Koleją wiedeńską. 2. Wiener Kaffeehauskultur

Wiedeń to kawiarniana stolica świata. Niezmienione od ponad stu lat wnętrza żywią unikatowe zjawisko określane mianem Wiener Kaffeehauskultur. W jednej z takich kawiarni zjadłem śniadanie, a w innej tradycyjny tort migdałowy. Czy mogło mi nie smakować?

Café Residenz w Pałacu Schönbrunn - ciasta
Café Residenz w Pałacu Schönbrunn – ciasta

Mój pierwszy poranek we Wiedniu rozpocząłem tradycyjnym śniadaniem. Postanowiłem zjeść je w Café Drechsler, założonej w 1919 roku przez Engelberta Drechslera typowej wiedeńskiej kawiarni położonej przy słynnym targu warzywno-owocowym Naschmarkt. Miejsce ma swoich stałych bywalców, którzy wpadają tu od samego rana w drodze do pracy albo w drodze do domu po szaleństwach w nocnych klubach. Kawiarnię kilka lat temu odnowiono i dziś prezentuje proste i współczesne wnętrze, ale łukowate sklepienia, wysokie sufity i imponujący bar przypominają o tradycji tego miejsca.

Café Drechsler
Café Drechsler

Na śniadanie przygotowano tu specjalną kartę. Obok omletów i kanapek figurują w niej propozycje nieco mniej oczywiste, jak na przykład kiełbaski Sachera i gulasz. Zamawiają je zapewne goście wyczerpani nocnym życiem Wiednia. Ja zaś przyszedłem tu na największą miejscową specjalność – Ei im Glas, czyli sławne jajko w szklance. Mam do jajka w szklance jakiś nieuzasadniony sentyment, więc gdy tylko zobaczyłem, że jest w karcie, natychmiast je zamówiłem. Do jajka dobrze zdał mi się pasować Schnittlauchbrot, czyli przesmarowana masłem żytnia sznytka ze szczypiorkiem. Do tego jeszcze filiżanka Melange, czyli wiedeńskiej kawy ze spienionym mlekiem oraz świeży egzemplarz Die Presse.

Café Drechsler - poranek przy kawie
Café Drechsler – poranek przy kawie i jajku w szklance

W oczekiwaniu na śniadanie rozłożyłem gazetę i zaraz natknąłem się na artykuł o nędznym losie wiedeńskich kelnerów. Zaczytałem się w lamentach nad spadającym prestiżem tego zawodu, nędznym wynagrodzeniem i karygodnym zjawiskiem zatrudniania kelnerów na czarno. Prawie jak u nas – pomyślałem i jąłem czytać dalej. Tak przesiedziałem u Drechslera ponad godzinę. To we Wiedniu jednak nic dziwnego. Tutaj tak się spędza czas. Kelnerzy w żadnym razie nie poganiają gości, pojawiają się tylko, aby odebrać zamówienie i postawić je na stoliku. Można więc spokojnie posiedzieć przy kawie, poczytać prasę albo po prostu pogapić się przez okno.

Café Sperl
Café Sperl

Jajko w szklance i dwa spore kawałki żytniego chleba w zupełności mi wystarczyły. Jedyne, na co miałem jeszcze ochotę, to odrobina czegoś słodkiego, najlepiej w historycznym anturażu. Skierowałem się zatem do założonej w 1880 roku Café Sperl, uważanej za najstarszą wiedeńską kawiarnię. Od ponad stu lat nic się tu nie zmieniło. Bogato zdobione wnętrze wyłożono ciemnym mahoniem i utrzymano w miodowych barwach. Wokół marmurowych stolików stoją wyściełane czerwoną tkaniną eleganckie krzesła i sofy. Z wysokiego sufitu majestatycznie zwieszają się dekoracyjne żyrandole, ściany zdobią wielkie lustra, a w centralnym miejscu wisi wielki stary zegar.

Café Sperl - wnętrze
Café Sperl – wnętrze

Do Sperla wszedłem tuż po otwarciu. Stoliki z wolna zapełniały się pierwszymi gośćmi. Nie miałem wątpliwości, że to stali bywalcy. Każdy z nich pierwsze kroki kierował do stołu z przeogromnym wyborem austriackiej i zagranicznej prasy, po czym, wymieniwszy ukłony z obsługą, zasiadł przy stoliku. Kelnerka podchodziła tylko po to, żeby potwierdzić, że ma być „to, co zawsze”, po czym wracała z jajkami na miękko albo kanapką z szynką. Do tego obowiązkowo kawa – kleiner Mocca (mała czarna), kleiner Brauner (czarna z podanym osobno gorącym mlekiem) albo Einspänner (mała czarna z bitą śmietaną).

Café Sperl - kawa i torcik Sperl
Café Sperl – kawa i torcik migdałowo-czekoladowy Sperl

Ja zamówiłem aromatyczną kleiner Brauner i doskonały torcik migdałowo-czekoladowy Sperl. Wypiekają go tu według tej samej receptury od początku istnienia kawiarni i choć przepisu mi nie zdradzili, to samodzielnie ustaliłem, że firmowy torcik składa się z kruchej warstwy migdałowej przełożonej miękką masą czekoladową z dodatkiem wanilii i cynamonu.

Także i ja sięgnąłem po gazetę. Tym razem wybrałem The Times, aby podpatrzeć, co ciekawego słychać w Londynie. Akurat nie działo się nic sensacyjnego, standardowo publikowano pełne niepokoju doniesienia z ogarniętej zamieszkami Ukrainy, które przeplatano historiami z życia Britney Sprears. Był też raport na temat diagnostyki i profilaktyki udarów. Narzekano przy okazji na wielomiesięczne kolejki do specjalistów i ogólną niemoc brytyjskiej służby zdrowia – znowu znajome skojarzenia. Najciekawsze jednak, że w zupełnie zwyczajnym, codziennym wydaniu gazety aż cztery strony poświęcono kuchni. Pisano o winach, polecano restauracje oraz proponowano proste przekąski do przygotowania w domu. Nam jeszcze do takiego standardu daleko.

Wiedeńska restauracja
Wiedeńska kawiarnia

Tak oto niespiesznie i klasycznie minęła mi kolejna godzina, a może i dwie. W zupełnie niewymuszony i naturalny sposób wtopiłem się w wiedeńską sztukę spędzania czasu przy kawie i bardzo mi się to podobało. Ów unikalny klimat, którego doświadcza się w wiedeńskich kawiarniach, określa się mianem “Wiener Kaffeehauskultur”. Tworzy go wyjątkowej jakości kawa, doskonałe wypieki, tradycyjne przekąski i niespotykana nigdzie indziej na świecie forma spędzania czasu. Stosowne gremia uznały to zjawisko za walor tak wyjątkowy, że Wiener Kaffeehauskultur wpisano na listę Niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Zjawiskiem równoległym jest instytucja wiedeńskiego Beisl, czyli knajpy, w której wszyscy się znają. W Beisl spędza się wieczory z przyjaciółmi, celebruje się rocznice albo po prostu wpada się na piwo i talerz czegoś gorącego.

W następnym odcinku odwiedzę kilka najbardziej wiedeńskich Beisl. Zapraszam!

  1. Przydałoby się Arturze dodać „wątek polski” do zasiania wiedeńsko-austriackiej tradycji kawiarniano-kawowej. Dzisiejsza Kaffekultur jest bardziej wynikiej wpływów kultury włoskiej, tak mi się przynajmniej wydaje, bo kawy nie pijam i nawet mieszkając krótko w Austrii (tyle, że na prowincji głównie)nie zaglądałem do kawiarni. Austriacy piją dużo kawy typu włoskiego, w sklepach widać sporo kaw włoskich, nawet te austriackie mają napisy po włosku, zapewne dlatego, że sprzedawane lub produkowane są w Tyrolu Południowym, czyli już po włoskiej stronie granicy.
    Warto jednak przypomnieć, że to naiwność i głupota Sobieskiego, który nie wiadomo po co, dla nas, uratowało Wiedeń od Turczyna, wzięła się kawa w Wiedniu. Pierwszą palarnię kawy założył jakiś Polak, ciekawi mnie tylko, czy ta tradycja w ogóle się zachowała, czy ktoś ją potem podtrzymywał, w czasie Habsburgów, bo nic mi na ten temat nie wiadomo. Fakt jest taki, że Wiedeń faktycznie jest stolicą kawiarnianą, ja pijam herbatę i każdy się dziwił, że zamawiałem herbatę, zamiast kawy. Herbaty austriackie też są całkiem niezłe, ale to tylko dla tych co wolą Tee niż Kaffee.

    • Turcja to dobry trop, bo Turcy przywieźli Austriakom kawę. Jednak Włochy – tu wątpię, bo w kawowej kulturze jest tu sporo różnic. Włosi mają espresso – oleiste, bardzo mocne i małe, które często piją w biegu, na ulicy, na stojąco. Austriacy nie pijają espresso, tu najmniejsza kawa to kleiner Schwarzer, która co prawda podawana jest z wodą, ale jest znacznie pojemniejsza, a zatem i słabsza, niz espresso. Poza tym w Austrii nie pija się kawy na jednej nodze, wprost przeciwnie, przesiaduje się w kawiarniach godzinami. Wreszcie składy mieszanek – włoskie często zawierają domieszki robisty, żeby kawa „:stawiała na nogi”, była mocna, wyrazista, szorstka. Austriacy zostają przy arabice. Chcą kawy delikatnej, czekoladowej, orzechowej, w każdym razie spokojnej, która nie stawia na nogi, tylko miło zaczyna dzień. Sam wróciłem do domu z kilkunastoma opakowaniami wiedeńskiej kawy Juliusa Meinla – akurat moje mieszanki nazywały się Praesident. Fakt, w serii było też też Espresso, ale była i Crema, która wszak Włochom nic nie powie 🙂

      Dla mnie to wyraźnie dwa różne style kawowe.

      • Dzięki za info, w temacie kawowym jestem laikiem, podobnie jak w winiarskim i pragnę pozostać, więc przyjmuję tą informację do wiadomości. Ja przebywałem akurat w Tyrolu (miejscowość Lienz, nie mylić z z Linz), w Wiedniu byłem tylko przejazdem i kiedyś, w szkole średniej na wycieczce, 2 dni, więc trudno mi się odnosić do wiedeńskiej kultury kawowej. W Tyrolu, wpływy włoskie są na tyle silne, że jak mniemam, tam częsciej piją kawę z ekspresu co widziałem parokrotnie. Sklepy, w których bywałem, to głównie średniej wielkości i tzw „convenience store” (Spar, itp)więc wyboru też tam szałowego nie było (czego nie można powiedzieć o cenach). W każdym razie, jak ktoś szuka dobrej kawy w stylu austriackim, to niech szuka w Wiedniu lub miastach Dolnej i Górnej Austrii, w górach czy nawet Karyntii raczej ich nie znajdzie. Kultura kulinarna jest bardziej podobna do Szwajcarii, Bawarii, generalnie nie ma tu krzty „kosmopolityzmu”, a jedynie zaścianek i tradycja.

        • A no tak,,Lienz, czyli Hochpustertal / Alta Pusteria – to Tyrol Południowy, oczywiste tereny silnych wpływów włoskich, region ma nawet włoską nazwę – w zasadzie bardziej Włochy niż Austria, choć mówię to szeptem, żeby nikt nie słyszał 🙂 Zgadza się, tam kawa musiała mieć włoską stylistykę a pizzerii i trattorii na pewno było więcej niż beisli, przy czym z dużym prawdopodobieństwem mogę zaryzykować tezę, że w ogóle nie było tam beisl 🙂

          • Tyrol Wschodni dokładnie, do Tyrolu Południowego czyli Alto Adige-Trident, trochę bardziej na zachód trzeba iść , ale słychać i widać już inną kulturę. Na początku trudno w ogóle było się z kimkolwiek dogadać, bo dialekt i naleciałości są silne. Osobiście, taka Austria mi się podobała, choć jak dla mnie za „konserwatywnie”. Każdy się dziwił, że Polak (choć do pracy)a, do nie chce do kościoła chodzić, chociaż w poglądach na wiele rzeczy, w tym na kulturę i kulinaria, była pełna zgoda. Kulinarnie jest pomieszanie z poplątaniem, faktycznie dużo wpływów włoskich, np. popularność pierożków, wina, też dlatego, że masa turystów z Włoch, którzy wolą jeść „swoje”. Do tego sporo mieszkańców tamtego regionu to imigranci z Włoch i to głównie z północnych. Bardziej na wschód można już zobaczyć wpływy słoweńskie , chociaż jak dla mnie, to trudne do odróżnenia.

  2. Przez przypadek znalazlem ten artykul i chcialbym skomentowac kilka rzeczy.
    1) Nic dziwnego, jesli w mniejszych miastach Austrii nie ma prawdziwej Kaffeehauskultur. To kwestia Wiednia i tylko Wiednia. Szukalem typowych, klasycznych kawiarni w Linz, Graz, Innsbruck, czyli w tych wazniejszych miastach – prawie nie ma. W Linz jest tylko piekna, stara kawiarnia Traxlmayr, to wrecz kopia Wiednia. W Innsbruck powinno cos byc, ale nie widzialem. Graz ma piekne historyczne lokale (delikatesy Nussbaumer i Frankowitsch, piekarnia Edegger&Tax z XVI wieku itp.), ale klasyczne kawiarnie wiedenskiego typu sa tylko dwie, z czego jedna jest czescia hotelu. Salzburg to tylko Tomaselli i Bazar, wiec po jednej kawiarni na kazdym brzegu Salzach. Malo tego! I nie chodzi tylko o brak miejsc, chodzi i o brak zainteresowania i doswiadczen. Dla Wiedenczykow kawiarnia to czesc dnia powszednego, jak chleb czy powietrze. Poza Wiedniem nie wcale. W Krimml (w hotelu 4gwiazdkowym!) kelner nie wiedzial, co jest „Einspänner”. W zyciu tego nie slyszal.

  3. 2) Drechsler. Slynne miejsce przy targu pchlym. Widzialem go tylko raz, przez okno, w 2002 lub 2003r., wkrotce potem zostal zamkniety i „odswiezony”. NIESTETY! Teraz Drechsler to piekny lokal w dobrym guscie, nowoczesna, z nuta klasycznej wiedenskiej kawiarni, dobra kawa, piekna porcelana, kolory, ktore wspolgraja itd. Ale to juz zwykle globalizowane miejsce. Prawie nie widac, ze jestesmy w Wiedniu. Szuka sie mlodych gosci i ci naprawde sa. Prawdopodobnie im nie przeszkadza, ze Drechsler juz nie ma wiele wspolnego z wiedenska kultura kawiarniana. Ewidentnie im nie przeszkadza, ze z glosnikow krzyczy muzyka rytmiczna. (Wiecej w punkcie 3.) Wczesniejszy Drechsler byl zaniedbany, brzydki, stary, meble, sciany, parkiety, wszystko bylo stare i zuzyte. To robilo Drechslera miejscem autentycznym. Specjalem Drechslera byly dania cieple od 3 godziny rano. Dla ludzi z targu Drechsler juz od 3 rano robil gulasz i beuschel. To oczywiscie zniknelo. Nowy Drechsler nie jest zly, tylko jest… zwykly. Nic nowego. Jak wszedzie. Globalizacja. I ma ciagle pelno. Co to mowi o swiecie?

  4. 3) Wiedenskie kawiarnie, to nie tylko kawa (w kilkunastu rodzajach, ale zwykle slaba), ciastka (nie tak dobre jak w cukierniach), dania kawiarniane (zwykle bardzo porzadne), stary wystroj, duze okna wiodace na „swiat” i dziesiatki gazet. To tylko atmosfera i ta atmosfera sprzyja mysleniu, wymianie zdan, dyskusji, lekturze, wypoczynku. W kawiarniach wiedenskich sie debatuje, czyta, studiuje, pracuje na komputerze, spokojnie je, relaksuje, plotkuje. Nie bylo by to mozliwe, gdyby tu panowala ta choroba, ktora niestety opanowala wiekszosc Europy: muzyka z glosnikow. Horror vacui. Tylko nie zostac „w ciszy”, nie musiec zostac samemu z wlasnym „ja”… W kawiarniach wiedenskich nie ma muzyki reprodukowanej. Albo ktos gra na fortepian (w kawiarniach „eleganckich” jako Landtmann, Weimar, Central), albo nic. Ciszy nie ma: miejsce jest zawsze pelne dzwiekow naturalnych, ludzkich. Muzyka rytmiczna, jaka dzis gra w kazdym lokale w Polsce i u nas w Czechach (Noworolski w Krakowie badz pochwalony, ale to tylko wyjatek), po pierwsze przeszkadza, po drugie czyni zaleznym (przede wszystkim personel), po trzecie psuje atmosfere. Po co chowac stare meble i stare przepisy na ciastka i stare lampy, jesli z glosnikow promieni Taylor Swift? W Wiedniu to jeszcze na razie zrozumiale.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―