Winnica Pod Orzechem

Obfite cytrusy, dojrzała klapsa i gęsta konfitura porzeczkowa – pierwsza winnica na Kociewiu otwarta. We wrześniu kociewskie wino jedzie na konkurs winiarski do Zielonej Góry i jeśli nie wróci z medalem to tylko dlatego, że zostanie wcześniej wypite – z rocznika 2012 jest go tylko 200 butelek Winnica "Pod Orzechem" - wina Na wino możecie wybrać się nad Mozelę, albo nieco dalej, do Alzacji, ale można i przeprawić się za góry i morza, hen do Chile. Pewnie nawet nie pomyśleliście, aby intrygujących win poszukiwać w Polsce. Pomyśleliście? No tak, może pomyśleliście, bo coraz głośniej mówi się u nas o polskich winach z Zielonej Góry czy z Małopolski. Jednak o Polsce północnej, a ściślej o Wybrzeżu, dotychczas nie mówiono. Cieszę się zatem, że będę tym pierwszym. Winnica "Pod Orzechem" - przygotowanie degustacji wina Oto w miniony weekend zagościłem w pierwszej winnicy na Kociewiu, mało znanym acz malowniczym regionie, do tej pory kojarzonym głównie z Deyną, księdzem Jankowskim i Wojciechem Cejrowskim. Od teraz można go kojarzyć z winem i to, jak się okazało, z winem niebylejakim, bo ze swoistym charakterem, o przyjemnej długości i w eleganckiej sukni, słowem – z winem z klasą. Jest go mało, bo póki co 180 krzewów daje nieco ponad 200 butelek rocznie, zatem kto pierwszy, ten lepszy. Winnica "Pod Orzechem" - winorośl na Kociewiu Gdy kilka tygodni temu dotarło do mnie zaproszenie na degustację win z winnicy Pod Orzechem w Miradowie, pomyślałem, że to chyba jakiś żart. Znam Miradowo, bo często przejeżdżam przez tę wieś, ale kojarzę ją wyłącznie z trwającym pięć sekund ograniczeniem do 70 km/h na drodze krajowej 22 i absolutnie niczym więcej. Natychmiast wykonałem więc telefon do Eli, która z niejednego pomorskiego pieca przekąski jadła, aby zasięgnąć konsultacji, czy aby ktoś przypadkiem nie zamierza zrujnować mi wiosennego wieczoru ordynarnym ulepkiem z kompotu albo nalewką babuni o smaku brzoskwiniowym. Ależ skąd – głos Eli zabrzmiał jak zwykle dźwięcznie, choć z niecodziennym przejęciem – tam jest winnica i właściciele chcieliby, abyś skosztował kilku ich pierwszych gronowych win. Skoro tak, pojechałem, rezygnując z drobiowego śniadania z Arturem Morozem, degustacji wołowiny QMP i weekendu z Mennonitami w Chrystkowie. Winnica "Pod Orzechem" - właściciel winnicy Wybrałem jednak dobrze. Już po przyjeździe poczułem się jak w raju, czyli w domu. Zastałem czyste i zadbane obejście, wypielęgnowaną roślinność i schludne zabudowania, a gdy stanąłem na pagórku, przede mną rozciągnął się absolutnie bukoliczny widok. Ci, których apartamentowce wyzierają na Giewont, pewnie wzdrygną ramionami i pójdą na basen, ale pozostali mogą być zachwyceni. Jak sięgam pamięcią, już jako nastoletni rowerzysta ustaliłem, że ten obszar Kociewia, między Karolewem a Skarszewami, zachwyca najpiękniejszym krajobrazem rysowanym jęzorem lodowca. Teraz do tego obrazu domalowano jeszcze wypielęgnowaną winnicę. Ach! Winnica "Pod Orzechem" - prezentacja wina Degustację poprowadził prezes Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarskiego Marek Senator, w zasadzie inicjator powstania winnicy w Miradowie. Kilka lat temu, bawiąc w gospodarstwie agroturystycznym Henryki i Marka Wysockich, poczuł w tym miejscu właściwy klimat na założenie winnicy. W podziękowaniu za miłą gościnę, przesłał właścicielom zestaw pierwszych sadzonek i stało się, państwo Wysoccy założyli w Miradowie winnicę. Od tego czasu minęło siedem lat, czyli tyle czasu, ile trzeba, aby móc zaprezentować pierwsze wina. Winnica "Pod Orzechem" - degustacja wina przez Krytyka Kulinarnego Artura Michnę Były trzy – dwa białe i jedno czerwone. Rozpoczęliśmy tradycyjnie od białych, a na pierwszy ogień poszedł kryjący się pod zwiewną nazwą „Zefir” kupaż odmian aurora i bianka. Wino od razu pochwaliło się charakterem, w nosie zaznaczyło wyraźne cytrusy, po czym cytrusową obietnicę spełniło na podniebieniu, ciesząc oko szlachetnie złotą suknią. Tak, to zupełnie niezłe białe wino, będzie dobre na aperitif, ale i do kociewskiej ryby albo wiejskiej kury. Ładnie ochładza i odświeża, zatem sprawdzi się też w ciepły, letni wieczór. Winnica "Pod Orzechem" - właściciele winnicy podczas degustacji wina przez Krytyka Kulinarnego Artura Michnę W kolejności podano Palado, w połowie z mieszanki aurory i bianki, którą dopełniono zestawem odmian przerobowych. To wino mniej kwasowe i mniej wytrawne od „Zefira”, co dało powody, aby doszukiwać się w nim niuansów dojrzałych gruszek, miodu, a może i melona. Względna słodycz Palado każe podawać je do drobiu w owocowych sosach, ale i proponować paniom jako miłe tło kawowych pogaduszek. Winnica "Pod Orzechem" - właściciel winnicy i Krytyk Kulinarny Artur Michna Zbudowany z rono i wiszniowego rannego acz niemal zupełnie pozbawiony tanin czerwony „Orient” przy damskich pogaduszkach sprawdzi się jeszcze lepiej niż Palado, ale najlepiej wypadnie przy świecach romantycznej kolacji, do której z powodzeniem można podać kaczkę z owocami. Wino pięknie pachnie koszem letnich owoców a na podniebieniu rozprowadza aurę konfiturowej owocowości czarnej porzeczki. Ja spróbowałbym go też z kozim serkiem i poczekał na kolejne roczniki w nadziei na większą taniczność. Winnica "Pod Orzechem" - prezentacja wina Winnica „Pod Orzechem” właśnie otworzyła księgę, w której będzie zapisywać historię lokalnego winiarstwa, pachnącego cytrusami i konfiturą, ale przede wszystkim pełną pasji, serca i poświęcenia właścicieli, dla których ta winnica i ich gospodarstwo agroturystyczne stało się sposobem na życie.

La dolce vita!

Jeśli zainteresował was temat agroturystyki na Pomorzu, zapraszam do kolejnego odcinka, w którym przedstawię kolejne ciekawe przykłady. Na Kaszubach skosztuję sernika ze swojskiego twarogu, w Bytowie spróbuję bimbru i swojskich wędlin. W pachnącym pruską historią Bajkowym Młynie pod Sianowem zjem zaś fenomenalną kolację po nieprzyjemnych doświadczeniach w „Wiosce Hobbitów”, gdzie próbowano mnie obrazić ohydną pomidorówką i odrażającym mielonym – będę zatem polecał ale i przestrzegał. Zapraszam

  1. Szkoda, że w Polsce nie ma sprzedaży alkoholu przez internet, przynajmniej oficjalnie. Żeby kupić i spróbować takie winko, nie będę jechał przecież na Kociewie specjalnie, mogę wybrać się kiedyś na wycieczkę. Winnice, podobnie jak sklepy, mogą jednak „naciągnąć” przepisy i sprzedawać swoje produkty przez internet, sprzedając je na miejscu. Tak sam kiedyś chciałem zrobić, gdy prowadziłem krótko, co prawda, sprzedaż internetową. Dodam, że w Norwegii czy Szwecji też są winnice i nawet da się kupić przez net ich produkty. Klimat się zmienia, granica uprawy winorośli przesuwa się na północ, więc już nikogo nie powinno dziwić wino z Pomorza czy Mazowsza. Chociaż, jak powiedziano kiedyś, Podkarpackie dopiero za 50 lat, będzie mieć warunki podobne do Słowacji, klimatyczne i glebowe, rzecz jasna.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―