Kociewie Tczewskie – ha, ha, ha !!!

Czy ktoś słyszał o Wielkopolsce Pilskiej? A o Mazowszu Ciechanowskim? A może chociaż o Kaszubach Kościerskich? Brzmi śmiesznie? No tak, Kociewie Tczewskie też brzmi śmiesznie, ale urzędnikom to w ogóle nie przeszkadza. Co więcej, promują coś, co nie istnieje, oczywiście za publiczne pieniądze, a jak!

Konkurs kulinarny Szarlotka Cysterska

Dwa lata temu Pomorskie wypisało się z ogólnopolskiego konkursu na produkty i potrawy tradycyjne Nasze Kulinarne Dziedzictwo, w ramach którego promowane są najlepsze polskie przysmaki regionalne. Urzędnicy stwierdzili, że mają lepszy pomysł na promocję regionalnej tradycji i od zapomnienia mogą ją ocalać sami. Reakcje na takie posunięcia nie były pozytywne, co zresztą widać było w komentarzach pod moją relacją z ubiegłorocznej imprezy, która miała być separatystyczną kontynuacją szlachetnej idei. Jak pisał jeden z największych znawców polskiej kuchni regionalnej, Gieno Mientkiewicz, dziś szeroko znany widzom kanału Kuchnia+:

I mi się nie podoba owa wolta. Ambicjonalne zagrywki kilku panów, pod wodzą jednego pana. Nic łatwiejszego jak zanegować długoletni konkurs, powiedzieć, że nasz będzie lepszy. Łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Ale separatyści dostrzegają nadchodzące profity z mody na tradycyjność, a te trzeba by „zagospodarować”… toteż próbują.

Pomorskie Smaki - namiotSpróbowali zatem i zaprzestali. W bieżącym roku prestiżowy konkurs organizowany od lat w maju przed oliwską katedrą przeniesiono do plastikowego namiotu rozstawionego na gdańskim Głównym Mieście podczas Jarmarku św. Dominika.  Ile osób przyglądało się konkursowi, ile osób zwiedziło kramy i ile osób posmakowało Pomorza w tym namiocie? Ufam, że znacznie więcej niż podczas imprezy plenerowej w oliwskim parku, bo chcę wierzyć, że urzędnicy wiedzą, co robią.

Pomorskie Smaki - zespół

Choć konkurs na potrawę i produkt regionalny z Pomorza odbywał się ledwo kilka godzin, namiot z napisem „Pomorskie Smaki” był do dyspozycji zwiedzających podczas całego Jarmarku św. Dominika. To dobrze, bo to okazja, aby zapoznać te miliony turystów z kulinarną ofertą Pomorza. Ja zapoznałem się z tą szeroką ofertą 18 sierpnia. Obejrzałem jedno stoisko z miodem, jedno stoisko z talerzem serników z pianką i jedno z rękodziełem. Cudnie, naprawdę, bo całości dopełniała regionalna muzyka – ze sceny namiotu Pomorskie Smaki przygrywał hucznie zespół seniorów, który bawił słuchaczy regionalnym przebojem „Jak się masz, kochanie?” tak długo i wytrwale, aż sobie poszedłem. Uznałem, że faktycznie, rację mają urzędnicy i nie ma sensu pokazywać takich smaków podczas ogólnopolskiego finału Naszego Kulinarnego Dziedzictwa w Poznaniu. Słusznie zatem, że Pomorskie się wypisało i promuje się po swojemu.

W podobnym tonie wypowiadała się też część lokalnych mediów, jak choćby dziennikarz kociewskiego tygodnika, który do namiotu Pomorskich Smaków wszedł dwa tygodnie wcześniej, gdy promował się tam  jeden z pomorskich regionów, Kociewie.
Czemu tak kiepsko? Czemu tak chaotycznie? Skoro przykład idzie z góry, toteż i na Kociewiu też zdecydowano się promocję samodzielną, tyle że tutaj doszło już do absurdu, bo niewielki i mało znany region jeszcze bardziej podzielono. Nic to, że duży może więcej. Skoro da się podzielić, a jeszcze przy okazji coś opublikować, to czemu nie? Można potem napisać elegancki raport z pomysłowej promocji. A skoro tak, stołki dla pełnych genialnych pomysłów głów pozostaną na miejscu.

Kociewie na talerzuRzecz dotyczy wschodniej części Kociewia, które nazwano Kociewiem Tczewskim. O istnieniu tego nikomu nieznanego i całkowicie sztucznego tworu dowiedziałem się w miniony weekend podczas konkursu kulinarnego w Pelplinie, w trakcie którego miała miejsce promocja skądinąd bardzo ładnej książeczki „Kociewie na talerzu”.

Odniesienie do Kociewia znajduje się tam jednak tylko na okładce. W środku, już na pierwszej stronie przewodnika, jego autorzy zachęcają czytelnika do eksploracji regionu wezwaniem „Poznaj Kociewie Tczewskie”, kusząc go stosowną mapką z zaznaczonym obszarem tegoż. Jest wzmianka o historii regionu i kuchni Kociewia Tczewskiego, z której wynika, że ta historia… nie jest dobrze znana. Wcale nie dlatego, że region o nazwie Kociewie Tczewskie nigdy nie istniał, ależ skąd! To po prostu dlatego, że… mało kto potrafił kiedyś pisać.

No tak, teraz już wszyscy umieją, więc napisano dalej – „O tradycjach Kociewia Tczewskiego”, czyli o kuchni kociewskiej, „O miastach i wsiach Kociewia Tczewskiego”, czyli o miastach i wsiach Kociewia. Jest i o lasach Kociewia Tczewskiego, czyli o lasach kociewskich, wreszcie jest też o kociewskiej rzece Wierzycy, która oczywiście przepływa przez Kociewie Tczewskie.

O tradycjach Kociewia Tczewskiego

Zadaję podstawowe pytanie: Czym różni się to Kociewie Tczewskie od Kociewia jako takiego? Odpowiadam krótko: niczym. Niczym się, drodzy państwo, Kociewie Tczewskie nie różni od Kociewia! Na bezpodstawnie wydzielonym obszarze żyją tacy sami Kociewiacy, jak na obszarze starogardzkim czy świeckim. Mówią dokładnie taką samą gwarą, noszą dokładnie takie same stroje, jedzą dokładnie takie same szandary, zylce i szpajzy.

Znani Kociewiacy, jak choćby podróżnik Wojciech Cejrowski czy współorganizator Festiwalu Smaku w Grucznie Jarosław Pająkowski, mówią o sobie krótko – jestem z Kociewia! I choć Cejrowski pochodzi ze starogardzkiej części Kociewia a Pająkowski ze świeckiej, żadnemu z nich nigdy nie przyszło do głowy, aby dokonywać aktów separatystycznych, bo takich tendencji na terenie Kociewia nie ma i nigdy nie było. Czytelnik przewodnika o Kociewiu Tczewskim zupełnie słusznie może odnieść inne wrażenie.

Poznaj Kociewie TczewskieGdy jednak przyjrzeć się rzeczy bliżej, okaże się, że wymyślone Kociewie Tczewskie pokrywa się z granicami powiatu tczewskiego. Panowie urzędnicy znaleźli sobie więc całkiem nietuzinkowy powód na promocję swojego urzędu. Wykroili sobie zatem kawałek regionu, nazwali go po swojemu i pod nowymi chorągwiami promują twór nie mający żadnych uprawnień do samodzielnej egzystencji – ani historycznych, ani kulturowych, ani kulinarnych. Powstał nowotwór, który generuje chaos, osłabia przekaz medialny i wprowadza odbiorców w błąd.

Kreatywni urzędnicy z powiatu tczewskiego na końcu publikacji zamieścili oświadczenie, że „wydawca podjął starania, aby treść publikacji była dokładna i aktualna, jednak szybko zmieniająca się rzeczywistość może sprawić, że część zamieszczonych informacji może ulec dezaktualizacji. Wydawca nie bierze odpowiedzialności za skutki korzystania z tych danych. Wszystkie błędy i uchybienia postaramy się poprawić i uzupełnić w ewentualnych kolejnych wydaniach.”

Panowie nie przyjmują zatem żadnej odpowiedzialności za to, co robią. Tymczasem od urzędników odpowiedzialności należy wymagać w dwójnasób. Ja żądam od tych panów zaprzestania prób rozbioru Kociewia, bo nie mają do tego najmniejszego prawa!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―