Tak nas wszyscy oszukują

Żywność jest coraz bardziej przetworzona. Coraz więcej w niej chemii. Jest coraz mniej zdrowa. Pełno w niej glutenu i glutaminianu. Już nie wiadomo, co jeść, bo oszust oszustem pogania. Kłamią, sypią, trują. Może lepiej odmówić jedzenia i umrzeć naturalną śmiercią? Czujemy się oszukiwani. truciznaStraszenie jedzeniem stało się ostatnio normą i choć współczesna żywność jest bezpieczna jak nigdy w historii, mnożą się doniesienia o jej szkodliwości, chorobotwórczości a nawet zabójczości. Tymczasem o zgonach spowodowanych na przykład jadem kiełbasianym nie słyszano od dawna, a zatrucia pokarmowe, powszechne jeszcze kilkanaście lat temu, są dziś tak rzadkie, że o pojedynczych przypadkach informuje się w mediach. A jednak straszenie jedzeniem ma wzięcie, na co wskazuje wysyp wszelkiej maści doradców żywieniowych, ekspertów i dietetyków, którzy dowodzą, że współczesna żywność jest szkodliwa. Ponieważ każdy przestrzega przed czymś innym, toteż odbiorcy przekazu mogą swobodnie wybrać, w które strachy chcą wierzyć.

Niewykluczone, że taka jest natura człowieka i po prostu lubimy się bać. Nauka i postęp technologiczny uodporniła nas na wszystkie tradycyjne strachy. Szkiełko i oko prześwietliło każdego ducha, komisyjnie otwarto wszystkie mumie, kruki nie dziobią, roje nie atakują, wilcy trzymają się z daleka, nawet o wilkołakach jakoś nie słychać.

Cukier - krzepi czy truje?
Cukier – krzepi czy truje?

Strachy najlepiej podsycają emocje, a dziś emocje sprzedają się lepiej niż fakty, co wyraźnie widać w mediach. No to dawaj, straszymy. Najpierw cukrem. Kiedyś krzepił, dziś zabija – otyłość, choroby serca, rak trzustki. Potem solą, bo to biała śmierć – kłopoty z ciśnieniem, chore nerki, zgon. Następnie mlekiem, bo też białe, obciąża jelita i nie chce się trawić. Wreszcie chlebem, bo ma gluten, a ten dziś przeraża jeszcze bardziej niż sam glutaminian. Co prawda nikt nie widział ani glutenu ani glutaminianu, ale wszyscy mają pewność, że oba muszą mieć formę białego proszku. O Boże, toż to prawie heroina! chleb-gruczenski Masowym fobiom na punkcie jedzenia paradoksalnie pomagają fakty, bo wszystkie te produkty rzeczywiście w pewnych kontekstach szkodzą. Niektóre, takie jak laktoza czy gluten, tylko tym, którzy cierpią na nietolerancje żywieniowe, a pozostałe, jeśli są spożywane w nadmiarze. Ale prawda jest też taka, że szkodzi nawet zwykła woda. Udowodniono, że wypicie ośmiu litrów wody naraz powoduje śmierć. Kto jest w stanie wypić naraz tyle wody? No właśnie.

Powraca więc pytanie o ilość, ale takich pytań nikt nawet nie zadaje, bo przecież nieważne są fakty, ważne jest zamieszanie. A skoro tak, to co tam, wypowiem się, nawet jeśli nie wiem. Tak uważają blogerzy i to na blogach jest najwięcej przykładów takich wypowiedzi. Bloger z definicji nie jest ekspertem, wypowiada się subiektywnie, więc znać się nie musi, a czytelnicy nie mogą mieć mu tego za złe, no chyba że chcą zostać zwymyślani „od hejterów”. Zatem za złe nie mają, ba, co więcej, potwierdzają te subiektywne osądy w komentarzach, czym uwiarygodniają przekaz.

Trucizna?
Trucizna? / fot. Adam Engelhart

Olej rzepakowy zawiera tłuszcze trans, soki owocowe są oszukane, pieczywo w supermarketach jest gorsze niż w piekarniach, syrop owocowy ma za mało maliny a sieć barów fast-food nabiera gości na szóstą kawę gratis – donosi pewien bloger, codziennym oszustwom sklepowo-gastronomicznym poświęcając oddzielny wpis. Obrazoburcze tezy błyskawicznie generują zainteresowanie, a w podziękowaniu za ujawnienie potajemnie skrywanych faktów ponad setka internautów zostawia swoje komentarze. Nareszcie ktoś powiedział prawdę! Popieramy! Brawo za odwagę! Podziw!

Na rojenia autora zareagował właściciel jednej z marek, którą bloger ukazał w swoim zestawieniu jako oszusta, zarzucając sprzedawanym pod tą marką sokom, że nie są tym, czym są, pewnie dodano do nich cukier a może nawet i kwas. Zdumiewające, jak łagodnie do sprawy podszedł właściciel marki. Cierpliwie wyjaśnił, że w całej Unii Europejskiej obowiązuje zakaz dosładzania stuprocentowych soków oraz dodawania do nich wszelkich obcych substancji. Bloger zamieścił to wyjaśnienie ale i swoje usprawiedliwienie – bo mu się zdawało, dlatego tak napisał.

Rzepak / fot. Paul (flickr)
Rzepak / fot. Paul (flickr)

Zdawało mu się też, że w procesie produkcji oleju rzepakowego pojawiają się w nim tak zwane tłuszcze trans. Faktem jest, że wykazano, że izomery trans mają zgubny wpływ na zdrowie człowieka, ale faktem nadrzędnym jest to, że olej rzepakowy ich nie zawiera. Powstają w procesie produkcji margaryn, nie podczas rafinacji oleju. Ale co tam, dobrą robotę chłop robi, skoro mu ludzie dziękują!

Ci, którzy mają konto na Facebooku i interesują się żywnością, mogli ostatnio natrafić na mocno promowany profil „Czarna lista zakupów” . Od powstania profilu w lutym polubiło go ponad 150 tys. osób. To bardzo dużo jak na zamieszczonych tam 20 postów. No ale skoro ludzie łakną prawdy, to autor im jej dostarcza. Upublicznia zatem, ze śledzie w sosie musztardowym zawierają benzoesan sodu, napoje w kartonie mają acesulfam K, nektar owocowy ma tylko 20 procent soku a osławiony już tatar z Sokołowa – a jakże – zawiera glutaminian sodu i konserwanty! Szokujące! Honorowo zginę od jadu kiełbasianego, a kiełbasy z konserwantem nie tknę! Bo nie! I już!

Tatar
Tatar / fot. cyclonebill

Radosnej twórczości typu „nie, bo nie!” towarzyszy bliźniaczy profil pod nazwą „Biała lista zakupów”. Skoro powiedziało się 150 tysiącom „lubiących”, jakich 20 produktów nie mają kupować, to należy ich też poinstruować, co kupić w zamian. Biorąc pod uwagę, że ten profil zawiera ledwo osiem wpisów i poleca tylko cztery produkty, 80 tysięcy polubień to ogromna liczba. Skąd się wzięły? Potęga promocji! Wolna amerykanka w wypowiadaniu się na tematy, o których nie ma się pojęcia, jest legitymizowana działalnością specjalistów, od których wypadałoby spodziewać się wyłącznie fachowej wiedzy. Tymczasem bywa, że ci opowiadają takie androny, że gdyby zdecydowali się założyć poświęcony im profil na Facebooku, od razu zebraliby jakiś milion fanów, oczywiście z pomocą stosownej promocji.

fot. player.pl
fot. player.pl (kadr z programu)

Oto w jednym z odcinków programu konsumenckiego „Wiem, co jem” poświęconemu przekąskom, występująca jako ekspert pani dietetyk oświadcza, że ser w sosie serowym do chrupek nachos nie jest prawdziwy. Skoro nie jest prawdziwy, to musi być sztuczny. Ktoś widział kiedyś sztuczny ser?

Sery
Sery (Gruczno 2014)

O ile nieprawdziwość sera można zrzucić na karb nieprecyzyjnego określenia pani ekspert, to głośna ostatnio kampania reklamowa preparatów magnezowych, które, w odróżnieniu od konkurencji, zawierają prawdziwy magnez, jest autentyczną manipulacją w świetle reflektorów. W przyrodzie nie istnieje podział na naturalny i sztuczny magnez, bo magnez to po prostu magnez. Podobnie nie istnieje też w przyrodzie zjawisko „zakwaszonego” organizmu, choć reklamy dowodzą, że istnieje na nie antidotum. Cierpiący na zakwaszenie wybierają zatem magnez naturalny i, już odkwaszeni, są przekonani, że dokonali lepszego wyboru. Wreszcie mogą zająć się syndromem niespokojnych nóg.

nachos / fot. KittyKaht
nachos / fot. KittyKaht

Widz oczekuje prostych rozwiązań, więc wspomniana już pani dietetyk, poproszona przez Kasię Bosacką o poradę, co warto przekąsić i popić podczas seansu w kinie, jasno wyklucza soki owocowe, bo zawierają cukier, a cukier spożyty wieczorem łatwo przekształca się w tkankę tłuszczową. Za zdrową przekąskę uznaje smażony na oleju kokosowym popcorn, a zaraz po nim poleca nadziewany wafelek, który jest lepszy od czekolady, bo to… wafelek. Nie wymyślam, możecie sprawdzić, takich porad pani dietetyk udziela dokładnie w dwunastej minucie programu. I kto jej coś zrobi?

  1. NIestety, Pan przeciwstawia ignorancję części blogerów (bo kto teraz ma rzetelnie edukować ludzi na temat żywności? Państwo umyło umyło ręce, a korporacjom to nie nie na rękę), kompletnej wierze w to, co mówią Panu supermarkety. Co to znaczy, że nikt nie widział glutaminianu czy glutenu? to znaczy że go nie ma? Żywność jest superbezpieczna? W Polsce nawet nie udało się wyeliminować głupiej salmonelli z jajek, nie mówiąc o skandalach ze zgniłymi jajami czy solą drogową (nawet nie poznaliśmy nazw wytwórców, bo to nie na rękę ministerstwu rolnoctwa). GLuten szkodzi nie tylko tym, co mają celiakię ale może też szkodzić tym, którzy jedzą jedynie chleb na polepszaczach, i który w ogole nie podlega fermentacji, jak wchodzę do lidla to mdli mnie od zapachu tego polepszanego chleba. Proszę sobie poczytać książki wydane na rynku brytyjskim o żywności, a rynek brytyjski jest o wiele bardziej opanowany przez supermarkety i wielkich producentów: np Shopped: The Shocking Power of British Supermarkets i nie przeciwstawiać jednej ignorancji drugiej czyli swojej.

    • A kogo obchodzi ten totalitarny, chory kraj pod nazwą Wielką Brytania?? Zawsze byłem anglofobem/brytofobem, ale to co odwalono przy okazji referendum w Szkoci przelało czarę goryczy. Media brytyjskie i tamtejsze zasady to najbardziej barbarzyński przykład neo-komunizmu/neo-nazizmu, mataczenie, malwersacje, fałszowanie wyborów, propaganda.
      Zresztą Polska ma bardzo słabe związki ekonomiczno-gospodarcze z Anglią, mimo dużej Polonii, dla Polski krajem nr. 1 są niestety Niemcy i jak popatrzeć na rolę Niemiec/Austrii w naszej gospodarce, takze spożywce to widać, że od nich jesteśmy uzależnieni, najbardziej i to co się u nich dzieje, wpływa na nas najbardziej. Stąd, jeśli już ktoś chce czerpać jakieś wiadomości „z Zachodu” to zamiast jakichś Angoli, popatrzy na Szwabów. Ja się sporo rzeczy dowiedziałem, np. wiele rzeczy, które nie sprzedają się w tamtejszych Lidlach, Rossmanach idzie do Polski,czasem za wyższą cenę, choć gorszej jakości. To, że Tesco sprzedawało w Polsce chłam, które Polacy czy Pakistańczycy nawet nie chcieli tam kupować to chyba rzecz znana.
      Niestety, te wszystkie oszustwa są głównie wynikiem „zachodyzacji” czy też zwyczajnej kolonizacji Polski (i innych krajów postkomunistycznych)przez Europę Zachodnię/UE. Chcieli Polacy wchodzić do Eurokołchozu, to niech teraz piją te bełty. Ja byłem przeciw, mam czyste sumienie.

      • Mam prostą radę, dla użytkownika/użytkowniczki, przestań kupować u Szwaba czy Angola, tylko kupuj u Polaka, w Społemie chociażby. Chleb mają zawsze pierwszej klasy, przynajmniej u mnie. Niestety, najbliższy Społem jest daleko, ale mam w pobliżu dwa polskie sklepy, w tym jeden polski, choć od niedawna litewski, z własną piekarnią. Chleb z Aldika czy Stokrotki, o Społemie nie mówiąc a chleb z Biedronki, Tesco lub Lidla to dwa różne światy, podobnie jak większość produktów. Choć trzeba przyznać, że i okupanci czasami zaoferują coś dobrego, najczęściej polskiego lub czeskiego, litewskiego, węgierskiego lub słowackiego.

  2. A ja mam od zawsze żelazną zasadę: Każdy ma własną wolę, wolną wolę, a jeśli jej nie ma, to niech o nią walczy. I niech każdy robi to co chce, o ile nie szkodzi innym lub zbiorowości, jeśli nawet nie wie o tym, że szkodzi, to niech się dowie. Akurat w spożywaniu, tak jak w konsumpcjonizmie, każdy robi tak jak chce i wszelkiego rodzaju „bojkotu, czarne/białe listy” są g… warte. Ja od czasów jabłkowego embarga zjadłem, 2 jabłka, choć rok temu czy wcześniej zjadłbym parenaście lub paredziesiąt. Piwo sobie pije takie jakie chce, wódki nie pijam, bo nie lubię, mięso jadam, kiedy chce, bo mało i mam w nosie jakieś nawoływania do „ochrony zwierząt”. Nie przeszkadza mi nawet GMO, a „ekożywności” z certyfikatami praktycznie nie jadam, bo w nią nie wierze i mam lepszą alternatywę.
    Tu chodzi wyłącznie o kasę i nic więcej. Gdyby tego wszystkiego nie było, nie byłoby rozwoju, wzrostu ekonomicznego, innowacji, a przecież w dzisiejszych czasach liczy się aby wszystkiego było więcej, szybciej, lepiej. Ludzkość stoi po prostu na takim, chorym etapie rozwoju, konsumeryzmu i ten etap minie za ileś tam dekad czy wieków. Mi to lata, robię co chcę.

  3. oho, pan Mateusz z 16zasad się chyba odezwał 🙂 Śmieszą mnie ci wszyscy antyglutenowcy (tak wiem, celiakia istnieje ale przecież to są promile społeczeństwa…) – proszę zrobić sobie Wiener Schnitzel bez udziału glutenu – POWODZENIA 🙂

      • Szanowna tess, nie wiem czym są te słowa na „H” o które mnie posądzasz, ale z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że promile w twoim życiu występują w nadmiernych ilościach przekształcając się w procenty! Uważaj, bo to niebezpieczne!

  4. Niestety, właśnie przeczytałem tragiczną wiadomośc. Hanna Szymanderska zginęła w wypadku.
    Moim zdaniem, największa osobistość gastronomiczo-kulinarna w Polsce, od której, wszystkie „eksperty” mogli się uczyć. Wielka szkoda, niech spoczywa w pokoju.

  5. Fakt, zatrucie jadem kiełbasianym wyeliminowano. Dziś umieramy na cukrzycę, zawały, udary i miażdżycę…i to zasługa owej „superbezpiecznej” żywności….świat idzie do przodu, nauka odkrywa coraz to nowsze fakty z dziedziny żywienia, warto się otworzyć, a nie tkwić w epoce, gdy jodowanie soli kuchennej było najbardziej zbawiennym odkryciem, bo uratowało nas przed niedoborem tego pierwiastka 😉 pozdrawiam!

    • Od tego „postępu” właśnie te wszystkie choroby, które pani napisała. 100 lat temu, czy nawet 50 na te rzeczy ludzie nie umierali, choć umierali na co innego. Nauka odkrywa coraz to nowe rzeczy, dlatego trzeba być sceptycznym, gdyż, to co wynajdzie jutro, może się okazać dużo gorszym od tego co jest dzisiaj, a pojutrze mogą wymyśleć jeszcze co innego.
      Konserwatyzm, czasami wręcz reakcjonizm jest tym, co dominuje w myśleniu narodów Azji, najinteligentniejszych narodów świata, które są zarazem najzdrowsze na świecie. Wybieram więc reakcjonizm, postęp chowam głęboko do kieszeni.

    • To, że ludzie umierają na cukrzycę i zawały to nie zasługa żywności jako takiej, tylko obżarstwa. Szkodzi wszystko, nawet woda, o czym wszak piszę. Jest takie stare powiedzenie: 'wszystko jest dla ludzi” – ale w odpowiednich limitach. Od bułki z dżemem się nie umiera, podobnie jak od kieliszka wódki, ale jeśli będzie się ładowało w siebie tony słodyczy, tzw. szybkiego jedzenia o kiepskim składzie, najpewniej skończy się tak, jak gdyby poić się hektolitrami spirytusu.

      Ten tekst nie jest o tym, że pieczywo z Lidla jest lepsze ani próbą rozliczania tych, którzy używali soli drogowej (i już nawet nie chodzi o to czy ta sól drogowa była potencjalnie toksyczna czy nie), tylko o tym, że z jednej strony coraz więcej osób ma mentalne uczulenia na jedzenie, a z drugiej słucha głupot, które beztrosko rozsiewane są tu i ówdzie, często nawet przez specjalistów.

      A Pan Tomasz się przeklika tutaj https://krytykkulinarny.pl/category/fakty-i-mity/ to będzie wiedział, z kim usiłuje polemizować

      • Obżarstwo obżarstwem, bardzo często chorują ludzie, którzy wcale nie mają nadwagi, a na obżarstwo ich najzwyczajniej w świecie nie stać. Tania żywność jest produkowana z najgorszych dostępnych surowców, których wpływ na zdrowie jest niestety bardzo szkodliwy. Tanie parówki, tanie pieczywo, tanie „gotowce”, konserwy, przetwory mleczne, superpromocje w tanich fast-foodach, na które kazdy niezależnie od zasobności portfela może sobie pozwolić…wszędzie syrop glukozowo-fruktozowy, glutaminian sodu, tłuszcz…proszę mi wierzyć, wcale nie trzeba być „grubasem” i „obżartuchem”, żeby odczuwać na sobie skutki działania tej współczesnej „superbezpiecznej” żywności. I mówię to na podstawie swojego zawodowego doświadczenia. Dlatego powtórzę raz jeszcze: warto się interesować, czytać, zastanowić i otworzyć, a przede wszystkim myśleć. Prawda leży zawsze po środku 🙂 Pozdrawiam!

        • Zgadzam się z Panią, na rynku jest masa produktów niskiej jakości i spora grupa odbiorców, która nie może (z racji zamożności) lub nie umie (bo się nie interesuje, nie wie, jest jej obojętne) na takim rynku odpowiedzialnie poruszać – i tutaj pełna zgoda, ja ze swojej strony staram się zawsze uczulać na prawidłowy, rzetelny i rozsądny dobór tego, co jadamy. Każdy ma oczywiście prawo wybrać.

          Rzecz nie w tym, co jest na rynku i co wybieramy, ale w tym, czym się kierujemy dokonując wyborów. To podkreślam w tekście bardzo wyraźnie. Jeśli obejrzy Pani załączony film, a właściwie jego fragment od 13 minuty, jak skomentuje Pani porady pani dietetyk, która poleca jeść wafelki i popcorn na oleju kokosowym? Co powie Pani na wypowiedź blogera, który głosi, że w oleju rzepakowym są tłuszcze trans? Tu nie ma żadnej prawdy, żadnego środka, tu jest dezinformacja. Taka XXI-wieczny ciemnogród.

          I jeszcze na dodatek brykający! 🙂

          • W pełni popieram.
            W ostatnim Newsweeku jest artykuł, którego temat jest od dawna znany w krajach rozwiniętych, szczególnie USA, a mianowicie, że otyli są dzisiaj ubodzy, a szczubli (i wysportowani)zamożni.
            Jak popatrzymy na koszyki w marketach to widzimy, co kto bierze. Mnie szok czasami bierze, jak widzę osoby wyglądające na emerytów, którzy wsadzają do koszyka po 10-20 średniej jakości czekolad.
            No, ludzie, ja wczoraj zjadłem pierwszą kupioną samodzielnie czekoladę od roku chyba albo i więcej. Słodyczy nie jadam w ogóle, bo wiem, że jeśli zjem sporo, to potem muszę jeść znów, stopniowo coraz mniej, bo dopada mnie „cukrowy głód”, podobny do takiego, który spotyka nałogowego palacza.
            Jak widze ludzi, którzy nie wyglądają na zamożnych, którzy wsadzają 3-4 napoje kolorowe, średniej jakości i ani jednej wody mineralnej (które i tak jest tańsza, w najdroższej wersji niż tani napój)to zdziwienie mnie również ogarnia.
            Jest takie powiedzenie „biednego nie stać na oszczędzanie” i ja się z tym zgadzam, np. w przypadku piwa czy takich produktów, które spożywa się wyłacznie dla przyjemności. Nie lepiej ograniczyć to w ogóle i kupić sobie na weekendzie 2-3 razy droższe, niż codziennie kupować tanie i badziewne? Taniej wyjdzie a i większa przyjamność. Przynajmniej dla mnie, chyba nie dla większości.
            I tu jest właśnie pies pogrzebany, dominuje cały czas myślenie post-komunistyczne, „kiedyś nie było, kiedyś nie miałem okazji to teraz musze się nahapać, zanim umrę”. Widać to na każdym kroku, nie tylko w przypadku żywności, ale ogólnie konsumpcjonizmie. Ludzie w krajach rozwniętych wolą oszczędzać niz nadmiernie kupować i wyniki tego są, Polska nie ma w ogóle oszczędności (tak prywatnych jak i firmowych o państwie-bankrucie nie mówiąc), ale masę długów. Włochy, które są w kryzysie, mają jedne z największych oszczędności na świecie, bo tam człowieka bardziej obchodzi dobry posiłek niż samochód w garażu.

            • A ta dezinformacja i ten 21 wieczny ciemnogród to rzecz typowa dla dzikich, postkomunistycznych społeczeństw, typu Polska, Rosja, Chiny, Rumunia. Piszę o tym za każdym razem. Ja dziękuję, ale nie chcę „postępu i nowoczesności”, nie chcę „Europy”, wolę mieć mój tradycyjny, konserwatywny zaścianek. Jak myślę o zaćianku i ciemnogrodzie to pierwsza myśl jaką mam przed oczami to Szwajcaria, potem Austria. Wolę taki zaścianek i taki ciemnogród niż tą „postępową Polskę A”.

          • Prawdę powiedziawszy w pełni zgadzam się z Panią Dietetyk w kwestii popcornu na oleju kokosowym. Olej kokosowy – mylnie i niesłusznie traktowany na równi z palmowym, który rzeczywiście jest najgorszym z możliwych wyborów – jest jednym z najzdrowszych olejów. I o wiele bardziej wartościową przekąską będzie zrobiony na nim popcorn, niż paczka chipsów lub nachos ociekające serowym sosem. Co do wafelków to myślę, że w tym przypadku Pani Dietetyk chciała raczej wskazać „mniejsze zło” takiemu zwykłemu zjadaczowi chleba, który na sugestię, by przygotować sobie chipsy z jarmużu, pieczoną ciecierzycę lub choćby warzywa pokrojone w słupki popuka się w czoło.
            Natomiast wypowiedź blogera jest typowym przykładem braku rzetelności informacji, które możemy odnaleźć w internecie. Niestety w tej chwili każdy może napisać wszystko o wszystkim, poprzeć wymyślonymi badaniami „naukowców z uniwersytatu w Bostonie” i puścić to w świat.
            I dlatego zgadzam się Panem, że nie wolno wierzyć każdej zasłyszanej plotce, sensacji i rewelacji. Każdą informację warto samemu sprawdzić i to najlepiej w kilku źródłach. Posłuchac różnych opinii, poczytać wyniki badań, spróbować dotrzeć do prawdy..niestety jesteśmy na to zbyt leniwi i wolimy podążyć za tłumem i powielać ogólnie przyjętą postawę bez chwili refleksji.

            • Nie chcę tutaj rozpoczynać dysertacji na temat kwasów tłuszczowych, bo tę wiedzę nabywałem podczas wielu miesięcy zajęć z Uniwersytetu McGill w Montrealu opartych na metanalizie wszystkich dostępnych badań produktów żywnościowych i nie da się jej streścić w małym komentarzu Zatem krótko: im więcej Omega 6, tym gorzej, im więcej Omega 3, tym lepiej Olej kokosowy ma bardzo niekorzystny współczynnik Omega 6 do Omega 3 (w konkretnie w ogóle nie ma Omega 3).. Za to bardzo korzystny współczynnik ma olej lniany, z orzechów włoskich a nawet nasz poczciwy rzepakowy

              Zapraszam do lektury wpisu poświęconego tłuszczom:

              https://krytykkulinarny.pl/2014/05/fakty-i-mity-7-jaja-oleje-margaryna-i-kwasy-omega/

              Jeśli interesują Panią dokładna tabela wartości Omega6/3 w olejach, proszę przesłać swój email poprzez mój formularz kontaktowy

              • A ja mam lepszą radę, polecam obejrzeć, chociażby ściągnąć z internetu program z Kuchnia+, „Mleko?”, który podałem. To jest szandarowy przykład tego, że NIE MA MOŻLIWOŚCI DOJŚĆ DO POROZUMIENIA W KWESTIACH ŻYWNOŚCI.
                Taki jest sens tego programu, twórca drąży temat, ale na końcu i tak podsumowuje, że KAŻDY MUSI SAM SZUKAĆ DLA SIEBIE, NIE DLA INNYCH, ALE DLA SIEBIE.
                Skończmy więc te wszystkie pseudo-naukowe dywagacje, coś zdrowe, coś niezdrowe. Bo tylu, ilu naukowców, tyle opinii.
                Pisałem przy okazji tego cyklu, który polecam, że „naukowcy chińscy/rosyjscy/indyjscy/itd” moga mieć kompletnie różne zdanie.
                Dzisiaj przeczytałem, że Chiny budując 2 razy większy zderzacz hadronów czy jak to się tam nazywa, niż ten ze Szwajcarii. I DOBRZE, BO NAWET W NAUCE, MUSI BYĆ KONKURENCJA. PRAWDY OBIEKTYWNEJ NIGDY SIĘ NIE DOWIEMY, i to jest jedyna prawda, którą człowiek może posiąść.
                Dlatego właśnie kiedyś postanowiłem, że nie będę publikował na blogu, bo wiem, że od razu znaleźli by się krytykanci. Krytykować należy, ale robić to rozsądnie i w sposób cywilizowany, niestety w Polsce, brak jest kultury dyskusji, a każda dyskusja sprowadza się do przepychanki „kto ma rację obiektywną”.

            • Zgadzam się w tej drugiej części. Dla mnie „jakiś tam uniwersytet” nie jest żadnym autorytetem. Niech pani obejrzy program o mleku, o którym wspomniałem, tam jest taka sieczka na poglądy, że głowa mała. Naukowcy mówią sprzeczne rzeczy, chociaż bazują na długoletnich badaniach. To tak jak w przypadku badania morderstwa gen. Papały, jedna prokuratura jedno, druga prokuratura co innego.
              Jeśli nawet w sprawach tak oczywistych jak „jak powstał wszechświat” nie ma zgody i opinie są sprzeczne (ostatnie mówią o tym, że ten wszechświat przekształcił się z innego, w którym nie było czasu), to jak w ogóle można dyskutować na takie rzeczy jak żywność, co jest szkodliwe, a co nie.
              Wszystko szkodzi, nawet myślenie.

  6. Na pewno warto wiedzieć, co się je i każdy ma prawo do rzetelnej informacji i czytelnego oznakowania produktów. A listy składników zawartych w sprzedawanych w marketach produktach spożywczych często są zaskakująco długie 🙂

  7. Wmawianie, że gluten nie szkodzi, jest cudowny, a w ogóle to nikt go nigdy nie widział (w ogóle co to za argument? a widział ktoś wirus HIV?) jest po prostu żenujące. Tak się głupio składa, że osobom chorym na celiakię bądź z nietolerancją glutenu (kilka procent społeczeństwa, w przeliczeniu na mieszkańców to dość duże cyferki, nieprawdaż?) nawet śladowe ilości wyrządzają w organizmie ogromne spustoszenie. Podrzucam kolejne pomysły na artykuły: „Wózki inwalidzkie? Po co to komu, w końcu mamy nogi!” albo „Insulina jest dla idiotów”. Poziom merytoryczny będzie podobny.

    • Nie dość, że ma Pani fiksację na promilu i procencie to jeszcze lewicowość Pani mózg skrzywdziła, bardzo współczuję. A tak nawiasem „cyferki” to 0,1,2…9. Wszystko powyżej (czyli składające się z więcej niż jednego znaku to „liczby”) – polecam się douczyć!

      • Potwierdzam. To jest właśnie to co nazywam „lewactwem” w czystej postaci. Nie żryjmy GMO bo to śmierć, za to „ekożywność” wyleczy nas z raka, głupoty, biedy, głodu, sraczki, migren, złego samopoczucia, kaca i wydłuży nasze życie o 100 lat.
        No, ludzie takie mrzonki to sobie możecie wsadzić, nie powiem gdzie.
        Podam doskonały przykład maglowania mózgu:
        http://www.kuchniaplus.pl/program/program-tv/full/mleko_41200
        Po obejrzeniu tego programu, nie wiadomo, czy mleko jest ok czy nie jest ok. I dobrze, bo każdy ma wolny wybór i każdy powinien testować na sobie. Moja babcia nie tolerowała mleka, lubiała jednak spożywać rzeczy, które mi szkodzą.
        Bo szkodzić, to szkodzi wszystko, całe życie to jedna wielka udręka, tyle, że jednemu szkodzi bardziej, jednej mniej. Tak jak wszystko.
        Lewactwo myśli, że ma na wszystko odpowiedź i tak jak miało w zwyczaju mówi „to jest dobre, a to nie, my wiemy lepiej co człowiekowi potrzeba, my wiemy jak człowiek ma zyć”. A ja uważam, że to człowiek sam jest w stanie, przy odrobinie chęci i umiejętności logicznego myślenia, odpowiedzieć na proste pytanie „jak żyć?”

  8. Dodam od siebie dygresję, że już dawno straciłem zaufanie to nauki i tzw. „programów dokumentalnych”, czy też nawet dzień naukowych. Nauka bada, ale nigdy nie odpowie na pytanie w 100 procentach, ponieważ zawsze znajdzie sie margines błedu, wynikający chociażby z braku odpowiedniej próby (np. odpowiedniej liczby przypadków, które się bada, zawsze może znaleźć się przykład, które obala całkowicie jakąś tezę). Tak jest chociażby z badaniem wszechświata, coraz dowiadujemy się, że więcej niewiemy, niż wiemy.
    „Wiem, że nic nie wiem” – to jedyna opcja jaka jest prawdziwa.

  9. Witam, jestem autorem wpisu, do którego się Pan odnosi.
    Chciałbym wyjaśnić kilka rzeczy.

    Jeśli chodzi o soki, dodawanie cukru nie było głównym zarzutem, było nim odtwarzanie soku z soku zagęszczonego.

    Chciałbym również zaznaczyć, że jeśli jakakolwiek marka korzysta z soku zagęszczonego z poza Unii Europejskiej, cukier może się w niej znajdować, mogą się znajdować również konserwanty o czym nie trzeba informować.

    Jeśli chodzi o rafinację oleju:
    Zarzuca mi Pan nieznajomość tematu – jednocześnie nie popierając swoich tez żadnymi danymi. Podczas rafinacji jak najbardziej mogą powstać tłuszcze trans, o czym traktuje m.in. publikacja (2 strona, 3 akapit): http://www.ptfarm.pl/pub/File/Bromatologia/2012/2/BR%202-2012%20s.%20181-190.pdf

    Mam nadzieję, że jest to dla Pana wiarygodne źródło, tj:

    Katedra i Zakład Biochemii I Wydziału Lekarskiego
    Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
    Kierownik: prof. dr hab. A. Barańczyk-Kuźma

    Mam nadzieję, że sprostuje Pan swój artykuł 🙂

    Pozdrawiam

    • Przepraszam za pośpiech, nie mogę już edytować komentarza, a nie napisałem, że mimo, że informacja o soku zagęszczonym z poza Unii jest podana w kilku źródłach, jestem jeszcze w trakcie jej sprawdzania i nie mam 100%-ej pewności 🙂

      • Heh, no dobrze, Krajowa Unia Producentów Soków dała mi odpowiedź, że do importowanych soków zagęszczonych również nie można dodawać cukrów, konserwantów itp.

        A informacja ze słodzeniem w artykule nie była podana bez sprawdzenia źródeł – całkowity zakaz słodzenia soków został wprowadzony całkiem niedawno – Państwa Unii Europejskiej miały czas do 28 października 2013 r.
        Poprzednia dyrektywa dopuszczała słodzenie soków. http://orka.sejm.gov.pl/Drektywy.nsf/all/32001L0112/$File/32001L0112.pdf

        Mam nadzieję, że wyjaśniłem to 🙂

    • Nie tylko w żywności, ale także podczas przebywania w mieście. Ile tego syfu musimy wdychać, tych spalin, ile zarazy i chemii wokół nas. Żywność to ważny, ale nie jedyny czynnik ryzyka. Najgorsze spustoszenie w organizmie poczynia jednak największa zmora cywilizacji czyli stres oraz czynniki pośrednie typu pośpiech, rywalizacja, itd.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―