Wielkanoc Karola Okrasy czy Marty Gessler?

Czy może być coś piękniejszego niż nasza polska tradycja wielkanocnego śniadania? – pyta Karol Okrasa. No pewnie że może – odpowiada Pascal Brodnicki – moja własna tradycja: kaczka z pomarańczami. Bo w świętach chodzi o coś innego niż o podążanie za schematem – uważa Marta Gessler. Oto kontrowersja zrodziła dyskusję – lepsza Wielkanoc tradycyjna czy nowoczesna?

Wielkanoc Karola Okrasy czy Marty Gessler?

W swoim pierwszym wpisie na blogu Marta Gessler  jasno i wyraźnie oświadczyła, że nie zamierza kultywować wielkanocnych tradycji kulinarnych. Na jej stole nie będzie ani faszerowanych jaj, ani pasztetu, ani nawet żuru czy białej kiełbasy – centralnych i niezbędnych atrybutów tradycyjnego wielkanocnego śniadania. Zamiast tego Marta Gessler zje grzanki z poszowanymi jajami, bekonem i sosem holenderskim, pierś z kurczaka z szynką parmeńską oraz szpinak z chili i kokosem. Dlaczego? Bo, jak sama twierdzi, tradycji nie trzeba wypełniać.

Tekst od razu wzbudził falę kontrowersji, ale trudno się dziwić, skoro jest próbą obalenia istoty wielkanocnego śniadania, które, pełne symboliki i obfitości, stanowi tabernakulum polskiej tradycji. Pytanie o zasadność zasiadania do tradycyjnie polskiego wielkanocnego stołu mogło zatem zostać odebrane przez wielu jako otwarty atak na polską tożsamość i próbę trywializacji tradycyjnych wartości, choć przecież nie to ma na myśli Marta Gessler. Niemniej emocjonalny pocisk został wystrzelony i trafił w serce narodowej podświadomości, która pamięta wciąż tych, co za wolność Waszą y Naszą. Niejeden może zatem powstać i wykrzyknąć: bagnet na broń! W proteście przeciw rugowaniu tradycji, nagotuje sobie na święta tyle żuru i białej kiełbasy, jak nigdy wcześniej.

http://www.youtube.com/watch?v=efOgJrhMoAc&feature=share&list=PLE6AAF19BB5D3E2A7

Na taką reakcję mogli też mieć nadzieję niektórzy marketingowcy działających w Polsce sieci handlowych. W wielkanocnym odcinku bodaj najbardziej rozpoznawalnej serii reklamowej wszech czasów, pytanie o zasadność tradycji postawił Pascal Brodnicki, który nad białą kiełbasę Karola Okrasy przedłożył swoją własną tradycję: kaczkę w pomarańczach. To jednak Karol Okrasa zadaje owo sztandarowe i jednak retoryczne pytanie: Czy może być coś piękniejszego niż nasza polska tradycja wielkanocnego śniadania? To jednak Karol Okrasa pojawia się na początku reklamy i to jednak biała kiełbasa pojawia się na jej zakończeniu. Akcent nowości postawiono tu w funkcji dopełnienia tradycji, jako swoiste małe szaleństwo Pascala Brodnickiego usprawiedliwionego francuskim akcentem. Przesłanie tej reklamy jest oczywiste i bez wątpienia Lidl sprzeda dzięki niej kilkakrotnie więcej tradycyjnej kiełbasy niż wielkanocnej kaczki.

http://www.youtube.com/watch?v=TDQnE1K9NVg

Podobnie rzecz się ma w przypadku sieci Tesco. Także i tu nie atakuje się tradycyjnego polskiego obrazu świąt wielkanocnych. Dobrze już z siecią związany Robert Makłowicz proponuje co prawda nowy pomysł na wielkanocne danie ale jednak z udziałem tradycyjnej białej kiełbasy w roli głównej. Pokazuje ją w nowej odsłonie, rozwiązując przy tym problem z poświątecznym nadmiarem niedojedzonej kiełbasy, ale wielkanocnej tradycji nie stawia do kąta.

Marta Gessler podkreśla też w swoim tekście ważny aspekt Świąt jako czasu celebracji bycia ze sobą. Ten zaś aspekt bywa przyćmiony koniecznością odpoczynku po nadmiernych przygotowaniach w kuchni. Zgodzę się z tą tezą. Rzecz nie w tym, aby wielkanocny stół zastawić a potem przy nim umierać, warto jednak, by znalazło się na nim choć kilka potraw faktycznie odświętnych, szczerych i prawdziwych. Niech będzie zatem żur, ale na zakwasie, nie z torebki. Niech będą jajka w jakiejkolwiek formie, ale od kur z wolnego wybiegu. Niech będzie biała kiełbasa, ale przygotowana samodzielnie.

Samodzielnie? Tak, bo na przygotowanie domowej białej kiełbasy potrzeba dosłownie kilku chwil. Wystarczy dobrze wyrobioną masę mięsną owinąć w osłonkę z folii spożywczej i sparzyć w kąpieli wodnej. Przekonał mnie o tym jeden z najbardziej nieugiętych promotorów tradycji polskiej kuchni, Grzegorz Russak. Sam pomysł, choć nowatorski, nie tylko nie stoi w sprzeczności z tradycją, a nawet ją wzmacnia. Powstaje kiełbasa tradycyjna w formie i nowoczesna w technologii, a przy tym równie smaczna jak z dawien dawna. Jadłem ją już nie raz, a na Święta obowiązkowo znajdzie się na moim stole.

Wielkanoc Karola Okrasy czy Marty Gessler - biała kiełbasa własnego wyrobuKilogram zmielonego mięsa (tradycyjnie wieprzowina z małym dodatkiem cielęcej pręgi, choć są tacy, którzy obstają przy indyku) wyrobić z łyżką soli, szklanką lodowatej wody, dwiema łyżkami majeranku, dwoma ząbkami czosnku i rozdrobnionym w moździerzu zielem angielskim i czarnym pieprzem (po łyżeczce). Zawinąć w folię spożywczą formując kiełbaski, na końcach mocno związać nitką, wrzucić go gorącej ale nie wrzącej wody i parzyć przez pół godziny w temperaturze ok. 70 st. C. Ostudzić, zdjąć osłonki, dodać do żuru albo upiec.

Na Święta życzę wszystkim samych wielkanocnych przysmaków. Niech mają nowoczesną formę, ale niech też zachowają tradycyjną treść.

  1. Pani M.Gessler ma parcie bycia ciągle na topie, na szczycie celebryckich pląsów, jako że druga pozycja jej nie interesuje. Na drugiej pozycji dostaje alergii, albo innego rozwolnienia! Panią M.Gessler można podziwiać za bardzo efektowne sprzedawanie nowomodnej nijakości i staromodnego, złego kiczu. Odbiorcy uczynili z niej
    celebrytkę i „gwiazdę”, fachowca kulinarnego, mistrza kuchni kreatywnej. Był czas ogladania jej kuchennych rewolucji, ale że jest to chłam dla gawiedzi, nie tracę czasu na te umizgi i epatowanie „ałtorytetem” MG. Jeszcze nie tak dawno mielismy jajko w koszulce, niestety, daleko idąca europejskość nie pozwala na buraczane i pszenno-żytnie nazwy, a co dopiero na jedzenie w wielkanocne świeto…… żurku, białej kiełbasy, zylcu, domowej szynki, jajek! Co by celebryckie salony warszawki powiedziały! Jeżeli będziemy ulegali wpływom przygłupów, za chwilę będziemy tacy sami. Poprawni politycznie! A nasze pieniądze, w imię trwania chorych politycznie poprawności, zostana obłożone podatkiem, czyli po prostu, po chamsku UKRADZIONE! No ale zjemy grzanki z poszowanymi jajami, bekonem i sosem holenderskim, pierś z kurczaka z szynką parmeńską oraz szpinak z chili i kokosem. Dlaczego? Bo, jak sama twierdzi, tradycji nie trzeba wypełniać.
    No to skończmy o tej pani!
    Myślę, że można w ramach świat Wielkanocy i Bożego Narodzenia pójść do najbliższej pizzerii i zamówić pizze świąteczną, a zapewne ją dostaniemy. Można jak pewna pani na forach pisała…….jakie miała znakomite święta BN, kupiwszy sobie usmażony filet z Pangi, barszczyk w torebce, tortellini itd.! Nie narobiła się przed świętami i nie głodowała w wigilię BN! Można wszystko, jako że jesteśmy wzorem palikociarzy ludźmi wolnymi, nie wolno nam niczego narzucać, możemy wybierać między pasztetem dziadunia z sieci handlowej z udziałem 35% MOM z „kurczaka”, a mozolnie ukręconym pasztet z mięsa, który tradycja przekazała po dziadkach albo i wcześniej. Możemy nie jeść żuru, białej kiełbasy, jajek, babek, szynek i co tam jeszcze nasi ojcowie mieli na Wielkanocnym stole! Jeżeli w sklepach sieciowych zaprasza się popularnych w tv propagatorów smaków wielkanocnych, to pan Brodnicki może zachwalać tą swoją kaczkę z pomarańczami, która nie jest aż tak atrakcyjna smakowo, mimo udziału w nazwie pomarańczy. Kaczka upieczona z wędzonymi polskimi gruszkami, śliwkami, świeżą Szarą Renetą, majerankiem bije na głowę płaski smak takiejż z pomarańczkami, pomijającupodobania klasyką smaków statystycznego Polaka.

    No i rozmowy! Tradycja czy nowoczesność?!
    Na 365 dni w roku, 5 dni to BN i Wielkanoc. W ciągu tych dwóch świąt, stanowiących 1/73 całego roku, możemy zjeść to, co mieliśmy na rodzinny stole, jako że za chwilę utracimy naszą tożsamość w obszarze kultury, ważnej a coraz bardziej ignorowanej, w imię dziwnie pojętej nowoczesności, a może i poprawności politycznej. Włosi mogą być dumni ze swojego pomysłu na pizze, makarony, antipasti znane na szeroko pojętym rynku gastronomii całego świata. Spytajcie mieszkańca Italii, jakie charakterystyczne dania je na Wielkanoc i BN, zatrzyma się w wyliczance po pierwszym palcu! No, powie coś o deserze!
    Utożsamiam się z filozofią jedzenia pana dr Russaka, a za pomysł na taką białą kiełbasę, zaś KK za propagowanie…..kłaniam się obu Panom bardzo nisko!
    Pozdrawiam

    ps
    Dodam nieskromnie, za co pana dr Russaka przepraszam, że dobrze jest kupioną wieprzowinę, najlepsza dla mnie łopatka, wyselekcjonawane bez odrobiny żył mięso pokroić na kostę 5 – 7 mm, resztę zmielić na sitku 6 mm i po dodaniu wymienionych skladników, bardzo dlugo mieszać ręcznie, nie żadnym mikserem, czy mieszareczką domową do ciasta. Taka masę mięsna trzeba tablerować, czyli dokładnie wbijać otwartą dłonią w dno naczynia. Im dluższe tablerowanie, tym lepiej zwarta kiełbasa. Po dobrym wymieszaniu, masa kiełbasiana powinna kilka godzin postać w zimnym pomieszczeniu, żeby smaki się połączyły, ewentualnie, jeżeli masa zbyt zwarta, przerobić kilka minut z dodatkiem zimnej wody! Efekt smakowy gwarantowany! A ile satysfakcji z własnoręcznie uczynionego wyrobu?!

  2. Jeny, to chyba najdłuższy komentarz, jaki widziałam. 😀 Apropo żuru na domowym zakwasie, to zgłębiam temat od jakiegoś roku. W moim domu jakoś tego nie kultywowano. Może to za kwaśna dla nich zupa? Ja ją właśnie za to lubię żurek. Nie mam nic do Pani Marty Gessler, a bardziej do jej sposobu gotowania, ale zwyczajniej bliższe mi podejście np. Agnieszki Kręglickiej – nieminimalistyczne, kobieta potrafi w jednym felietonie zmieścić tyle inspiracji, że można by na podstawie jednego napisać książkę. p.s. A czemu by nie fusion jakiś? Albo jako miks potraw z różnych kuchni i podejść albo jako wprowadzanie „odświeżeń” do klasycznych potraw. Ale i tak najważniejszy wspólny czas…

    • Przyłączam się do życzeń i tego, aby eksperymentować, ale z głową. Jedyny „mix” jaki przychodzi mi do głowy, to zastosowanie jakichś dodatków smakowych, np. Ajwaru czy pasty węgierskiej do białej kiełbasy, zamiast chrzanu. Ajwar można zrobić sobie samemu, tyle, że trzeba to było zrobić w zeszłym roku, jak była świeża papryka. Faktycznie, Żurek to powinien być bardziej z butelki niż z torebki, bo żeby samemu zrobić, to trzeba wiele razy próbować, aby wyszedł. Wszystko zależy co ma kto pod ręką, czy ma „dojścia”, czy ma czas, fundusze, itd. Ja tradycyjnie, robię sobie pasty jajeczne, wg. własnego widzimisie, a reszty mi się po prostu nie chce, mięso i tak mam świeże z uboju „domowego”.

    • To był średniej długości komentarz. O jedzeniu mogę pisać dwa dni i trochę z rana na trzeci dzień, po zjedzeniu żurku, który jest moim faworytnym daniem, tak w gotowaniu jak i jedzeniu!
      Pozdrawiam

    • Słuszny apel. Mimo że to „oczywista oczywistość”, to mniej zaangażowany czytelnik mógłby ulec błędnemu wrażeniu – czy to ze zbiegu okoliczności czy omyłki pisarskiej, a zatem dobrze, że pani Biedronka jednym ruchem pióra dokonała sprawnego dementi, wyręczając w tym mnie i pozostawiając mi jedynie miłą wszak okazję do podziękowania czytelnikom za komentarze – jako już mają w zwyczaju: rzeczowe, konstruktywne, pożyteczne i miłe!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―