Światowiec i szwedzka kluska

W minioną niedzielę obejrzałem odcinek programu podróżniczego Światowiec, który o 9.00 wyemitowała TVP Info. Zazwyczaj o tej godzinie jeszcze uroczo pochrapuję, ale tym razem musiałem wstać wcześniej, bo odcinek miał być poświęcony mojej ulubionej Szwecji, a konkretnie Karlskronie.

Zgodnie z zapowiedzią, Karlskronę faktycznie pokazano i to nieźle. Uchwycono i oddano specyfikę miasta i jego klimat, a przewodnik i pani z muzeum fachowo objaśniali specyfikę szwedzkiej mentalności. Gdyby na tym program się zakończył, wyłączyłbym telewizor i udał się na spacer do lasu, bo pogoda była tego dnia wymarzona, a mój pies czekał już przy drzwiach. Ale na tym program się nie zakończył. Co więcej, jego końcówka zbulwersowała mnie na tyle skutecznie, że musiałem zaparzyć sobie mocnej kawy na uspokojenie.

Wspomniano bowiem o szwedzkiej kuchni. Półgębkiem, bo o kuchni w tym programie zazwyczaj wspomina się półgębkiem. Tym razem jednak półgębek okazał się wyjątkowo mało zgrabny. Powiedziano mi bowiem, że tradycyjne szwedzkie jedzenie to kluski nadziewane mięsem i placki ziemniaczane, które tym różnią się od polskich, że są cieńsze.

Dobrze. Szwedzi znają kluski i placki, zgoda, ale to absolutnie nie są sztandarowe pozycje szwedzkiej kuchni. Jakże w ogóle mogłyby być? Sami Światowcy jeszcze parę chwil wcześniej spacerowali po kamiennych wybrzeżach Blekinge, spędzili dwie noce na promie, zachwycali się podróżami morskimi, nie mogli więc nie zauważyć, że Szwecja nie tylko leży nad morzem, ale morzem żyje.

Po emisji tego odcinka zapewne część jego widzów zapragnie osobiście sprawdzić, jak Szwecja wygląda i jak smakuje. Być może zechcą też odnaleźć wspomniane kluski i placki. Być może nawet gdzieś je odnajdą, ale odnajdą też całą masę pizzerii, hinduskich barów i tureckich „kebabiarni”, bo Szwedzi też to jedzą. Esencja szwedzkiej kuchni leży wszak zupełnie gdzie indziej i w kluskach i plackach na pewno odnaleźć się jej nie da.

Pierwsze kroki należy skierować do bistro Ikea i tamtejszego sklepiku. Uniesień kulinarnych w bistro Ikea nie będzie, ale lekcję wstępną zwyczajów żywieniowych Szwedów można tam pobrać. Do ciekawszych propozycji tego bistro, którymi warto się zainteresować, należy dojrzewający łosoś (gravlax), kanapka z krewetkami, wieprzowe klopsiki (köttbullar) z borówkami i marcepanowe ciasteczka. Nieraz można trafić na zupę rakowa oraz całkiem dobry rostbef, a przed Bożym Narodzeniem na naprawdę niezłą pieczoną szynkę. W sklepie szwedzkim zaopatrzyć się można w dżem z białych malin, śledzie w przeróżnych odsłonach, sery i chrupkie pieczywo.

Jeśli takie smakowe kompozycje przypadną komuś do gustu, spokojnie może on wybrać się do Szwecji na dalsze poszukiwania. Cokolwiek wydarzy się podczas takiej eksploracji, szwedzka kawa na pewno nie zawiedzie. Skandynawowie to wyrafinowani kawosze, byle czego nie pijają, a po swojemu są kawowo równie genialni jak Włosi czy Francuzi. Kilka słów trzeba też poświęcić szwedzkim lodom (glas), zwłaszcza że w samej Karlskronie, na rynku, jest kultowa lodziarnia serwujące pyszne lody w ogromnych porcjach. Szwecja to też zaskakująca musztarda, gęste przecierane zupy z dzikiej róży oraz łoś, najbardziej chyba charakterystyczny symbol Szwecji.

Kontakt ze szwedzką kuchnią bez wątpienia pozostawi wrażenie wszędobylskiej słodkości.
Szwedzi słodzą, co się da, nawet sery, śledzie i musztardę. Wynika to z historycznych zaszłości – w czasach biedy cukier był miarą bogactwa, cukrowano więc na potęgę i tak pozostało do dziś. Najlepszą ilustracją zamiłowania Szwedów do słodzenia jest dziwaczne dla nas ciasteczko ze śledziem, które można zamówić w cukierni do kawy.

O ile wszechobecna słodkość może nas tylko nieco zadziwić, o tyle już jesienny produkt sezonowy zwany surströmming z pewnością wywoła bardziej zaskakujące wrażenia. Surströmming to kiszony śledź, który obecnie sprzedawany jest w puszkach. Charakteryzuje się aromatem tak przenikliwym, że producenci zalecają otwieranie puszki na dworze. Jada się go z równie agresywnymi dodatkami: surową cebulą i ciemnym chlebem, a popija zimną wódką.

Nie wierzcie zatem autorom Światowca, którzy pokazują szwedzką kuchnię przez pryzmat kluski z mięsem i placka ziemniaczanego. W Szwecji poszukujcie zaś łosia, słodkiego śledzia i doskonałej kawy.

  1. Aż mi się łezka w oku zakręciła z tęsknoty…
    Wszystko prawda, co napisałeś. Kuchnia szwedzka szczerze mówiąc jest bardzo egzotyczna;) A przez ten cukier to się raz omal nie rozpłakałam na serio, kiedy w barze na granicy szwedzko-norweskiej zobaczyłam kiszone ogórki i okazały się posłodzone:/
    Jeszcze warto by było wspomnieć o krwawej kiszce z rodzynkami i słodkim pasztecie z wątróbek:D
    Choć Szwedzi szczególnie w miastach zachwycają się też kuchnią włoską.
    Dziękuję za podróż do krainy wspomnień:)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―