Lekcje Smaku: 5. Kreowanie smaków

Czyli o łączeniu składników

Lekcje Smaku 5: Kreowanie smaków

– Wróżka Melina z tej strony – usłyszała w słuchawce Nina Strych a jej twarz błyskawicznie przyjęła wyraz zaskoczenia – Dzwonię do pani, bo mam dla pani pilny przekaz energetyczny – objaśniła Melina. – Widziałyśmy się wczowaj – odpowiedziała Nina, charakterystycznie gubiąc głoskę „r”. – Tak – kontynuowała Melina – ale za chwilę może panią spotkać szczęście matrymonialne i nie wolno tego przegapić! Księżyc w sekstylu do Urana ewidentnie wskazuje nadarzającą się okazję na wymarzony związek! – Związek w seks-stylu? – zaciekawiła się Nina. – Właśnie! – wykrzyknęła Melina. – A kto to będzie? – dopytała Nina. – No właśnie z pomocą elektronicznego wahadła spiralnego ustaliłam szczęśliwe numery – odparła Melina. – Chcę je poznać! – ucieszyła się Nina. – Bardzo proszę – głos Meliny z pełnego ekscytacji stał się bardziej zdystansowany – więc proszę wysłać do mnie sms ratunkowy na numer specjalny, na który pani zawsze wysyła. Otrzyma pani zestaw liczb, proszę je wpisać do książki telefonicznej w pani komórce i nazwać „Przeznaczenie”, dokonując tym samym afirmacji, a potem czekać na rozwój zdarzeń.

Fot. Rasmus Olsen
fot. Rasmus Olsen

Po kilku chwilach telefon Niny Strych rozdzwonił się ponownie. Pełna nadziei wyjęła urządzenie z torebki i z zaciekawieniem spojrzała na ekran, na którym migotał komunikat: „Dzwoni Przeznaczenie”. – To niemożliwe! – wyszeptała, przykładając dłoń do przesadnie wyszminkowanych ust. Bezzwłocznie wcisnęła klawisz połączenia i, udając niczego nieświadomą businesswoman zakomunikowała do słuchawki – Tak, słucham? – Ekhm – głos w słuchawce chrząknął, po czym przybrał lekko zaaferowany ton – Eu’Stachy baron Poćwierć-Póchacz… – To pan? – Nina Strych ożywiła się natychmiast – Cóż za niespodzianka! Panie bawonie, pwoszę się nie kwępować, pwoszę przyjąć moje zapwoszenie! – Ekhm – Eu’Stachy chrząknął ponownie – bardzo chętnie, ale to ja chciałem panią zaprosić na z dawna obiecaną kawę. – Ależ panie bawonie – Nina Strych odpowiedziała śpiewnym tonem – po co wnosić drzewo do lasu, przecież możemy się spotkać w moim barze, zwłaszcza że mam u siebie pwezentację kulinawną potwaw dzieci osadzonych – Ekhm – Eu’Stachy chrząknął ponownie – no skoro pani nalega… – Tak! – pisnęła Nina – O szóstej! O szóstej w Ciupie! A potem zapwaszam na wuwki z kwemem! – Dobrze, zatem do zobaczenia – odparł Eu’Stachy nieco zbity z tropu, bo nie mógł zmiarkować, na co dokładnie został zaproszony.

Rurki z kremem
fot. Jos

Znał Ninę Strych od lat. Wiedział, że ma firmę cateringową i prowadzi kantynę w lokalnym zakładzie karnym. Opinie o Ninie  słyszał różne. Czytał pełne oburzenia relacje prasowe na temat tajemniczych zgonów osadzonych, rzekomo spowodowanych poważnymi zatruciami pokarmowymi po posiłkach dostarczonych przez jej firmę. Co prawda Pani Strych nigdy niczego nie udowodniono, choć niewyjaśnione okoliczności zgonów jej pięciu mężów z pewnością nie przysparzały jej dobrej sławy. Być może dlatego w środowisku nazwano ją Strychniną. Eu’Stachy wiedział też, że na co dzień Nina Strych chętnie eksponuje ogromne ilości złotej biżuterii, intensywnie skrapia się się najdroższymi perfumami i nakłada grube warstwy makijażu modnych marek. Słyszał ponadto, że w wyniku doznanego w dzieciństwie urazu podniebienia Nina Strych do dziś ma problemy z wymawianiem głoski „r”, a bardzo kosztowna i opisywana w lokalnych mediach jako eksperymentalna wymiana zniszczonego podniebienia na silikonowe, niewiele pomogła.

Naszyjnik
fot. Irina Slutsky

Wieczorem Eu’Stachy udał się na umówione spotkanie. W drzwiach do „Ciupy” minął się z krytykiem kulinarnym, który wyskoczył z baru niczym z procy. Nina Strych pojawiła się tuż za nim, mocno wydekoltowana i osobliwie ufryzowana – Dobwy wieczów – kokieteryjnie powitała na progu Eu’Stachego, który powiódł zdziwionym wzrokiem za oddalającą się posturą krytyka. Nina Strych zauważyła to zainteresowanie, więc od razu pospieszyła z wyjaśnieniami – O, widzi pan, dawmozjad! Przyjdzie, zamówi i nic mu nie smakuje. W ogóle się nie zna, a potem pisze bzduwy w gazetach. Ale kto to czyta? – tu Nina Strych ściągnęła brwi, znacząco pochyliła czoło i uniosła palec wskazujący, co w połączeniu z nastroszonym włochatym wdziankiem zakrywającym jej ramiona, mogło przestraszyć – Wszyscy wiedzą, że u mnie jest bawdzo dobwe jedzenie! Więc zapwaszam pana, bawonie, do śwodka!

naszyjnik
fot. epSos.de

Eu’Stachy nie mógł nie zauważyć świeżo ułożonej trwałej ondulacji, potężnej ilości makijażu i kosztownej kolii, w której Nina Strych wyglądała raczej jak urzędnik stanu cywilnego, niż właścicielka kantyny dla osadzonych od otwartej części barowej oddzielonego solidną kratą. – Doskonale pani dziś wygląda – zauważył Eu’Stachy – ale ta lampa wycelowana w moją twarz nieco mi przeszkadza. Czy możemy ją przesunąć? – Cóż za womantyk – odparła Nina Strych, odsuwając lampę. – Zawaz podam wuwki ale najpieww pokażę panu – Nina obniżyła nieco głos, przysuwając się znacznie w kierunku Eu’Stachego i jakoby od niechcenia powiększając dekolt – potwawy dzieci osadzonych zgłoszone do konkuwsu „Ciupa moim dwugim domem”. Najpieww kategowia „Smaki Ciupy”. Wnosić!

Paluszki rybne
fot. russelljsmith

Po chwili na stół wjechały trzy talerze z osobliwymi przekąskami. Baron spróbował pierwszej, w której jego niewymagające podniebienie odnalazło znajome smaki drożdżówki w połączeniu z pastą rybną. Odsunął talerzyk i z niewesołą miną spróbował kolejnej przekąski, którą stanowił smażony paluszek rybny z mielonką turystyczną. Eu’Stachy przełknął kąsek z trudem, ale po trzeciej próbie, która okazała się połączeniem śledzia z dżemem brzoskwiniowym, szybko podniósł się z krzesła i przyjmując przepraszającą pozę, żwawo pobiegł do toalety.

Trudno się dziwić, że tam właśnie Eu’Stachy zakończył tak osobliwą degustację. Tym razem jego żołądek źle zareagował na niecodzienne połączenia mięsa z rybą, ryby z owocami i ciastkiem. A przecież niedawno Eu’Stachy zachwycił się słodkim ciasteczkiem owsianym z żółtym serem! A może podane Eu’Stachemu przekąski dzieci osadzonych były po prostu niesmaczne, bo źle je przygotowano?

Najprawdopodobniej tak, bo takie nietypowe połączenia smaków funkcjonują i to, pewnie ku zaskoczeniu wielu, nie tylko w odległych kuchniach narodowych, ale i w kuchni polskiej. Ryby z owocami jada się w basenie Morza Śródziemnego – przykładem może być choćby popularna we Włoszech pieczona dorada z pomarańczami. W Szwecji zaś jedną z cukierniczych przekąsek są słodkie bułeczki ze śledziem. Niemniej ryby na słodko jada się również w Polsce. Najbardziej popularnym przykładem jest nasz wigilijny karp po żydowsku.

Bułka ze śledziem
fot. Fooding Around

Łączenie mięs z rybami też się w zdarza. W kuchni amerykańskiej przykładem takiego połączenia może być Surf’n’Turf, czyli stek z polędwicy z homarem albo krewetką. W Polsce zaś smaki mięsno-rybne odnajdziemy na Kaszubach. Tam, podobnie jak w Skandynawii i Niemczech, także kraszą chude mięso dorsza tłustym wędzonym boczkiem. Innym przykładem jest sielawa. Niewielu pewnie wie, że małe świeże sielawki tradycyjnie smaży się na wieprzowym smalcu. Zaręczam, że jest to doskonałe połączenie!

Surf'n'turf
fot. jeffreyw

Krzyżowanie smaków pozornie niekompatybilnych to przejaw kulinarnej kreatywności. Takie kreacje rządzą się jednak swoimi prawami. Ci, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z kreowaniem smaków powinni pamiętać, żeby przynajmniej na początku nie łączyć ze sobą składników kulturowo odległych. Eksperymenty, opierające się o stylistykę kuchni fusion, mogą podejmować wyłącznie doświadczeni miłośnicy kuchni. Jeśli zatem chcecie podać śledzia na słodko, a nie zdecydowaliście się jeszcze, z jakimi owocami, to lepiej sięgnijcie po związane z kulturą kulinarną Północy borówki niż po charakterystyczne dla Południa brzoskwinie.

Warto też mieć na uwadze rezultaty, jakie uzyskamy łącząc na pozór niepasujące do siebie składniki. Jeśli chcemy podać rybę ze smakiem mięsnym, to lepiej z tłustym i bogatym w smak wędzonym boczkiem niż chudą i neutralną smakowo piersią kurczaka. Z kolei w towarzystwie boczku lepiej wypadnie dorsz niż łosoś, bo z natury tłusty łosoś nie potrzebuje dodatkowego wzbogacania w tłuszcz, a dorszowi takie wzbogacenie zdecydowanie się przyda.

Sałatka
fot. jeffreyw

Gra kontrastami to dobry pomysł na kreowanie własnej kulinarnej stylistyki, także jeśli chodzi o kolory i konsystencje. Apetyczny talerz musi być kolorowy, dlatego do jajecznicy dodaje się siekanej dymki, do sałatki z czerwonych pomidorów – białej cebuli a ziemniaki obsypuje się zielonym koperkiem. Poza dodatkowym smakiem, jakie taki dodatek generuje, danie uzyskuje odświeżający akcent kolorystyczny.

Sałatka
fot. cyclonebill

Podczas kreacji smaku nie można też zapominać o elemencie najmniej widocznym – konsystencji. Sałatkę z miękkich składników, na przykład pieczarkowo-serową, warto okrasić dodatkiem chrupiącym, na przykład siekanymi orzechami, a do złożonej ze składników chrupiących, na przykład ogórka, papryki i cebuli, warto dodać coś miękkiego, na przykład ser feta, jak w greckiej sałatce choriatiki. Zauważyliście pewnie tę prawidłowość także w naszej polskiej sałatce jarzynowej, której podstawę stanowią gotowane jarzyny, groszek i jajka, a do której dodaje się przynajmniej jeden chrupiący dodatek – jabłko, cebulę albo kiszone ogórki, a czasem nawet wszystkie trzy.

Obrączka
fot. Adam Lehman

– Panie bawonie, – usłyszał Eu’Stachy po powrocie do stolika. – Są już dania z kategowii „Konsystencje Ciupy”. Może sałateczki wyżowej z majonezem, jajkiem i tuńczykiem? Co za piękna konsystencja! – Pani Nino – pobladła twarz Eu’Stachego zdradzała znaczne zmęczenie – Pani pozwoli, że czem prędzej wyjawię mój problem, który mnie do pani sprowadził. – O tak, – rozmarzonym głosem wyszeptała Nina oblizując usta z resztek ryżowej sałatki. – Otóż – Eu’Stachy mlasnął dla kurażu – pilnie potrzebne mi jest wsparcie w kwocie pięciuset złotych. – Hm – Nina Strych uniosła wzrok w zamyśleniu – Nie widzę pwoblemu. Dla mnie to żaden wydatek, wwęcz inwestycja w przeznaczenie! – oświadczyła po chwili rozmarzonym głosem, dodając po chwili zupełnie trzeźwo – Co w wodzinie to nie zginie!

Na te słowa Eu’Stachy pobladł jeszcze bardziej. Poczuł się słabo, przed oczami zaczęły migać mu mroczki, a w głowie poczuł mętlik – Wodzina? Nina Strych? Strychnina!

Chwycił pięć stuzłotowych banknotów, włożył je do kieszonki marynarki i ostatecznie stracił przytomność.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―