Czy naprawdę chciałbyś taką paczkę?

Nawet jeśli jeszcze nie spadł śnieg, nie zaświeciły się dekoracje ani nie widać sprzedawców choinek, atmosferę świąt Bożego Narodzenia można poczuć za sprawą modnych ostatnio akcji robienia prezentów ubogim. Co to za prezenty? Czy dobroduszni darczyńcy sami chcieliby dostać takie na Święta?

Banki żywności - wolontariusz
fot. Kris Krug

W grudniu wolontariusze i darczyńcy pojawiają się nagle i są wszędzie. Widać ich w telewizji, słychać w radio, pisze się o nich w gazetach, trąbi na blogach, są w kościołach i na placach, a przede wszystkim w supermarketach. Tam dary zbierają do wielkich ażurowych zbiorników, widać więc, ile i co zebrali. A to ważne, bo właśnie z tego, co uda się zebrać, za kilka dni powstaną paczki dla tych, którzy na świąteczną atmosferę przy stole nie mogą sobie pozwolić.

Zbieranie żywności
fot. Snohomish County

Zajrzałem więc do kilku takich pudeł i cóż? Większość darów to szeroko rozumiane objętościowe produkty spożywcze o długich terminach przydatności do spożycia. Prym wiodła mąką, najczęściej marek własnych sieci, a zatem najtańsza. Dużo było też makaronu, najczęściej rodzimego, który puchnie w wodnej kąpieli i rozgotowuje się na niebiańsko miękką kluchę. No i jest tani. Biedni są biedni i żyją w świecie taniości, więc za bardziej wyrafinowany prezent mogliby się obrazić.

Jeśli jednak bliżej przyjrzeć się takiemu tokowi rozumowania, szybko okaże się, że jest błędny. Co prawda na wypadek wojny albo katastrofy nuklearnej obdarowani kaszą i ryżem będą o wiele lepiej zabezpieczeni niż darczyńcy, bo skoro paczka przez zwykłą przyzwoitość nie będzie się składać wyłącznie z jednej torebki a co najmniej z kilku, to taki arsenał skutecznie wzmocni domowe zapasy, z których będzie można korzystać jeszcze długo po Świętach.

Makaron z gulaszem
fot. Caritas Wrocław

Trzeba wziąć bowiem pod uwagę, że w kraju istnieje rozbudowany i skuteczny system doposażania biednych w produkty objętościowe o długim terminie przydatności do spożycia. Jeśli chcą, mogą się po nie zgłosić na przykład do punktów dystrybucji Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, który realizuje wieloletni i zakrojony na szeroką skalę projekt unijny, w ramach którego zapatruje około miliona Polaków w najbardziej potrzebne produkty spożywcze.

Co więcej, taka pomoc obejmuje nie tylko zaopatrzenie w mąkę, kasze i ryż, ale też mleko, masło i sery. Widziałem takie produkty – są pełnowartościowe, niczego im nie brakuje, a na ich dostawę rozpisywane są rygorystyczne przetargi. To, co je różni od produktów dostępnych w sieciach handlowych to odmienna szata graficzna i stosowny napis, że to produkty pomocowe, który ma zapobiec nieuczciwej odsprzedaży darów.

Hipermarketowi darczyńcy mogą o tym nie wiedzieć, bo jak inaczej wyjaśnić miękkie margaryny w wielkich opakowaniach, które wrzucają do supermarketowych zbiorników. Można by tak jeszcze trochę pomyszkować w tych pudłach i wyciągnąć z nich sól, tartą bułkę, olej albo ocet. No tak, czasami trafi się też jakiś skromniejszy wafelek, jakaś landrynka, jakaś czekoladopodobna tabliczka.

Gdzie są owoce?
fot. Gavin Anderson

Pytam się więc teraz: gdzie są cytrusy? Gdzie są orzechy, gdzie jest susz owocowy, gdzie są świąteczne słodycze, czekoladowe mikołaje i marcepany? Gdzie są wigilijne karpie, bożonarodzeniowe szynki? I odpowiadam: w wózkach darczyńców! Ich Święta przecież są inne niż Święta ubogich. Tak pewnie myślą.

Kilka lat temu sam włączałem się do corocznych mikroakcji pomocowych organizowanych przed Bożym Narodzeniem w moim środowisku. Angażowałem się w zbieranie pieniędzy na paczki, robiłem zakupy a potem rozwoziłem te paczki pod wskazane adresy. Kiedy jednak po raz kolejny inicjatywna grupa aktywistów, która stawiła się na zakupy, z nieskrywaną dumą zwiozła do kas tony mąki, kaszy, podłych herbat, najgorszych kaw i podejrzanych wyrobów cukierniczych, uznałem, że czas z takiej świątecznej dobroczynności się wypisać.

Nie chciałbym dostać na Święta takiego prezentu.

  1. Być może cieżko bedzie zgodzić się z hipotezą, że zazwyczaj takie dary skladają ludzie biedni, którzy sami nie wiele mają do zaoferowania. Hmmm. Zgadzam się jednak, że fajnie było by dać / dostać coś Ekstra .

  2. Rozumiem, co chcesz przekazać, ale nie zgodzę się z tobą w 100%. Owszem, na pewno fajnie by było dostać tonę czekoladek i mikołajów i tym podobnych rzeczy. Jednak ludzie kierują się tym, co zostało im zasugerowane – w tym przypadku, w rozdawanych ulotkach podczas takiego zbierania w supermarketach widnieje napis, aby był to produkt o długim terminie ważności a na obrazku możemy właśnie zauważyć, mąki, ryż, kasze, makaron…Drogą skojarzeń, człowiek kupuje to, co widzi na obrazku. Poza tym, czy gdybyś nie mógł sobie pozwolić na kupno właśnie tych prymitywnych produktów spożywczych na prawdę narzekałbyś, że makaron nie będzie taki jak ten 10x droższy? wydaje mi się, że doceniłbyś to, że w ogóle go masz. Dodatkowo często te „marki własne” przewyższają jakością produkty znanych, drogich firm – po co płacić za reklamę, jak można mieć za tą samą kwotę taki sam, bądź nawet lepszy produkt?
    To samo tyczy się czekolad. Uwierz mi, że ucieszyłbyś się z tabliczki chociaż tego wytworu czekoladopodobnego, gdybyś na codzień nie mógł sobie pozwolić na słodkości.
    Rozumiem, że ludzie powinni ruszyć głową i wrzucić do takiego kosza mak, bakalie czy miód – rzeczy, które kojarzą się właśnie ze świętami, jednak tutaj to organizatorzy powinni uczynić krok w tą stronę i zasugerować kupującym inne produkty.$
    Twoje podsumowanie, że nie chciałbyś otrzymać takiej paczki na święta brzmi jak kaprys rozpieszczonego dziecka, które zawsze wszystko miało i brnie przez życie na bezpiecznej chmurce, biorąc to, co najlepsze.
    Trzeba postawić się w sytuacji właśnie tych osób, do których paczki są kierowane, oni ucieszą się z każdego, nawet najmniejszego podarunku. Gdybym nie mogła sobie pozwolić na przedświąteczne zakupy na pewno ucieszyłabym się, że dostałam tanią mąkę, masło/margarynę i cukier, bo mogłabym chociaż upiec rodzinie ciasto, czy zrobić pierogi. Zresztą, celem tej akcji jest POMOC tym osobom a nie zaopatrzenie ich w kolację wigilijną. Bądź co bądź, sam wspomniałeś, że istnieją miejsca, gdzie mogą otrzymać produkty spożywcze, więc podejrzewam, że takie banki właśnie w tym okresie są nastawione na produkty choć trochę nawiązujące do nadchodzących świąt.

    • Pękam ze śmiechu czytając takie komentarze! Lewackie bzdury! Rozumiem, droga Basiu, że w dzieciństwie nie było mamusi stać na margarinę i chlep-s-cukrem? Przymierałaś głodem, żywiąc się wywarem z mniszka lekarskiego i komosy? Nie? O! To co ty możesz wiedzieć o tym, co biednym smakuje a co nie? Jak widzę takie wyidealizowane postrzeganie biednego-ale-ućciwego-człowieka to mnie diabli biorą. Przecież 80% biedaków to ochlaje, degeneraci, brudasy mentalne i lenie! A to, że żebrzą a nie kradną świadczy tylko o tym, że to im się bardziej opłaca. Łatwiej złupić lewackiego want-to-be społecznika niż włamać się komuś do mieszkania 😉

      • po pierwsze nie wiem na jakiej podstawie stwierdziłeś jakie miałam dzieciństwo, co jadłam czy co jem teraz, więc nie powinieneś się na ten temat wypowiadać.
        po drugie nigdzie nie napisałam, że ludzie, do których trafiają takie paczki są „degeneratami, brudasami, menelami i leniami”. zaznaczyłam tylko, że nie każdy ma takie wymagania, że MUSI dostać ten przykładowy makaron czy mąkę Lubelli, Malmy czy innych znanych zewsząd firm, niż marki Tesco (na przykład).
        Może na przyszłość najpierw przeczytaj z pełnym zrozumieniem i faktycznie podejdź do tego na spokojnie, bo twój podpis niestety nie sugeruje „niewściekłości” 🙂
        Nie będę się wdawać z Tobą w dalsze dyskusje, ponieważ wyglądasz na człowieka, który i tak wie lepiej, więc nie widzę sensu spędzania mojego czasu wytłumaczyć coś komuś, kto i tak już ocenił całą sytuację i wie wszystko o moim życiu ;]

      • Panie „niewściekły’! Wyjątkowo niegrzeczny ton pańskiego wpisu! Po prostu… brak panu zwykłej ogłady, nazywanej kulturą społeczną! Pojęcie 'lewactwa’ stosowane w tej chamskiej retoryce – nieuprawnione! A już brak odrobiny refleksji, że wśród tych „… 80% biedaków to ochlaje, degeneraci, brudasy mentalne i lenie!” są dzieci, niczemu winne biedzie w której przyszlo im żyć, jest kolejnym dowodem na absolutne niezrozumienie treści listu „Baś”, że nie powiem… rozumienia czegokolwiek! Znany pisarz Stanisław Lem napisał:..”internet ujawnił, jak wielka ilość idiotów korzysta z tego dobrodziejstwa”! Pozdrawiam1

        • Podpisuje się pod tym. Nie chciałem pisać podobnie, bo znając charakter tego użytkownika, od razu zostałbym zwymyślany. Zresztą, fakt, że 31 latek, jeździ samochodem dla starych dziadków świadczy tylko i wyłącznie o osobniku, zapewne straszliwie zakompleksionym i patrzącym na świat przez pryzmat fury, skóry i komóry, jak to kiedyś pisano. Zuckerberg, o którym mowa, jest tego zupełnym przeciwieństwem, bo wraz z żoną wziął kredyt na dom z hipoteką, tylko po to, aby nie czuć się lepszym niż inni. Jak dla mnie, taki człowiek może mieć i 1 bilion dolarów, do grobu tego nie zabierze, a zachowanie świadczy o tym, że to normalny osobnik. Oczywiście dla takich ludzi jak „niewściekły”, których nie tylko w tym kraju pełno, to oczywiście „lans”. Mowa była ostatnio o niejakiej Steczkowskiej, to klasyczny przykład polskiego prymitywizmu, nie ona, ale ci co ją obsmarowali. To samo tyczy się Lubaszenki.
          Ja uwielbiam czytać takie wpisy w internecie bo zdaje sobie sprawę, że jednak ludzkość dzieli się wyłącznie na debili większych i mniejszych. Ci, co twierdzą, że nie są debilami, są nimi jeszcze w większym stopniu niż co się do tego przyznają.
          Dobrze, że w kosmos nie wysłali bazy danych z internetem, a jedynie jakąś złotą płytę ze zdjęciami i przywitaniem, bo by kosmici nigdy tu nie zawitali. Kto by chciał odwiedzać planetę zamieszkaną przez taką hołotę??

  3. Obie strony maja swoje racje…ale czy ktos kto gloduje ucieszy sie z 2 paczek tanszego makaronu czy z jednej dwa razy drozszego? Wg mnie wazniejszy jest termin przydatnosci do spozycia. Kupujac w Biedzie czy Lidlu nie czuje sie gorsza majac produkt marki Marka a mysle ze glodny wdzieczny jest nawet za bulke i chleb.

  4. Moja droga Baś(u?)! Nie obrzucajmy się insynuacjami kto tu kogo ze zrozumieniem przeczytał bo i w Twojej wypowiedzi błąd znaleźć można! Nie zarzuciłem ci wszak jedzenia margaryny ani nie imputowałem biednego dzieciństwa a tylko jako formy retorycznej takiego argumentu użyłem. Co więcej, uważam, że tylko osoba w dostatku całą egzystencję uskuteczniająca jest w stanie takie bzdury głosić i „biednych” w obronę brać. Po stokroć powtarzam: bieda to stan umysłu. Nie róbmy z tych ludzi ofiar losu bo w 90% to ich osobisty wybór!

  5. Ja często biorę udział w takich akcjach i staram się wrzucać do koszyka przede wszystkim dobre produkty, których sama używam. A śmiem wątpić, że używam raczej zawsze produktów o bardzo dobrej jakości. I choć nie raz i nie dwa widziałam ludzi „dzielących” się swoimi pseudo czekoladkami, to jednak uważam, że lepsza taka pomoc, niż żadna. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ile ludzi nie ma podstawowych produktów i że naprawdę nawet niewielki gest jest w stanie zdziałać cuda. A dlaczego ludzie dają olej czy ryż ? Ano dlatego, że są to produkty o długich terminach ważności. Aby zważyć wszystkie produkty, opisać, spakować i wręczyć potrzebującym potrzeba niestety czasu. A jak myślisz czy przeciętnego człowieka bardziej ucieszy butelka oleju czy paczka zgnitych pomarańczy albo może obślizgły karp ? Odpowiedź wydaje się chyba bardzo prosta. Choć zgadzam się, że ludzie dają za mało bakalii, dobrych czekolad, czy marcepanu, to chyba ciężko ich winić, że nie wrzucają świeżych karpi, albo szynki, które zdążą się zepsuć, zanim trafią do potrzebujących. Pozdrawiam, Bernadetta

    • To trochę jak z dawaniem odzieży. Znam osobę, która pracuje w organizacji zbiórek odzieży dla ubogich. Ludzie traktują to jak śmietnik, dają brudne, czasem obsrane gacie, śmierdzące dziurawe skarpetki, pocerowane po raz tysięczny, poprzecierane spodnie. Ludzie, to już lepiej nic nie dawajcie!!!
      A jak to wygląda w bogatych krajach? Ta odzież, którą ludzie oddają na zbiórki dla biednych, wywożą częściowo do biedoty na wschód, a u nas ląduje to w sklepach z używaną odzieżą. To się nazywa POLSKI/WSCHODNI SPOSÓB NA BIZNES.

  6. Artykuł kontrowersyjny, ale słuszny. Ja raczej nie daje, bo rzadko robię wielkie zakupy, jeśli już to wrzucam do puszki, chociaż uważam, że bezpośrednie przelewy na konta fundacji itp, są lepsze. Zgadzam się, że ci co dają, to w większości osoby gorzej upasożone, w Polsce nie ma się co oszukiwać, mało kto daje, w porównaniu z krajami wysokorozwiniętymi, gdzie niedawanie jest przejawem raczej prymitywizmu. Jak poznać za granicą bogacza z prymitywnego kraju, takiej jak Rosja, Ukraina, Polska, Chiny? Ano po tym, że sam wyrzuca pieniądze w błoto, na byle co, a innym, daje ochłapy lub płaci ochłapy. Niestety, Polska to nie Szwajcaria czy USA i nigdy nimi nie będziemy.
    Dawanie czekolad, szczególnie tych niskiej jakości jest idiotyczne i błędne, lepiej w ogóle nie dawać nic. Moja matka, która pracuje jeszcze jako pielęgniarka co raz dostaje czekolady, w 99% gorzkie z Wedla, tudzież mleczne. Ja tego nie jadam, kładę gdzieś przy śmietniku, żeby ktoś wziął, do koszyka też nie wrzucę, bo te akcje nie są organizowane codziennie.
    W ogóle, to te akcje to błąd, przydałoby się raczej rozbudowanie tego co w USA znamy jako Banki Żywności. W większości produkty trafiają tam od producentów, którzy czasami wręcz biją się o to, aby tam być lub najczęściej sklepy.
    Polska to kraj skrajnych skrajności, zobaczmy ile ludzie wyrzucają żarcia, ile ludzie wrzucają w koszyki. Niestety trochę się zgodzę też co co „biedy” w Polsce, są ludzie, którzy faktycznie są w gorszej sytuacji nie z własnej winy i im winno się pomagać, jest jednak znaczna część, która sobie taki los, sama zgotowała. Co takie osobniki robią z pomocą? Albo przepijają albo idą do dyskontu i wrzucają do koszyka, co wlezie, obojętnie czy to potrzebne czy nie. Nie kupuje raczej w dyskontach ale widzę, co ludzie, którzy na bogatych nie wyglądają, wrzucają – 10-15 czekolad na przykład. Ciekawe czy to zjedzą, jak prawie że uzębienia nie mają?? W Polsce po prostu pozostało przyzwyczajenie u większości z czasów PRL, jak coś „rzucili” (czyli jak tanio lub w promocji w dyskoncie lub markecie) to trzeba brać, ile wlezie, obojętnie czy to komuś potrzebne czy nie. A przecież można kupić 1 czekoladę, a resztę pieniędzy, te 10 czy 15 złotych wrzucić do puszki.
    W ogóle dodam, że tego typu akcje to fałsz, ponieważ to sklepy same powinny oddawać te produkty i się tym chwalić, a nie, że klient ma płacić. W większości przypadków, takie akcje są organizowane przez duże sieci, które mają takie obroty, że hej. Nie zbiednieją jak 10 procent sprzedaży w grudniu oddadzą harytatywnie.

    • Wszyscy mówią frazesami, że „są ludzie w kraju biedni” albo „jest wielu ubogich, których nie stać”, ale ja nie mogę się z tym zgodzić, bo dla mnie bieda to jest w Afryce, gdzie się z głodu umiera. A to, że mamusia nie może bachorowi kupić nowego ajfona i jest on w gimnazjalnym środowisku „wykluczony” to kwestia punktu odniesienia. Mi też jest przykro, że nie mam w garażu mojego 500 mkw domu Zondy a muszę jeździć 3 letnim A8. Jest to jednak smutne i przygnębiające bo dwa lata młodszy Cukerberg ma majątek warty więcej niż PKB Haiti!

      Co do rozwiniętych krajów i skłonności ludzi do filantropii to fakt, lubią dawać. Ale dlaczego? Bo mają dużo i nie potrzebują więcej pieniędzy. Oni chcą inaczej łechtać swoje ego. Przecież nie dają tak, że lewa ręka nie wie co czyni prawa. Wręcz przeciwnie – robią tak, żeby obie ręce były fotografowane, całowane i na ołtarzach niczym relikwie wynoszone! 🙂 Nie oszukujmy się, jesteśmy egoistami, wszyscy 🙂 Czy to źle?

      • Ale jest jeszcze coś pomiędzy. Coś nie nie jest nędzą w stylu afrykańskim ani tym, o czym piszesz. Np. kiedy ktoś jest niepełnosprawny czy chory i nie stać go na leki.
        Ale co ja będę pisał, ktoś kto jeździ 3 letni Audi A8 wie wszystko lepiej, ja mam swoje zdanie na ten temat, bo dla mnie, 31 latek w Audi A8 wygląda jak debil, no, ale ja mówię o krajach normalnych nie o wschodnioeuropejskich dzikusach.
        Ale każdy ma swój styl i swoje upodobania, jak to się mówi.

        • Chodziło mi rzecz jasna o wiek, bo A8 to auto dla dziadków, względnie prezesów, premierów czy innych tego typu sztywniaków. No, ale w Polsce, tak jak na całym „dzikim Wschodzie Europy”, wszystko jest postawione na głowie.
          Zresztą biedę, niemal afrykańską, może dostrzec tuż zaraz, za wschodnią granicą, wystarczy zjechać z głównych dróg zachodniej Ukrainy, żeby się cofnąć w czasie i przestrzenii. Tak, więc, wcale nie trzeba jechać do Etiopii czy innego Bhutanu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―