Idziemy na majówkę!

Skoro doszło do tego, że Polak stąd z Polakiem stamtąd nie ma już o czym rozmawiać, podsuwam trzy skwierczące jak karkóweczka na ruszcie tematy doskonale nadające się na majówkowego grilla

fot. Stephanie Mccabe
fot. Stephanie Mccabe

1. Kogo stać na te dżemy?

Biała kiełbasa miała być szara, a parówki bez chemii – takie było założenie jeszcze niedawno wielce obiecującej i głośnej marki Besos, którą firmowała Magda Gessler. Wkrótce okazało się, że biała jest jednak różowa, a parówki mają dodatki i to całkiem sporo. Może gdyby producent tych wędlin, firma Peklimar, miast modyfikować babcine przepisy Magdy Gessler zmodyfikowała linię produkcyjną, dziś Besos byłoby polską marką eksportową. Dziś słuch o kiełbaskach zaginął, a szkoda, bo sezon na grill właśnie się otwiera i wielu chętnie wrzuciłoby do

fot. Monika Grabkowska
fot. Monika Grabkowska

brą kiełbaskę na ruszt. Tymczasem Magda Gessler postawiła teraz na dżemy i soki pod marką Salon Smaków Magdy Gessler, które poza osobistym wizerunkiem ich ambasadorki ma wyróżniać… bezglutenowość. Plotkarskie media błyskawicznie podchwyciły temat, choć miast na bezglutenowości dżemów skupiły się na ich cenie, alarmując swoich czytelników, że na nowe rarytasy Magdy Gessler nikogo nie będzie stać. Nie szkodzi, bo Magda Gessler ma już kolejny pomysł i w ramach swojego imperium otwiera właśnie sieć restauracji i to, jak sama mówi, nie tylko w Polsce ale na całym świecie. Pierwsza powstaje w Gdyni, w miejscu nieistniejącej od niedawna Open Kitchen.

2. Niepełnosprawni chcą do restauracji!

Nie widać końca protestu opiekunów osób niepełnosprawnych, którzy wraz z podopiecznymi spędzają majówkę na marmurowych posadzkach sejmowych korytarzy. Media publiczne wskazują na troskę i zaangażowanie, z jakimi przedstawiciele rządu i prezydenta podchodzą do problemu, wskazując jednocześnie na zajadłość protestujących i ich postawy zuchwałe, wśród nich głośne oczekiwanie żywej gotówki. Wskazana tu ostentacja traci na wybarwieniu, gdy podejrzymy relację reporterów telewizji prywatnej, którzy poza panią minister i rzecznik, zapytali o zdanie samych niepełnosprawnych. Ci wyjaśniają, że dodatkowe środki potrzebne są im na normalne funkcjonowanie, ot, choćby na okazjonalne wyjście do restauracji. Tymczasem zamiast szansy na odrobinę społecznej normalności w restauracyjnym ogródku niepełnosprawnym oferuje się szansę na cewnik, wózek, ortezę i pieluchomajtki, co głośno ogłasza się w mediach. A że nie wszyscy niepełnosprawni chodzą w pieluchomajtkach i cewnikach? Nic to, mają się cieszyć z tego, co im dają i koniec, a gotówki nie będzie, bo… niepełnosprawni mogą dopuścić się nadużyć. Fakt, gdyby pochłonęli o jednego burgera za dużo, to jeszcze obcy kapitał nadto by się wzbogacił na naszym sukcesie gospodarczym.

3. Polska kiełbasa i rosyjski kartofel

Historia lubi się powtarzać, a ostatnie gastrozamieszki z kiełbasą i kartoflem w tle ilustrują znaną od wieków prawdę, że losy poniewieranej Polski od zawsze rozgrywa hardy Niemiec i podstępny Rosjanin. Głośnym echem odbiła się niedawno afera z niemiecką kiełbasą o polskim pochodzeniu dyskretnie upłynnianą klientom Lidla w Niemczech. Niemieccy miłośnicy wieprzowiny wzięli sobie do serca apele oburzonych producentów rodzimej trzody i jęli bojkotować sklepy tej sieci. W ich przekonaniu niemiecka kiełbasa powinna być niemiecka a nie polska, ale polscy internauci tego przekonania zdecydowanie nie podzielali. Na niemiecki gastrojad odpowiedzieli polskim gastropazurem, w próbę upokorzenia polskiego warchlaka mieszając Izrael, skąd pochodzić ma cichaczem wprowadzany do niemieckich sklepów drób i to nie generując najmniejszego nawet fermentu. Skutek jest taki, że udawana kiełbasa niemiecka z Polski zalega nam teraz w chłodniach. Podobny los spotkał też polskie kartofle w Rosji, które po otwarciu pierwszej rosyjskiej fabryki frytek stały się ofiarą rynkowej ekspulsji. Do tej pory lansujący się pod złotymi łukami Rosjanie chrupali amerykańskie frytki z Polski, a skoro będą teraz chrupać rosyjskie, to nasi producenci już podnoszą rwetes. Pozostaje nam wykazać się zatem gastropatriotyzmem i solidarnie zagospodarować nadwarciańską kiełbasę, której nie chce Niemiec i nadbużańskie kartofle, których nie chce Rosjanin. Okazja jest, bo za pasem wyjątkowo długa i mocno słoneczna majówka. Na balkony marsz i grille w dłoń! Kiełbasiano-kartfolany majdan gremialnie zgrillujmy, ugotujmy i zjedzmy – w imię narodowego interesu, ku chwale ojczyzny, na pohybel zaborcom! Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej! Bo historia lubi się powtarzać.

  1. Akurat w tej sprawie, dotyczącej niemieckiej kiełbasy i polskiego kartofla, to ja się w pełni zgadzam, z Niemcami. Niemcy mają dobre kiełbasy, choć polskie są lepsze, w mojej opinii. Dobrze by jednak było, aby Polnische Wurst było sprzedawana jako Polnische, nie jako Deutsche. W Niemczech, większość sklepów jest niemiecka, w Rosji, większość rosyjska. To tylko w Polsce i innych, dzikich krajach Europy Środkowej, większosć handlu i gospodarek jest w rękach obcych. Stąd nikogo nie powinno dziwić, że niemiecki Lidl, sprzedaje polską kiełbasę, jako niemiecką. Globalny Kapitalizm, w praktyce.
    Co do Gessler, to nie komentuję, nie ma czego. Uważam wręcz, że nie ma co w ogóle zawracać sobie głowy takimi „markami”. Mamy bardzo dobre przetwory owocowe, pochodzące od dobrych przetwórców. Nie ma sensu przepłacać za jakiś pseudo-luksus.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―