Zawieszona kawa czyli sznur dla kawiarnika

Modna ta nasza stolica, ciągle nowym nas zachwyca! Zabawny rym, prawda? Tak, równie dobry jak i pomysł, który, niczym wirus, zalęgł się niedawno w sieci, wirusowym sposobem rozprzestrzenił się po niej, a wreszcie zmutował i z sieci przeniósł się na ludzi, siejąc spustoszenie w ich umysłach. Co to za pomysł?Zawieszona kawa - dwie kawy na stole :)Jego nazwa brzmi „zawieszona kawa, a źródłosłowu tego pojęcia należy szukać we włoskiej frazie „caffè sospeso”, którym określono akcję społeczną fundowania kawy tym, których akurat na to nie stać. Założenie jest w zasadzie proste i polega na tym, że składający zamówienie zamawia dodatkowo jedną kawę, którą zawiesza, czyli przeznacza dla kogoś, kto zapragnie kiedyś się jej napić, ale nie będzie miał pieniędzy.

Inicjatorzy akcji zachęcają, żeby zawieszać nie tylko kawę, ale wszystko, co się da. Można zatem zawiesić herbatę, gorącą czekoladę, ale i kanapkę albo sałatkę. Zawieszone zamówienia powinny być odnotowane i wystawione w widocznym miejscu, na przykład na tabliczce za barem, a usuwane z niej po realizacji, czyli odebraniu zawieszonego poczęstunku przez potrzebującego.

Zawieszona kawa... i ciastko też?

Rzecz z zewnątrz intrygująca, po krótkim przemyśleniu zastanawiająca, a po analizie podbudowanej polskim kontekstem kulturowym nonsensowna, a wręcz groźna. Coś takiego można wymyślić w kulturach kawiarnianych, gdzie przesiadywanie w knajpach jest elementem miejscowej tradycji, karty dawno już rozdano i wszystkie knajpy mają tłumy stałych bywalców, którzy tworzą ich klimat i koloryt. W ciężkich czasach może się zdarzyć, że nagle stały bywalec straci pracę albo dochody. Doświadcza zatem przejściowych trudności, niemniej chce o nich pogadać ze starymi znajomymi ze swojej ulubionej knajpy, a ci umożliwiają mu to całkiem incognito i niezobowiązująco za pomocą systemu zawieszonej kawy. I tam też zawieszoną kawę wymyślono – we Włoszech.

Jak to cynicznie ujmował rosyjski zaborca, kurica nie ptica, Polsza nie zagranica, co przytaczam niebezcelowo, bo powiedzonko ma sporo wspólnego z obecnym stanem polskiej gastronomii. Najbardziej oględnie można by go określić mianem embrionalnego, pozbawionego przykładów i odciętego od tradycji i ale skąd miałyby się w Polsce wziąć tradycje wychodzenia z domu, skoro przez ostatnie kilka wieków wszelkie publiczne zgromadzenia brutalnie piętnowano? Od wieków siedzimy zatem w domach, a wielu przesiadywanie w knajpach wciąż uznaje za co najmniej podejrzane. Przyrodzona cywilizacji Zachodu kultura knajpiana jest dla nas równie egzotyczne jak dla Włochów obkładanie chleba serem i buszowanie po lumpeksach.

Zawieszona kawa - biedni poproszą o kawę?

Nadto stopień zamożności Polaków jest niski, za to stopień uwrażliwienia na biedę mocno wyśrubowany. Starczy tu podać choćby niedawne przykłady żenującej segregacji dzieci na te biedniejsze i bogatsze w szkolnych stołówkach. Te bogatsze, za których obiady płacili rodzice, siedziały w jednej części sali i jadły z zastawy, podczas gdy te biedniejsze, za które płacił ośrodek pomocy społecznej, siedziały w innej części sali i jadły z plastikowych talerzyków. Takie zjawiska bulwersują i nic dziwnego. W tym kontekście dziwić może bezkrytyczne założenie, że nagle mniej zamożni zechcą naznaczyć się na własne życzenie, prosząc o filiżankę kawy. A może wręcz żebrając?

W tym miejscu trzeba podkreślić, że taka rezolutna zabawa w pomoc narusza jedną z najistotniejszych zasad działania dobrej knajpy – kawiarnia należy do kawiarnika i to on zaprasza gości. W tym celu sporządza jasną ofertę i wysyła w świat wyraźny komunikat. Ma on trafić tylko do tych odbiorców, którzy w jego kawiarni są mile widziani. Na takie zaproszenie składa się wystrój, nastrój, oferta, polityka cenowa i szereg innych szczegółów. Uczestnicząc w rozmaitych projektach otwierania nowych lokali osobiście doświadczyłem, że ta zasada sprawdza się doskonale także w polskich realiach. Nie ma oferty dobrej dla wszystkich, knajp dla każdego, menu na każdą kieszeń. Nawet jeśli lokale dla wszystkich faktycznie gdzieś są, to albo stoją puste, oczekując na zbawienne zlecenia styp i wesel, albo wkrótce upadną.

Zawieszona kawa - w Polsce?Zatem kiedy kawiarnik wdraża ideę zawieszonej kawy, decyduje się odłożyć swój arsenał środków i przekazuje stery w zupełnie nieprzewidywalne ręce manipulatora koła fortuny. Gość może i dobrze się bawi, fundując komuś kawę, może nawet poczuje się lżej na duszy, wszak pomógł uboższemu. Jednak ani ów gość, ani kawiarnik nie ma żadnego wpływu na to, kim będzie ten ktoś, kto za jakiś czas stanie przed barem i zapyta o zwieszoną kawę. Tak oto kawiarnik przestaje kreować własną przestrzeń, a kawiarnia przestaje należeć do niego – to nie on zaprasza gości.

Prowadzenie biznesu nie ma wiele wspólnego z fantazjowaniem na jawie, trzeba zatem przewidzieć, że na darmochę prędzej czy później rzucą się różnej proweniencji sępy, cwaniacy i kloszardzi – może niekoniecznie zawsze źli, ale często odrażający, cuchnący, chamscy albo z bajki całkiem innej niż ta, którą chce oglądać kawiarnik. Pomysłodawcy zawieszania kaw co prawda przewidują taki bieg wydarzeń, ale lekceważą go, radząc, by kłopotliwym gościom wydawać kawę szybko i na wynos. Doskonały absurd, wszak nieproszony typ nie potrzebuje długich godzin, aby zostawić w lokalu tyle fermentu, aby na długie godziny ten lokal opustoszał.

Niedawno temat kłopotliwych gości poruszono w popularnym serialu TVP Wszystko przed nami. W prowadzonej przez bohaterów serialu knajpie pojawił się uporczywy kloszard.

Wszystko przed nami - odc. 53

Wątek znajduje swój finał w ósmej minucie tego odcinka. Warto sobie obejrzeć przynajmniej ten fragment, bo na prostym przykładzie obrazuje on potencjalne zagrożenia, na jakie naraża się kawiarnik, który pozwoli sobie na tolerowanie typów zupełnie niepasujących do kreowanej przez siebie przestrzeni.

W takim razie co z bezinteresownym odruchem serca i ideą niesienia pomocy ubogim? Nic, bo zawieszona kawa nie ma nic wspólnego z pomaganiem biednym. Sami propagatorzy akcji podkreślają, że to tylko taka niewinna igraszka i kolejny sposób na budowanie przewagi konkurencyjnej. Zatem ci, którzy pragną publicznie zaspokoić swoją potrzebę pomocy ubogim za pomocą filiżanki latte macchiato albo porcji terriny na espumie, powinni mieć świadomość, że praktykują demagogię. Poza tym postawianie komuś kawy to żadna pomoc, a ludzie w prawdziwej potrzebie na taką kawę nie przyjdą, bo zwyczajnie będzie im wstyd.

Ta skórka niewarta jest wyprawki. Tym kawiarnikom, którzy jeszcze się zastanawiają, taką wyprawkę zatem odradzam, aby poniewczasie nie musieli stwierdzać, że oto ostał im się jeno sznur.

  1. Ciekawe, że autor napisał o tym, o czym napisał niedawno Kurier Lubelski i co mi samemu wydało się równie idiotyczne co i ciekawe:
    http://www.kurierlubelski.pl/artykul/799101,zawieszanie-kaw-wloski-zwyczaj-przyjal-sie-w-lublinie,id,t.html
    Nie chodzę po kawiarniach i nie widziałem tego zwyczaju, więc nie jestem w stanie napisać czy odniosło to sukces. Sam pomysł natomiast jest ciekawy i potrzeby. Skoro Włosi reanimowali go, ze względu na kryzys, to Polacy mogliby go przyjąć, ale po swojemu. Skoro zawieszaniu można poddać i jedzenie, to dlaczego nie zrobić czegoś takiego w przypadku cukierni, kanapkarni czy zwykłych sklepików z pieczywem. Nie mówię o piwiarniach czy o zawieszeniu wódki, bo to, wiadomo, jakby się skończyło. Ale zawiesić np. jabłko, pączka, herbatę czy ciastko i owszem.
    Jak napisano w KL, to idea właśnie wzięła się z chęci pomagania, a nie z potrzeby „pokazania” się. Ideę można by rozszerzyć na sklepy, skoro urządza się akcje z kupowaniem produktów do koszyków, można by tak zrobić np. z owocami czy wodą mineralną, szczególnie, że wiosna już nadciąga.

  2. A wg mnie takie lewackie pomysły nie przyniosą nic dobrego. We współczesnym zachodnim świecie nikt nie umiera z głodu [wszak tu nie Korea] – mopsy, caritasy i fundacje 'pełny brzuszek’ na to nie pozwolą. Z drugiej strony widzę co tydzień pod Lidlem „bezdomnego” proszącego o chlebek i coś na chlebek i zastanawiam się co zrobił z zasiłkiem. Po chwili już wiem, bo tygodniowego „kaca” trudno nie wyczuć. Podsumowując: my im kawkę i bułeczkę, a MOPSik na ogórka i wódeczkę 🙂

    • A odpowiedz wpierw, czy w XIX wieku, w Neapolu, wówczas Królestwie Obojga Sycylii, można mówić o lewakach i lewackiej idei? Tam się rozwijał liberalizm, a nie socjalizm, mój kochany „znawco”, jeśli nie wiesz. Idea jest ciekawa i bardzo pożyteczna, tak jak dożywianie ubogich.
      Czy autor lub artykuł z KL, pisał gdzieś o wódce i ogóreczku, ciemniaku?

      • Aha i spytam od razu, czy w „zachodnim świecie” są mopsy i caritasy, bo Polska do tego „zachodniego świata” jeszcze nie należy o czym świadczą właśnie takie posty, jak twój i tobie podobnych.

      • Panie KK!
        Doskonały artykuł i doskonałe w nim myśli! Kłaniam się nisko!
        Dojdziemy do granicy absurdu! Pomagać w tym kraju ludziom biednym należy, ale zdecydowanie nie kawą!
        Chociażby dlatego, że ten napój nie jest nam zbyt bliski, tak jak np w Italii. W imię jakiej pomocy mam pozbawiać sie 6 pln?!
        Biedny za 6 pln zje obiad w prowadzonej przez Caritas w Poznaniu jadłodajni i przestanie być głodny. No, ale tam gdzie bieda autentyczna, pomysłodawców na jej rozwiązanie brakuje. A może, „zawiesić” obiad w Caritasie?
        I znowu problem zostaje! Komu ten zawieszony obiad podarować, pomijając realizm, czy w jadłodajni Caritasu konsument ma na „zawieszkę” ?!

      • O mój drogi jaśnie oświecony interlokutorze, piewco marksistowskich idei!
        Argumentum ad personam – doskonale, jak jeszcze obrazisz swoich rozmówców? 🙂

      • Szanowny Panie Jakubie!
        Nie dodaje pan Sobie splendoru ani nie podnosi poziomu wiedzy, nie mówiąc o kulturze, nazywając forumowicza – który zresztą ma rację – ciemniakiem
        To forum pomylił Pan z Onetem, a retoryka pańskiej wypowiedzi przypomina trollowanie!
        Pozdrawiam Pana bardzo miło!

        • Ciemniak to ktoś, kto nie ma o czymś zielonego, bladego pojęcia. Mój przedmówca, faktycznie nie wie czym jest lewactwo, czym jest lewicowość, czym jest marksizm, czy jest prawicowość, itd. W tych sprawach mam wiedzę i nie będzie mnie ktoś pouczał. Jakby Pan i mój przedmówca przeczytał artykuł z Kuriera Lubelskiego, to by wiedział, o co w tym „zawieszaniu” chodzi, kiedy to powstało i dlaczego. Niestety, Artur, nie sprawdził dokładnie źródeł, bo pisał tylko o Warszawie, a wystarczyło wpisać tylko w wyszukiwarce „zawieszania kaw”, by artykuł z lokalnej gazety wyskoczył.
          Czasami warto sprawdzać coś głębiej i szerzej. Ten artykuł muszę ocenić dlatego negatywnie, bo mowa w nim o czymś zupełnie innym niż jest w rzeczywistości. Na pewno nie chodzi o kawę czy o obdarowywanie kogokolwiek. Radziłbym pojechać do Neapolu i popytać jak to miasto wyglądało w XIX wieku i skąd wziął się ten obyczaj oraz jakie są obecie nastroje we Włoszech i skąd się wzięła obecna popularność, tego procederu. Kawa w Neapolu to jak szklanka wody o poranku w niedziele lub poranne piwo, dla niektórych.

    • A jaki to problem? Można powiesić hotdoga, hamburgera czy gumę do żucia, po raz kolejny kłania się brak umiejętności wyciągania wniosków z artykułów.

      • Jako uzupełnienie, cytat z artykułu w KL:
        „Ponieważ nie każdy widzi sens we wspieraniu osób potrzebujących kawą (która w Polsce jest wciąż towarem luksusowym, inaczej, niż we Włoszech), „Spółdzielnia” i „Kawka” umożliwiają też zawieszenie dowolnego produktu. Może to być deser, herbata, napój, cokolwiek z menu. ”

        Pozdrawiam wszystkich, nie będących analfabetami funkcjonalnymi.

  3. Bardzo aktualny tekst i jeszcze trafniejsze wnioski. Z perspektywy właściciela małej kawiarni mogę potwierdzić wszelkie obawy związane z upowszechnieniem się „cafe sospeso”. Już widzę okolicznych żuli, którzy chętnie zajrzą na darmową kawkę. I co Sanepid na to?

    Co do persony Jakuba J. : nie warto polemizować, to jest kompletnie bez sensu. Sam kiedyś próbowałem, ale szkoda zdrowia. Zalecam ignorowanie: nie warto wywoływać trolla z nory 🙂

    • Dziękuje za szczerość. Nie moją rolą jest „trollowanie”, a pisanie z sensem wobec kompletnej, czyjejś głupoty. Niestety, ludzie w Polsce nie grzeszą inteligencją i nie potrafią samemu analizować tego co czytają, stąd takie u Pani czy u Państwa wnioski. Proszę podać mi choć jeden artykuł źródłowy, który mówi koniecznie o zawieszaniu kaw? Bo w Lublinie „wieszaniu” ulegają także inne napoje czy desery, zresztą napisałem to, wyraźnie, w moim poście, że „zawiesić” można bułkę czy wodę mineralną, chodzi i gest i ideę. Już widzę jak MOPS czy Caritas rozdaje wodę mineralną czy jabłka w czerwcu.

  4. Witam!
    Długi, przeintelektualizowany tekst z odrobiną treści na końcu. Właściciele kawiarni znają swoją klientelę i zagrożenia płynące z wprowadzania zawieszonej kawy. Napisał Pan długi tekst o niczym wyważając otwarte drzwi.
    Namawiam do pisania tekstów o smakach i kulinariach, a marketing pozostawić marketingowcom – nie dorobi się Pan na tym polu.

    • Muszę zaprotestować, Panie Marceli.

      Ten tekst to nie żadne wyważanie otwartych drzwi. Sam rozważałem możliwe plusy i minusy dołączenia do tej medialnej akcji. Artykuł KK uchwycił moje wątpliwości i ostatecznie rozwiał dylematy. Nie dostrzegam w nim śladu teoretycznej dywagacji, ale raczej wnikliwe spostrzeżenia stałego uczestnika kawiarnianego świata.

      Bardzo popieram zaangażowanie KK w refleksję nad społecznym kontekstem jedzenia i modami kulinarnymi. Nie rozumiem dlaczego i w imię czego twórczość KK miałaby zostać zepchnięta w jakąś wyspecjalizowaną niszę „smaków i kulinariów”. Chyba tylko w imię jakiejś anachronicznej nowoczesnej obsesji szufladkowania i rozdrabniania?

    • Drogi Arturze, ten artykuł jest o czymś kompletnie innym niż idea tego procederu. Myślę, że następnym razem powinieneś głębiej sięgnąć do źródeł. Zresztą na stronie, której podałeś jest link do włoskiej strony. Wystarczy potem zajrzeć na chwilę w internet, włączyć Google Translate i poczytać co tam, makaroniarze „zawieszają”. Skoro ludzie w Polsce nie potrafią wykorzystać dobrych pomysłów i dopasować ich do lokalnych realiów to potem wychodzą takie „kwiatki”. Tak jak napisałem, można zawiesić wszystko, poza alkoholem, którego, generalnie się w tym procederze nie stosuje. Woda, ciastko, herbata czy inna pozycja z menu jest tak samo mile widziana jak ta kawa. Ja kawy nie pijam więc i nigdy bym kawy nie zawiesił, ale wodę czy herbatę, jak najbardziej, nawet jak nie w kawiarni/herbaciarni to np. w sklepie. Idea powinna zostać rozszerzona na sklepy spożywcze, warzywniaki, piekarnie, bo to nic innego jak po prostu dzielenie się z innymi, bez pośredników, typu organizacje charytatywne. Dziwię się, że przedmówcom tak trudno jest to zrozumieć.

      • Jakubie, trudno mówić mi za innych, ale może argumenty, które wpływają na ich zdanie to między innymi:

        – brak tradycji kawiarnianych w Polsce lub może raczej (przynajmniej w niektórych częściach Polski) tradycje przerwane
        – pośrednio – spora grupa potencjalnych gości, których nikomu w jego lokalu nie życzę (poza panem pożal-się-boże marketingowcem z jednego z komentarzy powyżej): http://biznes.onet.pl/jak-kombinuja-klienci-restauracji,0,5184816,news-detal
        – specyfika społeczeństwa na dorobku (niedojedzonego): http://www.tur-info.pl/p/ak_id,20369,,polscy_turysci,niemieccy,wyjazdy_polskich_turystow,niemieckich,cena,ceny.html to doskonała idea, ale w praktyce nie wychodzi (komunizm)
        – jako typowo podejrzliwa nacja mamy prawo podejrzewać, że niektórzy zechcą wykorzystać zawieszanie jako powiększanie dochodów/napiwków/obrotów, lekką ręką przyjmując zawieszone zamówienia z założeniem, że i tak nikt (niewielu) o nie poprosi – a o takich zakusach świadczą też niektóre komentarze (np od wspominanego pana pożal-się-boże marketingowca) bezczelnie zostawione tu pod tym wpisem

        Poza tym każdy ma prawo mieć swoją opinię i dobrze, bo dzięki temu świat nie jest nudny.

        Pozdrawiam! 🙂

        • Tak jak napisałem poniżej, za dużo tu dywagacji i filozofowania. Czy jest, czy była u nas jakaś tam tradycja kawiarniana, czy nie, czy przybytki, np. sklepy będą się kierowały gestem czy chęcią rozgłosu, itd. Za dużo tu podejrzliwości i kombinatorstwa, tak typowego, dla tego społeczeństwa. Zawsze tym się brzydziłem, dlatego nie uznaje, żadnych argumentów, które napisałeś. Ideę można by wprowadzić w całym kraju, nie tylko w kawiarniach, ale w normalnych sklepach, nawet osiedlowych. Skoro jest coś takiego jak „zeszyt”, to dlaczego nie może być czegoś takiego jak „zawieszka”. Skoro tak popularne są akcje, dzielenia się żywnością, organizowane w sklepach, to dlaczego nie wprowadzić czegoś pochodnego, tylko, że bez pośredników. W sklepach niech będzie to ograniczone do wody, jabłek i pieczywa, a w lokalach do czegoś równie podstawowego.

  5. A nie jest tak, szanowny Jakubie, że tym zawieszaniem to ludzie chcą podreperować swoje nadszarpnięte sumienia? Czy nie jest to utajony egoizm mający na celu poprawić nasz wizerunek w oczach samych siebie? Wszak nie od dziś mówi się, że doraźne wspomaganie żebraczej gawiedzi tylko daje im pozytywny feedback, że to co robią ma sens i idzie tak żyć (miast wziąć się do konstruktywnych działań twórczych na polu zawodowym). Tak, tak, wiem, kawa/bułka/woda to nie to samo co pieniądze, ale pieniądze oni dostaną z MOPSu… i tak dalej 🙂

    • A czy wiesz kolego, że są takie sytuacje, że darmowa woda lub kanapka by się komuś przydała? Ktoś, kto nie ma przy sobie drobnych, a chce mu się bardzo pić, np. jest skacowany czy spragniony, mógłby skorzystać z takiej pomocy, nie musząc szukać bankomatu czy sklepu gdzie rozmienią mu pieniądze. Kupując wodę czy coś innego, zawsze można by kupić drugie, dla kogoś, kto akurat czegoś takiego by potrzebował.
      Nie wiem, po co w ogóle pisać o kawie czy ośrodkach pomocowych, skoro to nie jest w ogóle ten temat. W Neapolu po prostu, chciano dzielić się tym, co było dla nich jak chleb na śniadanie, potem, w 2010 roku do tego wrócono, tzn. ktoś zaproponował, aby ludzie zaczęli się dzielić z innymi, w sytuacji, gdy inni nie mogą sobie na to pozwolić. Kto tu mówi o żebraniu czy o zorganizowanej pomocy? Żeby wypić buteleczkę wody mineralnej, nie będę szukał Mopsu czy innego Caritasu lub Banku Żywności.
      Nikt nie wprowadził tego na dobre w życie, a już od razu, skraca się to wszystko do meneli, żebractwa, itd. Nie wszyscy w Polsce są tacy, że biorą to co za darmo, zresztą przykład obsmarowania kobieciny z Radomia to pokazuje, jak zdegenerowane i chamskie jest, rzekomo „lepiej wykształcone i inteligentniejsze internetowe społeczeństwo”. Za dużo tu filozofowania, a za mało zwyczajnego odruchu.

  6. Pojawiają sie glosy o zawieszonej kawie
    http://jasnoniebieska.blog.onet.pl/2013/04/06/zawieszona-poprosze/comment-page-1/#comment-1335

    A tak na marginesie zawieszania czegoś tam, w nawiązaniu do „bezliku” wystąpień Panajakubowych.
    Odnoszę wrażenie, że pan Jakub, poza miejscem zamieszkania w Polsce, bywa często w Neapolu, więc powinien znać realia tamtejszych kawiarenek, zwłaszcza realia cenowe w aspekcie siły nabywczej równowartości jednej kawy! Statystyczny mieszkaniec Italii, mieszkajacy i pracujący w ośrodkach miejskim czy innych skupiskach, wypija kilka espresso dziennie, jako, że to jest nie tylko kwestia napicia się, co niezwykła tradycja, jedyna w takiej postaci w Europie. Przy każdym, nawet najmniejszym, sklepie osiedlowym, wiejskim jest doskonały, profesjonalny ekspress do kawy, wystawka wielu gatunków doskonałych kaw i zwykle coś do zjedzenia. Tradycja ” espresso e longa Grappa” istnieje tylko w tej kulturze. Więc, za wprowadzenie w naszym kraju zwyczaju zawieszania kawy, stoi określona grupa interesu lub nawiedzony marketingowiec, co się zna!
    Pozdrawiam

    • Jakby Pan przeczytał to co napisał, to by Pan wiedział, że nie pijam kawy, w ogóle, wolę herbatę, której jestem wielkim fanem. W Neapolu nie byłem, ale mam rodzinę na północy Włoch i wiem, jak to wygląda na miejscu, co się jada na śniadanie i co pija. Kawa w Polsce to luksus, to fakt, dlatego ja nigdzie nie napisałem, o kawie, ale o „polskiej kawie”, czyli np. jabłku lub wodzie mineralnej, względnie soku. Jak widzę, nikt tu nie potrafi ruszyć własną mózgownicą, tylko komentuje dokładnie to co napisane, jakby to jakaś Biblia czy inny Koran, były. To, że ktoś, coś tam sobie napisał, nie znaczy, że tak ma być. W Polsce, szwankuje innowacyjność, polska gospodarka jest najbardziej zacofana w UE, ludzie też mają zacofane myślenie, więc nic dziwnego, że nikt nic więcej nie potrafi niż tylko kopiować cudze pomysły, zamiast uczyć się od innych, bardziej doświadczonych i tworzyć własne, bardziej przystające do polskich realiów. Z takim nastawieniem, nie wróże polskiej gastronomii, ani produkcji spożywczej, wielkiej przyszłości, co zresztą i tak już przyjąłem do wiadomości.
      A za nadmiar tekstu, przepraszam, chciałem, żeby wszystko było jasne.

  7. ktoś z Was w ogóle wie ile zużywa się zmielonej kawy na 1 espresso, podstawę wszystkich rodzajów kaw?
    7 g na 50 ml lub po włosku na 30 ml
    więc może ktoś mi odpowie dlaczego np. za takie latte płaci się powyżej 10 zł?
    Rozumiem, że w tej cenie znajduje się ok. 200 ml mleka, do tego eksploatacja sprzętu, prąd, woda i wykorzystanie baristy.
    Bardzo to wszystko ciekawe..

  8. Mam podobne spostrzeżenia. Popełniamy fundamentalny błąd – kopiujemy, a nie kreujemy. Tyczy się to zachowań i trendów. Nie oznacza to, że jesteśmy jacyś gorsi – po prostu to jak funkcjonujemy jest dalekie od tego jak funkcjonują inne narody. Tylko różnica jest taka, że oni nie chcą kopiować naszych (często bardzo fajnych) trendów, a my za to – bardzo chętnie robimy to bez pomyślunku. Jakie są tego przyczyny?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―