Alchemia i amory w kuchni

Jak przez żołądek dotrzeć do serca i jak w ten podszyty amorem proceder wprzęgnąć magiczne właściwości ziół i przypraw, dyskutowano w miniony weekend podczas dwudniowych kulinarnych warsztatów w Chełmnie. Organizatorzy spotkania, Towarzystwo Przyjaciół Doliny Dolnej Wisły oraz Slow Food – Convivium Gruczno, zorganizowali je w polskim mieście zakochanych, a zaplanowali tuż przed walentynkami. Dlatego też pomysł na temat i tytuł warsztatów „Alchemia i amory w kuchni” wydał się z jednej strony naturalny, a z drugiej intrygujący.

Wydarzenie poprowadził jeden z najznamienitszych kulinarnych alchemików, Jean Bos, a towarzyszył mu Zbigniew Kmieć, niestrudzony poszukiwacz kulinarnych ciekawostek, miłośnik łączenia oczywistego z nieoczywistym, słowem – kulinarny mag.

Uczestnicy warsztatów znaleźli się zatem we właściwych rękach i w ciągu pierwszych kilku godzin sobotniej części spotkania bez trudu wyczarowali miłosne pesto na bazie lubczyku, pinii i oleju z góry św. Wawrzyńca, które podano z jajkiem w koszulce. Ku radości uczestników warsztatów ale i zaproszonych gości, kilka chwil potem gotowe były też króliki, które uprzednio natarto rozmarynem, a następnie upieczono z niebywałym poszanowaniem delikatności mięsa. Jednocześnie na stoły wniesiono ugotowanego w całości ogromnego szczupaka obłożonego pomarańczami i aromatyzowanego imbirem.

Mistrzowie ceremonii, Jean Bos i Zbigniew Kmieć, koncertowo pokierowali zespołem, ale gdy nikt nie widział, stosowali znane sobie magiczne sztuczki kulinarne, dzięki którym zarówno królik jak i szczupak pozostały zdumiewająco soczyste, co goście ceremonii odnotowali z wielkim uznaniem.

Po krótkiej przerwie przyszedł czas na przekąski. Przygotowano dwie sałaty: z oliwą i cząstkami czerwonych sycylijskich pomarańczy oraz z kurczakiem, awokado i grzankami. Awokado najwidoczniej uznano za szczególny afrodyzjak. Przygotowano z niego eleganckie carpaccio podane z akcentem pikantnego awokadowego musu i kleksem pasty z papryki i suszonych pomidorów, całość wieńcząc smażoną w cebuli krewetką, której także przypisuje się promiłosne właściwości. Wydrążone połówki awokado napełniono dwiema sałatkami z kurczaka – jedną z pastą orzechową, a drugą z sosem koktajlowym.

Na zakończenie wieczoru przewidziano szczególne atrakcje. Jedną z nich była prezentacja czterech musujących win z Włoch i Węgier osobiście wyselekcjonowanych przez Zbigniewa Kmiecia, zaś drugą była podróż przez najpiękniejsze smaki polskiego ogrodu zamknięte w najszlachetniejszych polskich nalewkach od Hieronima Błażejaka. Była wiśniowa z pierniczkiem z kiszonego ciasta, po niej cytrynowo-imbirowa, następnie malinowa, a w kolejności porzeczkowa i na końcu z kwiatu czarnego bzu. Mimo że z każdej skosztowałem po kieliszku, a po oficjalnej prezentacji na stole pojawiły się jeszcze dwie genialne nalewki: poziomkowa i orzechowa, nie mogłem sobie odmówić kilku dolewek. Wybrałem dwie, które oczarowały mnie najbardziej: urzekającą czekoladowym smakiem i konsystencją nalewkę z czarnej porzeczki oraz nalewkę z kwiatu czarnego bzu, którego magia jest w stanie oczarować mnie pod każdą postacią.

W niedzielny poranek, gdy dorośli odpoczywali po trudach dnia poprzedniego, przygotowano atrakcje dla dzieci. Urządzono czekoladowe fondue oraz zaangażowano najmłodszych w przygotowywanie swojskich pralin i trufli. Dzieci wyczarowywały też desery, a jeden nawet udało mi się spróbować. Był kokosowy z akcentem gruszkowego balsamico, fiołka i mięty.

Jeśli ktoś jeszcze się waha, co ciekawego wymyślić na walentynki, polecam alchemiczne pomysły z Chełmna. Na pewno będzie smacznie, a może i magicznie.

  1. Bardzo ciekawy reportaż. Przy okazji pozwolę sobie zakomunikować ciekawy news, o tym, że kończy się czas powszechnego dostępu do alkoholu. Wczoraj przeczytałem, że WHO zaproponowało, właściwie zarekomendowało, aby UE wprowadziła restrykcyjne zasady dostępu do alkoholu. Wg. tych zaleceń ma być m.in. sprzedaż wyrobów alkoholowych tylko przez 8 godzin w ciągu doby i to na obrzeżach miast, a także sprzedaż wyrobów wysokoprocentowanych (właściwie chodzi o wszystko poza piwami i cydrami), w sklepach publicznych, tak jak w Szwecji. Ponoć większość krajów UE się zgodziła, Polska nawet o tym nie wiedziała, że takie taki raport i rekomendacja powstała i zmiany mogą być wprowadzone w tym roku.
    Innymi słowy czas spojrzeć na gastronomię i kulinaria tylko poprzez pryzmat żywności i napojów bezalkoholowych, a nalewki, wina czy wódki pozostawić dla prawdziwych koneserów. Moim zdaniem to i dobrze bo jedzenie to jedno, a trunki to drugie. Ja bez wina czy wódek mogę się obyć przez całe życie, piwo traktuje jedynie jak napój gazowany. Ciekawi mnie teraz burza w Polsce jaka wybuchnie, gdy te fakty trafią do powszechnej opinii. Spora część sklepów alkoholowych, sklepów z piwami czy winami zostanie zamkniętych, a ludzie zaczną bardziej zwracać uwagę na jakość trunku niż na jego zawartość alkoholu.

  2. Uwielbiam te Twoje reportaże – spora wartość, z lekką nutą humoru. Miałam okazję niegdyś być na wykładzie Pana Jeana Bosa… i to jest prawdziwy szef (nazwisko zobowiązuje!). Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza. Żadne pytanie nie pozostało bez wyczerpującej odpowiedzi. Rewelacyjny facet.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―