekawość, co też ciekawego wygrało konkurs.
    Pańska relacja jak zwykle niesamowicie apetyczna! Jakie piękne pomidory na zdjęciu, ehh…
    Pochmurne pozdrowienia z serca Wielkopolski ;]

    • Tak, parzybroda jest domyślnie z kapisty, ale nazwa dla niektórych może być enigmatyczna, stąd to dookreślenie.

      Swoją drogą zupa z białej kapusty potrafi być dość podła, czego doświadczyłem podczas zorganizowanego na jesieni swoistego festiwalu parzybród. Ta, wyróżniona w konkursie, była bardzo przyzwoita, co przywróciło mi wiarę w umiejętności kulinarne osób decydujących się na dość ryzykowną kapuścianą żonglerkę.

      Dziękuję za pozdrowienia z serca Wielkopolski, do którego mam osobisty stosunek, i pozdrawiam również.

  2. Mimo, że to bardziej kociewsko-pomorskie śniadania niż ogólnopolskie, to jednak w pełni można je przełożyć na cały kraj. Na Lubelszczyźnie jakoś nie dostrzegam typowych elementów śniadaniowych, chyba poza Cebularzem, Marchwiakami czy innym lokalnym pieczywem, które je się zamiast „drożdżówki”.
    To jest własnie to, o czym pisałem. Polskie śniadanie to: twarożki, serki, gotowane na miękko/twardo jajeczka, smaczne wędliny i do tego świeże warzywa, najlepiej rzodkiewki, pomidorki, itd.
    Mi się najbardziej podoba Szpajza. Nigdy nie miałem okazji jej spróbować, ale zawsze intrygowała mnie nazwa i fakt, że to „ciasto” cytrynowe, chociaż i z rabarbarem też można je robić.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―