Jak uczyć dzieci kultury jedzenia?

Coraz częściej pytamy, jak uczyć dzieci zasad dobrego żywienia i kultury posiłku? Japończycy od lat znają odpowiedź.

fot. Pedro Reyna
fot. Pedro Reyna

Edukacja żywieniowa młodego pokolenia to już konieczność. Jeśli dzisiejsze dzieci mają być w przyszłości zdrowe, muszą nauczyć się jadać świadomie i odróżniać to, co dobroczynne od tego, co niesprzyjające. W szkołach organizuje się pogadanki, czasami warsztaty albo lekcje pokazowe, w telewizji tu i tam pojawia się ekspert, który uczula i zaleca albo wręcz kulinarny program, który pokazuje i zaszczepia. Przesłanie jest proste – zwracaj uwagę na to, co jesz i podejmuj przemyślane decyzje żywieniowe. Wydaje się nam, że temat przerobiony, misja wykonana. A wcale nie.

Skupianie się wyłącznie na materii bez najmniejszych odniesień do kultury to błąd. Jedzenie nigdy nie istniało w izolacji od kultury i nawet jeśli głośno dziś mówimy o wartości żywieniowej komosy, wężymordu czy rokitnika, to nie tyle dlatego, że to składniki lokalne, ale dlatego, że jako takie przez wieli tworzyły podstawę lub tło zwyczajów naszych przodków. Dziś przypominamy sobie o nich, ze zdumiewającą nonszalancją pomijając znacznie, jakie współczesne lokalne produkty miały dla dawniejszej miejscowej kultury.

Japończycy ten związek widzą. Co więcej, ucząc dzieci zasad dobrego żywienia, w naturalny sposób przekazują im też wiedzę kulturową, która ze zwyczajami żywieniowymi jest związana. Załączony film, na którym widać, jak przebiega przerwa obiadowa w typowej japońskiej szkole, doskonale ilustruje ten rodzaj edukacji. Dzieci nie tylko jedzą, ale także przygotowują się do posiłku, pełnia dyżury przy wydawaniu porcji a potem wspólnie sprzątają, segregują śmieci i przygotowują je do odbioru przez firmy recyklingowe.

fot. kadr youtube.com
fot. kadr youtube.com

Szkoły mają też własne ogródki, w których rosną warzywa i zioła, dzięki czemu dzieci mają okazję poznać podstawowe składniki, z których powstają ich posiłki. Pielęgnują uprawy oraz uczestniczą w zbiorach, co wykształca w nich także szacunek do produktu.

Uczą się też zasad higieny. Każde dziecko ma w tornistrze własne pałeczki, szczoteczkę do zębów, kubek i matę stołową. Na wszystko jest czas. Sama przerwa na obiad trwa w japońskiej szkole 45 minut, a dzieci zasiadają do obiadu nie w stołówce a we własnych klasach.

fot. kadr youtube.com
fot. kadr youtube.com

Wszystko to brzmi trywialnie, ale tylko na pozór. Jak się taki japoński lunch ma do polskiego obiadu w szkole? Do ścisku w stołówce? Przepychanki w niekończącej się kolejce? Wyszczerbionych widelców i przecieranych szmatą cerat na stołach? Sterty niedojedzonych klopsów walających się po kątach? Presji czasu odmierzanej dzwonkiem? Połykania na czas i ostatecznie niedojadania?

fot. Francois Karm
fot. Francois Karm

Przyglądając się edukatorom żywieniowym w Polsce można odnieść wrażenie, że realizują oni program oparty na założeniu, że jedzenie to warunkowane świadomym selekcjonowaniem przeżuwanie. To jednak coś znacznie więcej – tradycja i obyczaj, bez którego nie można mówić o kulturze posiłku. Może i polskie dzieci rzadziej ostatnio widać z podwójnym cheeseburgerem i szejkiem w ręce, ale to tylko dlatego, że wybierają teraz wieśmaka, bo ma plasterek zdrowego ogórka i kolę, bo zawiera nietuczący słodzik.

A to zupełnie nie o to chodzi.

fot. Adriane Munro
fot. Adriane Munro

Gościem mojej najbliższej audycji w JemRadio będzie dr Igor Lylo z Uniwersytetu Lwowskiego, z którym porozmawiam o restauracyjnych tradycjach Lwowa. Z Panem Makarym skomentujemy rozdawanie ryb w Pruszczu Gdańskim z udziałem posła Jaworskiego, obecność w tymże Pruszczu Magdy Gessler i przemianę Kaskady Smaku w Zawijanego. Na przykładzie polskości masła orzechowego zrecenzujemy narodową aplikację spożywczą. Na premierę zapraszam jak zwykle w środę od 20.00 do 22.00, a na powtórki w kolejne dni tygodnia według ramówki JemRadia dostępnej na radiowym Fanpage. Jak odbierać JemRadio, dowiesz się na www.jemradio.pl

  1. Szkoły powinny uczyć i dbac o zdrowe żywienie dzieci, zastanawiam się czy brak zaangażowania spowodowany jest małą wiedza czy zabobonami. Zrezygnowałam z obiadów w szkole po sprawdzeniu jadłospisu i rozmowie z synem, frytki i hot dog przelały czarę goryczy, a na pytanie dlaczego tak jest usłyszałam „przecież nie będą się zajadały zupą dyniową” a dodam że mój 8 latek czeka na krem z dyni bardziej niż na lody 🙂

    • Ale co jest złego we frytkach czy hot-dogu? Jeśli są porządnie zrobione, z dobrej jakości surowca, można zjeść raz na tydzień.
      Tu raczej chodzi o edukacji kulinarną, której dzisiaj już niestety nie ma. Kiedyś, na technice, bodajże w 6 albo 7 klasie podstawówki, uczyli nas gotowania, robienia naleśników. I bardzo mi się to podobało. Dzisiaj uczy się jedynie tego, by być dobrym niewolnikiem, oj, pracownikiem. Biernym, miernym, ale wiernym.

      • W jedzeniu jako takim nie doszukiwałbym się elementu „złego”. To, co złe to nieprawidłowe podejście do żywienia, jedzenie w biegu, bezmyślnie, byle czego i w zbyt dużych ilościach. Ze swojej strony dziwię się, że na fali zmian w polskim szkolnictwie wciąż nikt nie myśli o wprowadzeniu zajęć ze stylu życia, w tym z żywienia. Z drugiej strony – kto miałby je prowadzić? Dietetyczki z programów śniadaniowych, które określają drożdżówkę mianem bezwartościowej, a margarynę zalecają dzieciom? Takie specjalistki mogłyby zgotować nam więcej problemu niż pożytku.

        • Jest przecież cała masa absolwentów Nauk o Żywieniu. Jak chodziłem do studium zawodowego, to zajęcia prowadziły nauczycielki z takim wykształceniem. Jest to kwestia jedynie zmiany podstawy programowej. Trzeba by wysłać taki oficjalny list do MEN, może na kanwie zmian, ministerstwo weźmie pod uwagę. A może czas na zbieranie podpisów pod Obywatelskim Projektem Wprowadzania Nauki i Żywieniu od 4 klasy podstawówki (czyli już po nauczaniu zintegrowanym).
          Do tego jednak potrzeba organizacji i ludzi, ale pomysł wart rozważenia.
          Można by wysłać jakieś zapytanie, do jakiegoś posła, np. z Kukiz’15, bo tam, faktycznie jest chyba najwięcej osób, myślących otwarcie.

          • Można by wysłać list do posłanki, zajadającej się kebabem w Sejmie. Pani Pawłowicz co prawda jest zajęta na razie, analizą skutków członkostwa w UE (jest jednym z niewielu posłów, której opinie na ten temat, w pełni podzielam), a to ma robić do końca roku. Potem móżna by zainteresować ją, w końcu przydałaby się debata kulinarno-żywieniowa w Sejmie.

  2. Nie słuchałem audycji (nigdy nie znajduje czasu o tej porze), ale dodam od siebie, ze ta aplikacja POLA to padaka, mówiąc po młodzieżowemu.
    Użyłem tego kilka razy, kosztowało mnie to trochę, bo naliczyło mi jakiś dodatkowy transfer. I dowiedziałem się tego, co i tak wiem.
    Niemcy z telewizji MDR wyśmiali to, właśnie na przykładzie masła orzechowego. Dla mnie, masło orzechowe nigdy nie będzie polskim produktem, bo surowiec nie pochodzi z Polski. A polski produkt, to taki, który jest: produkowany w Polsce, z polskich surowców, polskimi rękoma.
    Pokażcie mi taką aplikację, która sprawdzi, czy firma x, produkuje z polskich surowców, a nie „unijnych” albo że zatrudnia, legalnie Polaków, zamiast, Ukraińców/innych imigrantów, na czarno. Bo sam znam multum przypadków „polskich biznesmenów”, którzy wolą zatrudniać obcego niż Polaka, bo tańszy.
    Ta aplikacja służy jedynie polskim biznesmenom, a nie polskiej gospodarce. To nie biznes tworzy miejsca pracy, ale klienci, którzy większości są zwykłymi, Polakami, zarabiającymi po 300-500 euro. Taka „patriotyczna aplikacja” powinna pokazywać, średnią pensję na rękę w firmie, wówczas mógłbym wydać więcej na produkt. Dawanie na kolejnego SUVa czy wakacje w Afryce, mnie nie interesuje, uważam, to za wspieranie patologii i pasożytnictwa a nie patriotyzm gospodarczy.

  3. Wiele rodziców powinno to przeczytać… Ostatnio natrafiłem na przypadek, gdzie w restauracji dziecko rzucało jedzeniem w innych gości. Jest to dla mnie wciąż niewyobrażalne, no po prostu nie umiem tego przełknąć. Cała rodzinka niestety nie została wyrzucona, a dziecko nie było znowu takie małe, może kończyło już podstawówkę, więc moim zdaniem powinno już dawno być nauczone kultury osobistej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―