Lekcje Smaku: 16. Wyrocznie smaku

Czyli jak oceniać danie
Lekcje Smaku: 16. Wyrocznie smaku

Trzy karetki pogotowia przybyły na czas. Sanitariusze sprawnie umieścili w nich trzech zesztywniałych przedstawicieli parafialnej trójki miłosierdzia, którzy zgłosili się do scenicznego pokazu obezwładniania przygotowanego dla widzów Parafiady.

Beza Pączek
fot. Alaskan Dude

Widowni krwi najwidoczniej było nie dość, bo nagłym zasłabnięciem uczestników pokazu nie przejęła się specjalnie. Prowadzący Parafiadę Mirek Paproch uznał, że nadszedł czas, aby dodać imprezie energii. – Już za chwilę ogłoszenie zwycięzcy w konkursie na pomoc dla potrzebującego, w którym nagrodę pieniężną w wysokości pięćdziesięciu złotych ufundował senator Wieńczysław Pochwiak-Grzybożer! – obwieścił zadowolony, że udało mu się wygenerować zainteresowanie, po czym wykrzyknął z uśmiechem – Pięknie bijecie brawo, a to dowód na to, że wnioski złożyło wielu z was! Zanim jednak wręczę nagrodę, którą mam w tej oto kopercie, zaproszę na scenę gości specjalnych – dodał, żywo wymachując kopertą. – Oto przed państwem jednak nie tylko najbardziej znana ale przede wszystkim najpopularniejsza kreatorka smaku w Polsce, Beza Avant-Garda Pączek! Brawa!

Beza Pączek
fot. Alaskan Dude

Rozkosznie pulchna Beza Pączek wkroczyła na scenę dopiero gdy oklaski stały się wystarczająco gromkie. Dygnęła z gracją, po czym spokojnym krokiem podeszła do Mirka Paprocha i sprawnym ruchem przejęła z jego rąk kopertę, którą żywiołowo wymachiwał. – Bardzo mi miło, że mogę gościć u państwa – powiedziała, chowając kopertę do torebki i nieco pretensjonalnie pochylając się nad stojakiem z mikrofonem, czym wyzwoliła okrzyki radości widowni – Wiem, że niektórzy są zainteresowani – dodała – więc od razu wyjaśnię, że mam dziś na sobie tunikę Golce, buciki Ikebana oraz toczek Goplana. A teraz przekazuję mikrofon mojej manager, która odczyta państwu moje oświadczenie w zakresie konsumpcji, na którą zostałam zaproszona.

W jednej chwili widownia zamarła. Przez plac przetoczył się szmer ciekawości. Kim jest manager? Co za chwilę odczyta? Ciekawość tłumu została zaspokojona błyskawicznie. Na scenie pojawiła się Anetta Ściemniewicz, z radosnym uśmiechem tradycyjnie i zupełnie bezwstydnie ujawniając brak dalszych trzonowców. – Państwo pozwolą – zagaiła, sięgając do przygotowanej kartki i przekrzywiając głowę z prawej na lewą, krotochwilnie zmarszczyła nos – że odczytam teraz oświadczenie pani Bezy Avant-Gardy Pączek, które ogłosi za moim pośrednictwem, a w którym czytamy, iż: ze względów osobistych poza incydentami halal nie przyjmuje mięs, ze względu na potwierdzone ostatnio dwa przypadki alergii pokarmowych w regionie, odmawia produktów nabiałowych, a ze względów profilaktycznego bezpieczeństwa poszerza to ograniczenie również o jaja, dodając, iż w latach przestępnych i trzy lata po każdym z nich nie konsumuje ryb, warzyw i owoców, wyjąwszy afrodyzjakalne owoce morza, a poza tym jada wszystko. Dziękuję za uwagę.

Manager Bezy
fot. SchuminWeb

– Na szczęście na stole obiadowym jest jeszcze kompot z syropu! – zauważył Mirek Paproch, usiłując nieco ocieplić oficjalną atmosferę. Manager Bezy Pączek błyskawicznie pospieszyła z odpowiedzią – Kompot jest w opinii pani Bezy Pączek passé, więc za kompot pani Beza podziękuje. – Ale proszę się mną nie przejmować – włączyła się sama zainteresowana, kojącym gestem uspakajając przestraszony tłum – mam ze sobą wodę w mojej ulubionej ekosakwie z macicy słonicy oraz bycze jądra w galarecie, więc na pewno głodna nie będę.

Baron, hrabia
fot. janwillemsen

Mirek Paproch uznał, że kłopotliwość sytuacji najlepiej zniweluje przedstawienie pozostałych gości specjalnych. – Nasi goście specjalni! – wykrzyknął energicznie, wyrzucając w górę dłonie i sprawiając wrażenie szaleńca, który właśnie odchodzi od zmysłów – Państwo pozwolą, pan hrabia Mary-Jan Puzdro-Puginałł oraz pan baron Eu’Stachy Poćwierć-Póchacz!

Obaj wywołani panowie, do tej pory cierpliwie oczekujący na przedstawienie, ukłonili się z elegancją. Baronowi ukłon wyszedł nieco pokracznie, bo kątem oka podpatrywał hrabiego, aby odpowiednio zsynchronizować ruchy. Stojący nieco na uboczu proboszcz przejął mikrofon i obwieścił – Oto czekają na państwa nasze pięknie udekorowane sałatą, pomarańczą i pomidorem talerze a na nich same smakołyki! – zapewnił, szerokim gestem zapraszając gości do stołu – Proszę, jest szykowny schabowy z ananasem, mamy elegancką pierś z kurczaka z brzoskwinią, a tu sałatka gyros z kapusty pekińskiej, więc częstujemy naszych gości jedzonkiem, a nawet żarełkiem, godnym gwiazdki Richelieu, znanej wszystkim kulinarnej wyroczni świata, a które to żarełko sporządziły w ciszy nasze trzy skromne mieszkanki domu samotnej matki! – dodał, przyprawiając stojące przy stole autorki dań o rumieńce.

Baron
fot. Alaskan Dude

Zająwszy miejsce za stołem, także i baron Poćwierć-Póchacz postanowił zabrać głos w sprawie poczęstunku – Chciałbym tylko nadmienić, iż przebywam na diecie poszpitalnej jako ofiara wielokrotnych zatruć pokarmowych – bąknął a, odebrawszy kuksańca od hrabiego Puzdro-Puginałła, dodał błyskawicznie – zaś sam pan hrabia Puzdro-Puginałł przed godziną obficie śniadał w ogrodzie biskupim. – Nastąpiła kłopotliwa cisza, którą rozładował Mirek Paproch, uprzednio naradziwszy się szeptem z Anettą Ściemniewicz. – Mamy teraz dla państwa atrakcję specjalną – ogłosił – bo już za chwilę pani Beza Pączek dokona oficjalnej prezentacji polecanego przez siebie suplementu diety! Brawa! – zarządził, czym wygenerował salwy oklasków, które ucichły dopiero, gdy Beza Pączek wstała od stołu i podeszła do mikrofonu.

– Kochani! – wyśpiewała – po trzydziestce, czyli w moim wieku, gdy system trawienny nie działa już tak, jak w okresie prenatalnym, każdy z nas potrzebuje wsparcia – tu Beza Pączek zawiesiła głos, unosząc brew w oczekiwaniu. Gdy posypały się oczekiwane oklaski, dygnęła i ponownie podjęła wątek, pokazując widowni niewielkie pudełko. – Oto absolutna nowość na rynku suplementów diety, osobiście polecane przeze mnie ekskluzywne supozytorium „S-Pupin”. Działa błyskawicznie i jest łatwe w zastosowaniu! – Beza Pączek na chwilę przerwała kontakt wzrokowy z widownią, koncentrując się na gromadzących się przed sceną fotoreporterach, którzy wycelowali obiektywy w prezentującą specyfik gwiazdę. Ciszę zagospodarował Mirek Paproch – Moi drodzy – odezwał się – Czy jest jakiś ochotnik, który chciałby poddać się pokazowi aplikacji tego niezwykłego supozytorium? – zapytał.

S-Pupin
fot. jesse?

Plac przed sceną błyskawicznie wypełnił się lasem rąk, ale Mirek Paproch wskazał na gotową do wejścia na scenę odzianą w złoto-czarną panterkę kobietę, oznajmiając – Do pokazu zapraszam panią Ninę Strych, której bistro „Ciupa” sponsoruje darmowy poczęstunek w postaci gulaszu z karkówki dla wszystkich państwa! – dokończył, gdy Nina Strych kłaniała się już publiczności ze sceny. Dwóch ubranych w pasiaste kombinezony więźniów dyskretnie wniosło na scenę ogromny aluminiowy termos i ustawiło go na środku, tuż przed stołem dla gości specjalnych. Zakończywszy sesję zdjęciową, do stojącej przy termosie Niny Strych podeszła Beza Pączek. – Pani uniesie sukienkę i się pochyli – zaordynowała, zwracając się bezpośrednio do Niny. – Ale jak? Tak do przodu czy jakoś na bok? – z niepewnością w głosie dopytała Nina, nerwowo oglądając się za siebie, aby upewnić się, że siedzący przy stole baron Poćwierć-Póchacz będzie miał odpowiedni widok na jej osobisty fragment intymności, który za chwilę ujawni. – Tak jakby miała pani mieszać w tym garze – odpowiedziała Beza Pączek, imitując ruch mieszania – a w ogóle to niech go pani otworzy, skoro i tak ma pani go rozdać.

Podniesione ręce
fot. ☻☺

– Drodzy państwo – odezwał się Mirek Paproch, podczas gdy Nina Strych zajęła się otwieraniem termosu z gulaszem, a Beza Pączek wyłuskiwała supozytorium z małego pojemniczka – pokaz zdrowotny suplementu diety oraz degustacja gulaszu już za chwilę a tymczasem zapraszam do kontaktu z dyżurującą w naszym studiu porad anonimowych madame Meliną, która zaraz będzie widoczna na telebimie! – wykrzyknął, zamaszystym ruchem wskazując na wiszący nad sceną ekran. Realizator wizji błyskawicznie zareagował na zapowiedź Mirka Paprocha i, zdejmując z ekranu zbliżenie na tylną część pochylającej się nad garem parującego gulaszu Niny Strych, wyświetlił relację na żywo z przerobionej na tymczasowe studio kostnicy, w którym na życiowe pytania dzwoniących odpowiadała madame Melina. Ku zaskoczeniu widzów zamiast zaangażowanej w telefoniczną rozmowę madame Meliny na ekranie pojawił się obraz wielce gorszący. Co prawda tułów madame wciąż był widoczny, jednak jej twarz przysłaniały rytmicznie poruszające się nagie męskie pośladki.

Nina w panterce
fot. Maegan Tintari

– Ktoś siedzi na twarzy madame Meliny! – zainteresowała się Lyliana, która, znudzona brakiem skandalizujących epizodów, zamierzała oddalić się z placu przed sceną – Czy to czasami nie komendant? – z nutką zazdrości w głosie retorycznie dopytywała stojących obok. – No wiecie co! – oburzyła się stojąca obok kobieta, która z okazji odświętnej imprezy założyła fluorescencyjne legginsy – Dupa na ekranie! – z dezaprobatą pokręciła głową, profilaktycznie zasłaniając oczy stojącemu przy niej mężczyźnie. – Kobieto! – wymamrotał ów – czego mi zasłaniasz, przecież wiesz, że niedowidzę na dal! – Ale ludzie widzą, że patrzysz – wyjaśniła mu półgłosem, sama posyłając wokół sztuczne uśmiechy, ciekawa, jak na niecodzienny widok reagują inni, po czym podjęła wnikliwą obserwację rytmicznej sekwencji zdarzeń na telebimie.

– Aaa! – wykrzyknęła tymczasem Nina Strych, mocno pochylona nad garnkiem gulaszu, gdy Bezie Pączek udało się w końcu zaaplikować jej supozytorium. – Niech pani nie wierci tak tą pupą! – zaapelowała – bo mam trudności z aplikacją, a muszę umieścić jeszcze dwie dawki!

– Ech, co za obrzydliwy widok! Jak można epatować nas aplikacją czopka! – skrzywił się baron Poćwierć-Póchacz, którego sytuacja zmusiła do oglądania pokazu od jego najmniej oficjalnej strony, co Nina Strych zresztą skrupulatnie wykorzystała. – Idę do samochodu, a ty posiedź tutaj jeszcze chwilę – odezwał się do niego równie zdegustowany hrabia Puzdro-Puginałł, dyskretnie wstając z miejsca – ludzie patrzą, więc nie wypada, żebyśmy obaj wyszli tak od razu. Za chwilę dyskretnie zniknij a ja poczekam na ciebie w aucie.

Gulasz
fot. Marshall Astor

Tymczasem opary znad otwartego przed chwilą gara z gulaszem z karkówki sięgnęły nozdrzy tłumu. – Co za odór! – rzucił ktoś, zatykając nos. – Trupi fetor! – dodał inny, z dezaprobatą kręcąc głową. – Wypwaszam sobie! – wykrzyknęła pochylona nad gulaszem Nina Strych, charakterystycznie gubiąc „r”. – Obelga, absuwd i potwarz! Przedwczowaj bwałam dokładny pwysznic owaz toaletę bidetową! – dodała oburzona. Wkrótce jednak zauważyła, że część widowni zamiast na scenę, kieruje swoje zainteresowanie na telebim. Ninie wystarczył jeden rzut oka, żeby mogła poznać, do kogo należą wystawione na publiczny obraz pośladki. – Wety! Maniak seksualny i złodziej! To on! Obiecywał miłość, a oszukał i uciekł! – Co pani? – obruszyła się Beza Pączek, przygotowując się do aplikacji trzeciej dawki swojego specyfiku. – Niech się pani tak nie wierci, bo nie mogę trafić!

To jednak nie miało już znaczenia. Zresztą druga dawka supozytorium i tak zaczynała działać. Strwożona nagłym rozpieraniem w brzuchu Nina Strych zaniemówiła, po czym posiniała. Koniecznie chciała pobiec do studia porad anonimowych i odwdzięczyć się mężczyźnie, który zawiódł jej uczucia, ale okazało się to już niemożliwe. Sytuacja gastryczna zaczęła przybierać niepokojący charakter. Najpierw wysokiej czułości mikrofony przekazały do ustawionych na placu głośników złowieszczy bulgot, który wstępnie zaniepokoił widzów. Kilka sekund później bulgot ustąpił miejsca serii równie złowieszczych wystrzałów. Po nich zaś przestrzeń przed sceną wypełnił rozchodzący się z wolna wyjątkowo nieprzyjemny odór. – Ukwadł moje figi, a ja go tak kwyłam w mojej własnej łazience!– wymamrotała Nina beznamiętnie, bo niezależnie od woli musiała natychmiast sfolgować rozpierającej ją potrzebie. Przyprawiona o spazm niemocy, wyślizgnęła się z objęć Bezy Pączek, znajdując oparcie na brzegu gara z gulaszem. Żołądkowe rewolucje przybrały jednak lawinowe tempo. Chwycenie się brzegów gara niewiele dało i zamiast podnieść się do pionu, Nina Strych wpadła do środka, bezsilnie machając wystającymi z gara nogami i wrzeszcząc wniebogłosy. W jednej chwili w garze intensywnie zabulgotało a nad placem uniosła się kolejna fala nieprzyjemnego zapachu. Wreszcie czuły system nagłaśniający przekazał widzom wyartykułowany przez Ninę Strych jęk ulgi i odgłos ukojenia.

Usiłując wydostać się z gara, chwyciła pomocną dłoń Bezy Pączek. Jednak drogie buciki Ikebana na szklanym obcasie nie ułatwiały gwieździe utrzymania korpulentnej sylwetki w pionie. Dociążona przez gramolącą się z gara Ninę Strych, przechyliła się najpierw w tył, potem w przód, doprowadzając do przekrzywienia eleganckiego toczka Goplana, a w końcu runęła na usiłującą powstać, choć jeszcze wciąż mocno zanurzoną w gulaszu Ninę Strych. Tak silny upadek nie mógł pozostać bez wpływu na sam gar, który obrócił się na bok i dramatycznie potoczył się po scenie, roznosząc w drobny mak stół gościnny. Dekorowane pomarańczami kotlety i kawałki kapusty pekińskiej w majonezie fruwały w powietrzu. Przewróciwszy stół, gar z gulaszem nabrał jeszcze większego rozpędu, zabrał ze sobą przerażonego barona Poćwierć-Póchacza, po czym z siłą śnieżnej kuli uderzył w ukrywającego się za Anettą Ściemniewicz Mirka Paprocha, aby ostatecznie wbić się w ażurowy filar sceny, do którego przymocowany był wieńczący ją telebim.

Ogromna ilość cuchnącego gulaszu wystrzeliła z gara prosto na widownię, zatrzymując się na uciekających w popłochu widzach. Pozbawiona filara scena zaczęła nagle złowieszczo trzeszczeć. Zrywane kable generowały przerażające wybuchy a spadające kawałki telebimu wprawiały ludzi w przerażenie. Pisk ludzkiej masy mieszał się z odgłosami łamanej konstrukcji, aż w końcu cała scena zawaliła się z kretesem, roznosząc w pył zainstalowany na placu system teletechniczny.

Policja
fot. www.GlynLowe.com

– Łapać go, łapać zboczeńca! – wyjęczał proboszcz, przygnieciony resztkami kamery parafialnego systemu ”Ja wam pokażę”. W oddali zawyły syreny miejskich służb.

-KONIEC ?-

***

Chcesz degustować i oceniać potrawy a nie jadasz niektórych produktów? Jesteś wegetarianinem z przekonania albo cierpisz na alergie pokarmowe, a mimo to decydujesz się zasiąść z jury konkursu kulinarnego? Z szacunku dla uczestników oraz widzów konkursu, ustąp miejsca specjalistom.

Próbowanie produktów, potraw albo przetworów i poddawanie ich ocenie, w szczególności podczas konkursów kulinarnych wymaga bazy referencyjnej, wiedzy, praktyki degustacyjnej oraz braku osobistych uprzedzeń żywieniowych. Szacunek dla uczestników takiego konkursu czy innej imprezy, podczas której poddaje się ocenie efekty czyjejś pracy nakazuje, aby próbować wszystkiego, co do degustacji podano. Jeśli po podaniu tatara stwierdzasz, że nie jadasz surowego mięsa, stawiasz się w niezręcznej sytuacji – to brak profesjonalizmu. Skoro masz ograniczenia żywieniowe, nie jadasz określonych produktów, a niektóre cię nawet brzydzą, na jakiej podstawie chcesz dokonywać rzetelnych ocen?

Krytyk Kulinarny Artur Michna podczas kolacji w Chrystkowie (klub kolacyjny)Krytyk kulinarny radzi

Zanim zasiądziesz w gremium jurorskim konkursu kulinarnego albo zdecydujesz się wziąć udział w degustacji, zastanów się, czy twoja wiedza i umiejętności dają ci rękojmię wydania rzetelnej oceny. Pamiętaj też, że degustacja wiąże się ze smakowaniem szeregu różnych próbek. Próbki powinny być niewielkie, abyś przy kolejnej nie musiał się poddać z przejedzenia. Jeśli chcesz profesjonalnie ocenić danie, poza walorami smakowymi, zapachem, teksturą czy konsystencją, powinieneś też wziąć pod uwagę jego zgodność z tematem, formę podania, temperaturę składników, a także kompozycję talerza i dobór zastawy oraz sztućców, starając się zaangażować w ocenę wszystkie zmysły. Należy też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy realizacja koresponduje z założeniami, czy przedstawiony obraz jest spójny, czy autorowi udało się przekazać poprzez danie to, co zamierzał.

  1. Czy jadam absolutnie wszystko – choć pytanie jest proste, nie da się na nie krótko odpowiedzieć. Nie, nie jadam wszystkiego, nie tykam karaluchów, pluskiew i im podobnych, unikam jedzenia ordynarnego (np sałatka z kukurydzy z puszki, fasoli z puszki, tuńczyka z puszki,i majonezu) czy nuworyszowskiego (schabowy po szwajcarsku) z racji idiotyzmu każdego z tych przykładów, przy czym każdy prezentuje idiotyzm innego typu.
    Unikam jedzenia w oderwaniu od kultury, bo zazwyczaj jest niedobre – nie lubię, jeśli gospodarz albo restaurator częstuje mnie daniem, o którego podstawach nie ma pojęcia (np ugotuje chińszczyznę na penne), nie lubię, gdy bezmyślnie zamienia się składniki, żeby było mniej ostre (przyprawy), mniej „śmierdzące” (sery. wędliny) albo po prostu tańsze (pekińska zamiast sałaty czy margaryna zamiast masła).

    Natomiast zawsze próbuję wszystkiego, co przedstawiono do oceny podczas pokazów, degustacji, konkursów i innych imprez, do udziału w których przyjąłem zaproszenie. Wcześniej oczywiście dowiaduję się, kto będzie gotował i co będzie podawane.

    Choć często mam wpływ na treść regulaminów takich wydarzeń, które wszak naprowadzają prezentujących na odpowiednie tory, zdarza się, że niektóre potrawy są wstrętne – niezgodne ze sztuką, nieprawidłowo przygotowane, nieumiejętnie podane. Obowiązkiem oceniającego jest poddać także i te degustacji a następnie ocenie, która przecież nie zawsze musi być pochlebna.

    Nie wyobrażam sobie jednak, abym, zgodziwszy się na udział w konkursie, odmówił oceny zgłoszonej potrawy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―