Koronowskie lody i serwatka z porzeczką w Grucznie

Od siedmiu lat w przedostatni weekend sierpnia Gruczno, urokliwie położona na skraju Kociewia i Kujaw wieś, staje się prawdziwą mekką smakoszy. Zjeżdżają tu producenci wyjątkowej jakości wędlin, miodów, przetworów i serów z całego kraju. Ich tropem podążają amatorzy niezafałszowanej polskiej tradycji kulinarnej. Całości dopełniają mistrzowie kuchni, gwiazdy, dziennikarze, recenzenci i jurorzy kulinarni sędziujący w rozgrywanych tu konkursach albo uczestniczący w seminariach i warsztatach. Tak oto tworzy się ów niepowtarzalny klimat gruczeńskiego Festiwalu Smaku, spowitego leniwym dymem rozstawionych tu i ówdzie polowych wędzarni, pachnącego dojrzewającymi śliwkami i smakującego szynką, jakiej próżno szukać w otwartym handlu. Na kilkadziesiąt tysięcy gości festiwalu czekało ponad sto eleganckich stoisk z przysmakami z różnych stron kraju.


Najbardziej prestiżowy moment imprezy to bez wątpienia ogłoszenie wyników gruczeńskich konkursów, do których stają wszyscy wystawcy. Jurorzy przyznają je w kilku kategoriach – wędliny, ryby, sery, pieczywo, napoje i przetwory owocowo-warzywne . Nagroda główna, Grand Prix, w tym roku  trafiła do Teresy Biziewskiej z Suwałk za tradycyjny sękacz. Tytułem Miodu Roku 2012 uhonorowano miód koniczynowy Radosława Świeżbina z Żabina.

Gruczno 2012 - komisja konkursowa z Krytykiem Kulinarnym Arturem Michną

 

Swoje widelce w zgłoszone do konkursu Smak Roku potrawy wbili także jurorzy zgrupowani w specjalnym gremium dziennikarsko-artystycznym. Choć nie było tu pełnej zgody, hałaśliwe grono literackie swoje Grand Prix przyznało lodom Jolanty Maciejewskiej z Kończewic. Po żywiołowej dyskusji nad wyższością gotowanej szynki z kością nad dojrzewającym baleronem, pierwsze miejsce ostatecznie otrzymała kiełbasa kminkowa Jana Nowickiego z Ostrzeszowa. Przy ocenie serów jurorskie głosy na chwilę zamilkły, a grono z wyczekiwało opinii eksperta w materii, Giena Mientkiewicza, który z pietyzmem kosztował zarówno proste serki kozie jak i wyrafinowane serowe kompozycje, miarkując szczegółowo, w czym kolejny ustępuje poprzedniemu. Komisja wyraźnie skłaniała się ku koziemu serowi kiszonemu z Łomnicy, co Gieno przypieczętował uśmiechem. Trzecią nagrodą dziennikarze i artyści obdarzyli chleb serwatkowy z Łysych. Na tym konkurs się zakończył, co postanowiłem uczcić bezzwłocznie trzema kawałkami wyjątkowego maślano-bezowego tortu czekoladowego mocno okraszonego spirytusem.

Tradycją drugiego dnia gruczeńskiego Festiwalu Smaku są niedzielne śniadania prasowe połączone z prelekcjami, prezentacjami i warsztatami kulinarnymi. W tym roku na stole pojawiła się nagrodzona w konkursie szynka ze Słończa, wiślany łosoś wędzony na zimno, gruczeński chleb na liściu chrzanu, masło z Dionizowa oraz absolutny hit upalnego poranka – dobrze schłodzona serwatka z czarną porzeczką z mleczarni Klimeko w Łódzkiem. Na stole znalazł się też chrzan, ogórki oraz kilka serów z Łódzkiego. Jak się okazało, całkiem nieprzypadkowo, bowiem tematem jednej z prezentacji były produkty z tego regionu. Wspomniano o łódzkich targach żywności ekologicznej Natura Food, obsługa restauracji Malutkie częstowała uczestników śniadania regionalną zalewajką, zapraszano też na Festiwal Zalewajki w Radomsku, kusząc obecnością Magdy Gessler.

Głos zabrał też Gieno Mientkiwicz, który poinformował media o całkiem nowej idei festiwalowej pod nazwą „Źródło Zmian”. Rzecz zasadza się na honorowaniu producentów żywności masowej, którzy świadomie dochowują najwyższych standardów produkcji. W tym roku takie wyróżnienia przyznano po raz pierwszy, a otrzymał je między innymi podlaski Polmos za rocznikowe wódki z młodych ziemniaków oraz Spomlek z Radzynia Podlaskiego za linię bardzo przyzwoitych serów Old Poland.

Był też czas na tradycyjne lody, o których opowiadała Marta Sikorska z UMK w Toruniu. Temat prezentacji genialnie zbiegł się z wniesieniem na salę dwóch pojemników tradycyjnych lodów z Koronowa – sorbetu truskawkowego i lodów waniliowych. Koronowskie lody bardzo mi smakowały, były nienachalnie wyraziste i naturalnie aromatyczne, zjadłem więc cztery porcje.

Niedawno w Grucznie otwarto starą lodownię. Nie ma w niej jeszcze lodu, ten pojawi się dopiero z nastaniem sążnistych mrozów, gdy z pobliskiego jeziora będzie można wyciąć stosowne lodowe klocki, które pozwolą na utrzymanie w lodowni odpowiedniej temperatury aż do kolejnej zimy.
Póki co postuluję zatem o tymczasowe zapełnienie pustej jeszcze lodowni lodami z Koronowa. Wówczas chętnie spędzę w niej całe lato.

  1. Serdeczne gratulacje dla łomnickich kóz 🙂 A na samą myśl o torcie maślano-bezowym aż ślinka mi pociekła! Jak to jest różne od tych plastikowych wypieków, które lansują blogerki kulinarne 😛

  2. Przyłączam się, Sery Łomnickie są faktycznie wyśmienite, chociaż jadłem je tylko raz, zamawiając przez internet, bezpośrednie od producenta.
    Co do blogowania – to kolejny przykład „małpowania” wzroców niepolskich, więc czego się dziwić, że wszystko wygląda plastikowo. Blogi są robione wg. wzorców głównie amerykańskich, a tam wiadomo, że to co najładniej wygląda to najczęściej jest najbardziej sztuczne i nierealne.

  3. Panie Arturze,wkradł się mały błąd, zdaje się, nowa festiwalowa idea to „źródło zmian” 🙂 co z pewnością wiąże się też z dobrym smakiem 🙂

    • Zanim wpisze się uwagę tego typu, warto sprawdzić swoje przekonanie, choćby wpisując poddawane w wątpliwość hasło w google, w przeciwnym razie autor wpisu ryzykuje kompromitację, czego Pan właśnie doświadczył.

      Żeby nie było wątpliwości: poprawny i powszechnie używany nie tylko w Grucznie ale i poza nim przymiotnik to „gruczeński”, tak jak napisałem w tekście

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―