Ciuciubabka z widzem

Nie przypominam sobie telewizyjnej transmisji meczu, podczas której komentator nie ujawniłby nazw grających drużyn albo stadionu, na którym mecz się odbywa. Nie przypominam sobie programu przyrodniczego, którego gospodarz nie podałby nazw miejsc, po których stąpa. Nie przypominam sobie wreszcie żadnego programu historycznego, w którym nie ujawniono by nazw i lokalizacji opisywanych obiektów. Co, kto, kiedy, gdzie i jak – to podstawowe pytania, na które musi odpowiedzieć realizator każdego przekazu informacyjnego, także telewizyjnej audycji.



Jednak programy kulinarne emitowane w telewizji publicznej zdają się nie podlegać tym zasadom. Rządzą się swoimi. Aby się o tym przekonać wystarczy rzut oka na dwa z i tak skromnej oferty – Wściekłe Gary Adama Gesslera nadawane do niedawna w TVP1 oraz Smaki Czasu z Karolem Okrasą nadawane w dalszym ciągu przez TVP2.

Obie serie to bez wątpienia programy misyjne. Ich autorzy przemierzają kraj wzdłuż i wszerz, poszukując tego, co w naszej kulinarnej tradycji najcenniejsze. Promują walory polskiego stołu i ocalają od zapomnienia narodowe kulinarne tradycje. Pokazują miejsca, opowiadają o produktach, wpadają w zachwyt nad ich jakością, często pomstują, że brak ich na polskich stołach. Jednak w ogóle nie wyjaśniają, co to za miejsca ani jak ich szukać. Jeśli prowadzący ma dobry humor, powie nam tylko, że oto jesteśmy na Mazurach albo na Śląsku. Niewiele.

W 35. odcinku Smaków Czasu  Karol Okrasa opowiada o najlepszej polskiej wieprzowinie sygnowanej znakiem jakości PQS. Odcinek rozpoczyna się w szczerym polu, na którym stoi prowadzący. Nie wiemy, co to za pole, bo nikt tego nie wyjaśnia. Może to być równie dobrze mazowiecka równina, jak i australijska sawanna. Po chwili w kadrze pojawia się pani Karolina, która ma nas oprowadzać po wytwórni pasz. Co to za wytwórnia, również nie wiadomo. Po wizycie w wytwórni wszyscy przenoszą się przed tuczarnię. Także i w tym przypadku nie dowiadujemy się, gdzie tuczarnia się znajduje. Padają jednak inne fakty, jak choćby taki, że przed wejściem do pomieszczeń ze zwierzętami należy wziąć prysznic i umyć włosy w specjalnej strefie sanitarnej. Widz może być już niemal pewny, że bierze udział w tajnej misji eksploracyjnej ściśle strzeżonych narodowych obiektów strategicznych.

Jednak nie wszystko w programie jest objęte klauzulą tajności. Są tam też informacje całkowicie jawne, choć jednak nieco ukryte – reklamy sponsorów. Na wypadek gdyby ktoś jednak wątpił w ich jawność, na początku i na końcu programu umieszczono pomarańczowe paski głoszące, iż audycja zawiera lokowanie produktu. Co zatem lokowano? Może pasze polecanego producenta? A może wieprzowinę prezentowanego hodowcy? Odpowiedź przynoszą napisy końcowe: garnki Philipiaka i znak jakości PQS.

W innym odcinku tej serii, który nakręcono we wnętrzach mazurskiej karczmy, także ulokowano produkty, a jednemu z nich poświęcono nawet specjalny spot w trakcie programu. Gdyby był to produkt szczególnego znaczenia, pewnie wcale bym się nie zdziwił. Jednak spot poświęcono czpisom o smaku borowikowym „Wiejskie ziemniaczki”. Producent blendera Moulinex nie był aż tak istotny, wystarczyły mu dwa najazdy kamerą na logo używanego w programie sprzętu. Skromnego producenta lokowanych w programie garnków tradycyjnie wymieniono między napisami końcowymi. Nic za to nie powiedziano o samej karczmie, skądinąd bardzo ciekawej. Właścicielowi, który przez dłuższą chwilę bezowocnie usiłował wyjaśniać różnice między Warmią a Mazurami, udało się przemycić jedynie nazwę miejscowości, w której karczma prawdopodobnie się znajduje. Prawdopodobnie, bo słowo Gietrzwałd padło w nieco innym kontekście.

Przyznam, że tak pojęta inkarnacja misji polskiej telewizji publicznej jest dla mnie niezrozumiała. Zrozumiała jest dla mnie natomiast misja, którą realizuje brytyjska telewizja publiczna. W ostatnich dniach z zainteresowaniem oglądam dwie kulinarne serie BBC emitowane przez BBC Lifestyle – „Kulinarna epopeja Ricka Steina” oraz „Gary Rhodes i bohaterowie kuchni”. Obaj panowie nie tylko z właściwym sobie smakiem i artyzmem prezentują narodowe skarby kuchni brytyjskiej, ale i dokładnie przedstawiają omawiane produkty i ich wytwórców, podając nie tylko lokalizację ale i nazwy producentów, restauracji a nawet pensjonatów, o których mowa w programie.

Zainteresowanym szczerze polecam obie serie:
Gary Rhodes i bohaterowie kuchni, BBC Lifestyle, pn.-pt, 6.00 i 13.50
Kulinarna epopeja Ricka Steina, BBC Lifestyle, śr. 20.00, czw. 11.55

  1. Zgadzam się z Twymi spostrzeżeniami w 100%. Niestety Polacy jeszcze programów kulinarnych nie umieją kręcić. KuchniaTv się stara ale mam nieodparte wrażenie, że np”Jakubiak w sezonie” to imitacja programów Jamiego Olivera. Przykre. Pozdrawiam Cieplutko.

  2. BBC pod względem program kulinarnych to mistrzowie świata. A sam Rick Stein to klasa sama w sobie. Jakieś pół roku temu BBC HD cały dzień emitowało jego program „Rick Stein i kuchnia śródziemnomorska”. Tak się powinno robić program o lokalnej kuchni!

    • Jeśli interesują Cię programy o „lokalnej kuchni” i generalnie śródziemnomorskiej, to zajrzyj na strony Rai.tv, można obejrzeć „Linea Verde”, „Linea Blu”, „Occhio alla Spesa” – tak się powinno kręcić programy o takich klimatach.

  3. Po co te programy są kręcone? Aby „lokować produkt”. Wcale nie chodzi o żadne dziedzictwo kulinarne ani o zaspokojenie ciekawości. Cała misja sprowadza się do zgarnięcia kasy od sponsorów.

  4. Kto jak kto, ale to raczej Brytyjczycy nie potrafią kręcić programów kulinarnych czy o żywności. Wszystko to kalka programów z USA. Dużo lepsze kręcą Niemcy, chociażby ta bitwa na dania na ZDF, ale najfajniesze programy o gotowaniu, jedzeniu są oczywiście na włoskich, francuskich lub…arabskich programach. Szczególnie polecam programy na Rai Uno, które puszczane są już od chyba 20 lat, z tymi samymi prowadzącymi, które prowadzą te programy tak jakby to była jakaś nasza rodzina. Oglądałem kilka razy też programy na kanałach arabskich, nawet nie kojarze z jakich krajów dokładnie, na pewno z Maroka albo z ZEA. Nic praktycznie nie rozumiałem, ale panie które to prowadziły robiły to z takim sercem i zamiłowaniem, czasami nawet poświęceniem, że wydawało się jakby nie robiły tego przed kamerami, a dla siebie w domu.
    Co do Okrasy i Smaków Czasu to faktycznie, mi ten program się nie podoba, o Gesslerze nawet nie wspomnę. Ale nie wiem, czemu KK ma za złe, że Okrasa nie mówił o miejscu powstawanie wieprzowiny w systemie PQS. Ten system obowiązuje w całej Polsce i dotyczy on całej wieprzowiny robionej w Polsce. Okrasa nie mówił o Jagnięcinie Podhalańskiej czy o Wołowinie Lubelskiej , aby miejsce jego pochodzenia było ważne.
    Zgodzę się także z przedmówcą, blogi i ich treść są kalką programów czy blogów z Wielkiej Brytanii czy USA. Rozumiem, że mało osób w Polsce dobrze zna włoski czy francuski, ale znam te języki jedynie ponadpodstawo, max. komunikatywnie, a oglądam czasami programy włoskie o jedzeniu regionalnym, dużo chętniej niż te angolskie chały typu Jamie Oliver (kiedyś go lubiałem, ale teraz szedł na psy, szczególnie po programach Jamie Does). Arabskiego nie znam w ogóle a czasami ciekawie oberzeć kucharki w czadorach, którym zdarza się skaleczyć podczas krojenia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―