Saksonia na Święta – sztygar, adwent i piernik

Wystarczy wsiąść w pociąg i po krótkiej podróży z jarmarcznej nijakości Wrocławia przenieść się w autentyczny klimat niemieckich Świąt

My, Polacy, lubimy tłok, a tłoczyć się wręcz uwielbiamy. Dość przywołać sopocką plażę latem albo zakopiańskiego sylwestra zimą. Tu i tam na pierwszym planie ścisk niemiłosierny i choć w Sopocie notorycznie brakuje miejsc dla parawanów a w Zakopanem wczoraj zabrakło nawet wody w kranach, obserwując zadowolenie pościskanych na Krupówkach sylwestrowiczów marzeń, nie mam wątpliwości, że usatysfakcjonowany Polak to ucieśniony Polak. Wówczas wie, że żyje po polsku. Wówczas po polsku może sobie przekląć i ponarzekać.

Jarmark w Bautzen, Saksonia
Jarmark w Bautzen, Saksonia

Tłoczno bywa na polskich zimowych jarmarkach i – co ciekawe – najtłoczniej tam, gdzie wcale nie jest ciekawie. Ja tłoku organicznie nie znoszę, więc doświadczywszy tkanej polską ciasnotą ludzkiej makabreski, pospieszyłem na imponujący wrocławski dworzec, skąd wyruszyłem do Saksonii, a dokładniej do Bautzen.

Polsko-niemiecko-czeskie pogranicze to iście kulturowy tygiel, samo zaś Bautzen i jego okolice to ekstrapolacja owego tygla samej fajerki. Z jednej strony to serce łużyckiej słowiańszczyzny, a z drugiej samo centrum pełnej historycznego dorobku i górniczego urobku Saksonii. Miasteczko nosi dziś niemiecką nazwę Bautzen, choć współcześni gospodarze uczciwie oddają prawdę historyczną i z pietyzmem pielęgnują dawne tradycje miejsca, zachowując łużyckie nazwy placów i ulic a nawet dawną nazwę miasta, która widnieje na przykład na dworcu kolejowym, gdzie gości wita napis Bautzen/Budyšin.

O górniczym urobku wspomniałem tu wcale nie bez powodu. Saksonia wyrosła przecież na górnictwie, a złoża węgla i metali szlachetnych dawały miejscowym utrzymanie przez wieki. Dziś nie działa tu już żadna kopalnia ale mimo tego górnicze tradycje dalej są w regionie żywe. W okresie okołoświątecznym celebruje się je w Saksonii w sposób szczególny. Świąteczne światełka traktowane są tu jako niezbędny atrybut górnika, któremu kiedyś rozświetlały ciemność kopalnianych korytarzy a w ciemne zimowe wieczory wskazywały drogę do domu. To właśnie także i na tę pamiątkę w oknach saksońskich domów stawia się dziś osadzone na bogato zdobionych drewnianych łukowatych podstawkach świąteczne świeczki. Tradycyjne saksońskie światełko znalazło się też w ustawionej na budziszyńskim rynku bożonarodzeniowej szopce.

W czasie adwentu przez uliczki saksońskich miasteczek przechodzą górnicze marsze i parady, którym towarzyszą górnicze pieśni, utożsamiane tu z okresem Bożego Narodzenia. Mi udało się trafić na koncert miejscowego zespołu Bergsänger Geyer, który, kultywując dawne tradycje górniczej pieśni ze świątecznej sceny na budziszyńskiej starówce, wprowadził mnie tamże w świąteczny nastrój.

Jedną z ciekawostek historii saksońskich kopalni jest dawna tradycja Mettenschicht, czyli ostatniej szychty przed wigilią, po której górnicy zasiadali do wigilijnego poczęstunku.

Na tę pamiątkę w nieczynnych już kopalniach organizuje dziś wigilijne spotkania dla mieszkańców i turystów. Prowadzą je byli górnicy, na stołach pojawia się górnicza zupa z soczewicy, a górnicza orkiestra przygrywa charakterystyczny marsz sztygara

Saksończycy wciąż pielęgnują też tradycje wigilijnej kolacji zwanej tu Neinerlaa. W jej trakcie podaje się dziewięć dań – eintopf z grochu albo soczewicy, bratwurst, szmurowaną wieprzowinę z kluskami, duszoną kapustę kiszoną, piklinga z sałatką jabłkową, sałatkę ziemniaczaną, kraszoną kaszę a na deser zupę z dzikiej róży i Semmelmilch – moczone w mleku bułki z bakaliami.

Podobne dania i przekąski podawane są w saksońskich restauracjach oraz na saksońskich jarmarkach adwentowych. Ten w Bautzen, który odwiedziłem, jeden z najstarszych w Europie, zwany Jarmarkiem Wacława, uraczył mnie duszoną w czerwonym winie sarniną z dodatkiem czerwonej kapusty i żytniego chleba. Spróbowałem tu też wypiekanej w opalanym drewnem piecu rolady chlebowej z faszerunkiem z szynki i cebuli. Skusiłem się i na prostą acz tradycyjną kiełbasę z Bautzen, którą podaje się tu z wyrabianą w Bautzen tradycyjną musztardą. Mimo polowych warunków jarmarku do żadnego z podanych mi dań nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Ba, z radością powtórzyłbym każde z nich i to po dwakroć!

Aby nieprędko zapomnieć klimat saksońskich Świąt, w drogę do domu zabrałem ze sobą spory zapas miejscowych specjałów. W moim podróżnym plecaku pomieściłem cała górę tradycyjnych pierników ze starej wytwórni w Pulsnitz (Połčnicy) w kliku odmianach – polewane czekoladą precle, przekładane wiśniami sztabki oraz pakowane w gustowne tutki porzeczkowe kostki w czekoladzie. Ze stoiska Fleischerei Wätzlich z wędlinami zabrałem miejscowy Mettwurst i domowe Salami – zupełnie różne od włoskiego pierwowzoru. Każdy, kto kiedyś próbował tej niemieckiej mimo wszystko kiełbasy wie, że rzecz warta jest grzechu.

Jeśli uda się wam przeżyć Sylwester Marzeń w Zakopanem, wejść na pokład TLK Oscypek-bis, a potem umyć się w końcu w domu i zapaść w błogi sen, po przebudzeniu w roku nowym pomyślcie, czy końcówkę tegoż nie warto może spędzić właśnie w Saksonii? Woda jest tam na pewno, a i do jedzenia coś się znajdzie.

Glück auf!

  1. Mam pytanie Artur, jak dostałeś się do Saksonii, jadąc z Wrocławia? Czy pociąg Wrocław-Drezno ciągle jeździ? Pytam, bo sam miałem się wybrać w najbliższych tygodniach w tamtą stronę, mam brata we Wrocławiu, więc chciałem skorzystać z okazji. Pociąg kiedyś jeździł, ale wydaje mi się, że został skasowany. Będę bardzo wdzięczny za pomoc.
    Co do samej Saksonii, nie byłem, przejeżdżałem, ale znam na tyle dobrze regionalia niemieckie, że mogę powiedzieć, że Saksonia jest, obok Bawarii i Nadrenii-Północnej Westfalii oraz Badenii-Wirtembergii najciekawszym kulinarnie landem RFN.

  2. Jakubie, oczywiście, chętnie odpowiem. Od nowego rozkładu jazy połączenie bezpośrednie Wrocław-Drezno, na szlaku którego leży Bautzen, zostało podzielone. Odcinek od Wrocławia do Węglińca i z powrotem prowadzą Koleje Dolnośląskie bardziej pojemnymi i szybszymi (zelektyfikowanymi) składami niż poprzednio (szynobusy spalinowe niemieckiej spółki Trilex). Odcinek do Węglińca do Drezna w dalszym ciągu prowadzą szynobusy Trilex, co najprawdopodobniej spowodowane jest brakiem elektryfikacji tego odcinka. Zmianę wprowadzono dlatego, że niemieckie szynobusy nie mieściły tłumu polskich pasażerów wyjeżdżających z Wrocławia niekoniecznie aż do Goerlitz czy Dresna ale choćby do Legnicy. Teraz odcinek do Węglińca pociąg przejeżdża szybciej i wygodniej. Oznacza to, że w Węglińcu, stacji skądinąd imponującej acz niesłychanie zapuszczonej, trzeba się przesiąść – zazwyczaj wystarczy przejść na drugą stronę peronu, choć czasami trzeba przemieścić się z dziwacznego peronu położonego niemal poza dworcem do centralnej części (może chodziło o względy bezpieczeństwa, wszak polski podróżny lubi tratować się przy przesiadkach, co sam widziałem). Od granicy w Goerlitz Niemcy wzmacniają swój szynobus o drugi bliżniaczy, jeśli jest taka potrzeba, więc podróż w części niemieckiej jest zupełnie komfortowa, składy mają też małe sekcje klasy pierwszej (po polskiej stronie taka możliwość nie występuje, między Węglińcem a Zgorzelcem jedzie pojedynczy i bywa zapchany). Ceny biletów zależą od oferty, są specjalne bilety np Euronysa albo weekendowe Kolei Dolnośląskich. Do Goerlitz, a stamtąd dalej w kierunku Drezna można też dojechać z Jeleniej Góry. Trasa jest krótsza. Oferty specjalne są ograniczone obszarem, na przykład Bilet Euronysa obowiązuje do Bishopswerda (zdaje się że to trzy stacje przed Dreznem, dwie za Bautzen), od strony Wrocławia od Bolesławca a od strony Jeleniej Góry od samej Jeleniej Góry. Są też specjalne bilety Wrocław-Drezno.
    Jeśli masz jeszcze jakieś pytanie, zadaj, praktyczne informacje rzeczywiście mogą być przydatne czytelnikom, więc warto je tutaj roztrząsnąć 🙂
    Miłej podróży!

  3. Super, dzięki za obszerne wyjaśnienie. Te specjalne bilety Wrocław-Drezno to czego dotyczą? Bo czytałem, że te bilety można kupować w kasach międzynarodowych na terenie całego kraju. Mój brat, parę lat temu, jechał szynobusem bezpośrednim z Wrocławia do Drezna, stąd moje pytanie. Nie lubię trochę kombinowania na trasach międzynarodowych, wolałbym, żeby do granicy można było dojechać bezpośrednio z Wrocławia. Mam rodzine w Wałbrzychu i wielokrotnie jeździłem pociągiem, choć dawno, na trasie do Jeleniej Góry.
    Cały czas się zastanawiam nad opcję podróży bo chce pojechać do Berlina, prawdopodobnie wybiorę tą opcję, pomyśle jeszcze.
    Jeśli opcja Wrocław-Drezno wchodziła by w grę, to zapewne odwiedzę też opisywany przez Ciebie Budziszyn. Chcę kupić olej lokalny który tam produkują, w dodatku mają w tamtych okolicach lokalnego sękacza.
    Podróz planuje pod koniec stycznia lub na początku lutego, więc mam czas, chce poświęcić ok. tygodnia na całość, wliczając w to dojazd i wyjazd z Lublina.

    • Bilet Wrocław-Drezno dotyczy przejazdu tam i z powrotem (około 100 zł, na stronie KD powinna być dokładna oferta, można go kupić w kasie KD np we Wrocławiu). Jeśli planujesz jechać konkretnie do Drezna to wydaje się to być dobra oferta. Jeśli bliżej, wówczas warto rozważyć Bilet Euronysa, który za 25 zł daje możliwość całodziennego przemieszczania się w obszarze objętym ofertą (ale nie dotyka on ani Wrocławia ani Drezna, za to sięga Jeleniej Góry). Do Berlina można teraz dojechać z Wrocławia pociągiem OEBB (Koleje Austriackie) EN Nightjet relacji Wien-Berlin (odjazd z Wrocławia rano, z Berlina wieczorem – prowadzi kuszetę i wagon sypialny). Z Lublina do Wrocławia jest kawałek, może więc warto rozważyć weekendowy bilet PKP Intercity (111 zł w klasie 1 na siec pociągów rządowych) i pojeździć sobie przez jakiś (dłuższy) weekend?
      O przesiadkę w Węglińcu zupełnie się nie martw, potraktuj ją jako okazja na chwilę na świeżym powietrzu, zawsze miło chwilę rozprostować kości. Czas na przesiadkę to około 5 minut, w zupełności starcza, w razie opóźnień pociągi Trilex i KD oczekują na siebie nawzajem. Poza tym w podróżach koleją przesiadki to jedna z (licznych) podróżniczych wrażeń i emocji 🙂

      • Powiem Ci, że przeszukałem trochę różne rozkłady i nigdzie nie znalazłem informacji na temat pociągu relacji Wrocław-Drezno. Koleje Dolnośląskie mają jedynie połączenia do Węglińca.
        Inna sprawa, że więcej informacji będę mógł zasięgnąć w kasie międzynarodowej, ale to będzie musiał się wpierw do takowej udać.

  4. Podróż do Drezna odbyłem, wszystko odbyło się w cywilizowany sposób. Połączenie Wrocław-Węgliniec-Drezno jest trochę nie bardzo, ponieważ pociąg KD Wrocław – Lubań Ślaski, który jedzie przez Węgliniec jest dosyć zatłoczony, szczególnie w w weekendy. Ja jechałem do Drezna w sobotę, wracałem we środę i różnica w obsadzie pasażerskiej była dosyć znaczna.
    Przesiadka w Węglińcu jest faktycznie nieco zabawna, bo ludzie potrafią mięć naprawdę, niezłe toboły ze sobą, szczegónie Ukraińcy. Bilet Wrocław-Drezno i z powrotem kosztował mnie 150 złotych, wiec jest tanio.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―