Podróż soczysta berlińsko-paryska. 4. Paryż od ulicy

W Paryżu jada się elegancko i spontanicznie, tradycyjnie i nowocześnie, niespiesznie i szybko. Oferta jest kusząca a sposobność do zjedzenia czegoś smacznego trafia się dosłownie na każdym kroku. Elegancko i tradycyjnie już było, dziś nieformalnie – o smakach paryskiej ulicy

Odgłosy, zapachy, kolory – na paryskiej ulicy te słowa przybierają nowy wymiar, ich znaczenia przenikają się wzajemnie, otwierając przed obserwatorem teatr wyobraźni, obok którego można oczywiście przejść obojętnie, ale po co, skoro to doskonała okazja, aby dać się mu zaskoczyć.

Cafe Bonaparte

Paryska ulica tętni życiem jak każda ulica wielkiego miasta, ale smakosz z ulicznego jazgotu wyłowi mieszaninę brzęku sztućców i zastawy, warkotu ekspresu do kawy, chrupania łamanej bagietki i szelestu papieru, w który rzeźnik zawinął kawałek jagnięciny.
Paryska ulica pachnie jak każda ulica wielkiego miasta, ale smakosz poczuje na niej aromat gorącej czekolady, zapach ziół i wina, stąd powiew pieczystego, zowąd niuch deserów.

Ciastka - wystawa - sklepowa

Paryska ulica o poranku pachnie też perfumami, tak jakby przejeżdżające polewaczki spryskiwały ją mieszaniną wody z akcentem zapachowym. ParyżankaAle tu i ówdzie zionie też po prostu czystą uryną, dzięki czemu każdy rozmarzony nos ma szansę szybko doprowadzić jego właściciela do rzeczywistości, choćby po to, aby ten, w multizmysłowym amoku, nie wszedł przypadkiem na jezdnię na czerwonym świetle.

Paryska ulica jest i kolorowa jak każda ulica wielkiego miasta, ale tylko na paryskiej ulicy można spotkać tak urocze paryżanki jak ta ze zdjęcia. W Paryżu pojęcie szyku i elegancji odnosi się jednak nie tylko do gustownego doboru elementów garderoby, ale też do sposobu prezentacji owoców, warzyw, mięs, pieczywa, ciast – wszelkich smakołyków. Nie tylko pysznią się one bezwstydnie w sklepowych oknach wystawowych, ale i wychodzą wprost na ulicę, gdzie dumnie prezentują swoją dorodność i apetyczność. Wystarczy spojrzeć, a już sięga się najpierw po jeden, a po chwili po kolejne.

Przekąski - wystawa

Te apetyczne kąski pochodzą z wystawy Stohrera, najstarszej paryskiej Pâtisserie, która od 1730 roku działa przy rue Montorgueil, ulicy doskonale znanej smakoszom, i kusi doskonałymi ciastkami, tartami, pasztetami i sałatkami. Mnie też skusiła, głównie za sprawą deseru pod nazwą baba au rhum, którego historia ma związek z królem Stanisławem Leszczyńskim, może niesławnym, ale jednak polskim. Jego córka, Maria, w 1725 roku poślubiła Ludwika XV, na dworze którego ciasta wypiekał nadworny cukiernik Stohrer. Mawia się, że na przyjazd Stanisława Leszczyńskiego, głośnego miłośnika ciast i słodyczy, Stohrer upiekł specjalnie drożdżową babę.
Z niewyjaśnionego powodu drożdżówka skąpała się w rumie – może przez nieostrożność cukiernika, a może za sprawą samego gościa, który w przypływie ataku nerwowego miał rzekomo cisnąć butelką rumu tak trafnie, by jej zawartość całkowicie przesiąknęła oczekującą na stole drożdżówkę. Tak czy owak baba au rhum stała się ulubionym łakociem Stanisława Leszczyńskiego i jego znakiem rozpoznawczym. Ja po zjedzeniu tego ciastka miałem mieszane uczucia. Jeśli ktoś zjada taką babę dla niepoznaki, aby tylko naalkoholizować organizm, unikając przy tym gromów małżonki przeciwnej takiej praktyce, współczuję po nim rzewnie.

Baba au rhum

Babkę Leszczyńskiego zjadłem, ale już jej nie pamiętam, bo gdy tylko opuściłem patiserię Stohrera, natychmiast wszedłem do mieszczącej się kilka kroków dalej Boulangerie Éric Kayser, piekarni, w której odkryłem zjawiskowe bagietki i przepyszne ciastka. Rogaliki maślane z kremem waniliowym i prażonymi migdałami zatrzymały mnie w tej piekarni na dłużej i skłoniły do powrotu dnia następnego. Aromatyczne masło, wyrazista wanilia, mocny migdał – te intensywne acz pierwotne smaki fachowego croissanta mógłbym celebrować każdego ranka z filiżanką małej czarnej, a potem rzecz powtarzać jeszcze kilka razy w ciągu dnia a nawet i z wieczora.

Ciastko - Keyser

Doskonałe bagietki, takie jak u Kaysera, odnalazłem chwilę później w położonym naprzeciwko piekarni Kaysera Bistrot les Petits Carreaux. Niewykluczone, że to bistro wręcz zaopatruje się w świeże pieczywo u piekarza z naprzeciwka, skoro pod nosem ma jednego z najznamienitszych mistrzów branży. W Polsce przyzwyczajono nas do lekkich i nijakich bułeczek i podobnych bagietek, a to wredna manipulacja. Dobra bagietka nigdy nie ma delikatnej struktury, miękkiej skórki ani białego miąższu. Wprost przeciwnie, jest charakterna, o silnej skórce i jędrnym miąższu, którego kolor powinien być ciemnokremowy, w żadnym razie biały.

Danie z bistro

W Les Petits Carreaux podano mi Souris d’agneau czyli gicz jagnięcą duszoną w czerwonym winie z dodatkiem tymianku i czosnku. Jagnięcinę uwielbiam, a tę z Les Petits Carreaux, tak szlachetnie przygotowaną, delikatną, w sosie o silnym i wyrazistym smaku, zjadłem z zachwytem, który był chyba też widoczny dla otoczenia. Siedząca obok rodzina z Meksyku natychmiast zażądała „tego, co je ten pan”, a gdy pierwsze kęsy zostały przełknięte, twarze moich sąsiadów ze stolika obok przystroiły pełne wdzięczności uśmiechy rozkoszy.

Cafe de Flore

Na kawę wybrałem się do innej dzielnicy Paryża, na bulwar Saint Germain. Jest tam mnóstwo knajpek, z których wiele szczyci się imponująco bogatą historią. Dwie najbardziej znane to popularna wśród paryskiej bohemy Café de Flore oraz modna wśród paryskiej elity intelektualnej Les Deux Magots. Wybrałem towarzystwo intelektualistów i zasiadłem w zatłoczonym ogródku Les Deux Magots, w oczekiwaniu, że zaraz zasiądzie w nim Sartre, Hemingway albo Camus. Niestety nie zasiedli, nie przyszedł nawet Pablo Picasso, za to stoliki okupowało sporo turystów z Japonii i Korei, którzy wiekopomny moment popijania małej czarnej w Les Deux Magots z wielkim hałasem uwieczniali na swoim najnowocześniejszym sprzęcie elektronicznym. W tej sytuacji małą czarną w Les Deux Magots postanowiłem uwiecznić też i ja. Oto ona:

Les Deux Magots

Kawa była doskonała, choć trzy razy droższa niż podobna na Placu Pigalle, miejscu może mniej prestiżowym, ale jednak szerzej u nas znanym, głównie z kasztanów.

Kawa na placu Pigalle

Ponoć są tam najlepsze.

To już ostatni odcinek z podróży ekspresem Berlin-Paryż, ale w górę serca, na bok chustki! Klimat tradycyjnych restauracji nie dał mi spokoju – a może są takie też w Polsce? Owszem, są, póki co znalazlem dwie. Opowiem o nich już w następnym odcinku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―