Robert Makłowicz uwodzi Krysię a Henio nie desperuje?

Miłośnikom wirtualnych przygód Krysi i Henia musiało ostatnio mocniej zabić serce. Związek tych dwojga może legnąć w gruzach, albowiem w intymne kąty ich kuchni zawitał ten trzeci i to wcale nie byle kto, bo sam Robert Makłowicz i to pod postacią rycerza na białym jednorożcu!



Tradycyjny model polskiej rodziny, w której kobieta większość czasu spędza w kuchni a mężczyzna w fotelu, został wystawiony na wielką próbę. Oto Henio traci w oczach Krysi jako ten nieudacznik, który co prawda przynosi kwiaty, ale przecież nie o takie goździki prosiła. Co więcej, przed Krysią staje w końcu wymarzony mężczyzna, który zna się na kuchni. Targana na przemian symptomami omdleń i histerii, Krysia natychmiast daje się uwieść podszytej zmysłowym głosem wyrazistej mimice rycerza. Henio zdaje się jeszcze nie dostrzegać zagrożenia, sądząc, że skoro tajemniczy gość nawet się nie przedstawił, to chyba nie należy go postrzegać w kategoriach zagrożeń. Jak długo Krysia będzie w stanie opierać się gorącym knedlom Roberta Makłowicza?

To nie opis odcinka telewizyjnego tasiemca, a streszczenie pierwszego spotu reklamowego z nowej serii jednej z siedzi handlowych, której twarzą stał się ostatnio Robert Makłowicz. Swoją drogą – doskonała reklama, tym lepsza, że do pomysłowej, sprytnej i zabawnej koncepcji postaci dwójki wirtualnych bohaterów Krysi i Henia, dołączono niezwykle silny element merytoryczny ze świata realnego i to od razu pod postacią najbardziej rozpoznawalnej figury polskiej sceny kulinarnej. Wygląda na to, że polski świat kulinarnej reklamy zaczyna się cywilizować i zamiast bezimiennych postaci typowych mężczyzn i typowych kobiet, na dodatek często mówiących obcymi językami, w mediach zaczynają się pojawiać rzeczywiste postaci z naszego medialnego podwórka.

Trend firmowania sieci handlowych przez znane osobowości polskiej sceny kulinarnej rewolucyjnie zapoczątkowała jedna z sieci dyskontów, której kilka lat temu udało się namówić do współpracy Macieja Kuronia, a potem braci Kuroniów. Metoda musiała okazać się skuteczna, a wizerunek sieci bez wątpienia zyskał, skoro bracia Kuroniowie promują jej produkty już drugi rok.

Na przetarty przez sieć dyskontów szlak weszła też niedawno sieć polskich delikatesów, tym razem wykorzystując kanał nieco skromniejszy, ale bez wątpienia równie skuteczny, od niedawna zwany w polskich mediach „lokowaniem produktu”. Dzięki temu miłośnicy Adama Gesslera wiedzą już, gdzie robi on zakupy, a nadto dowiadują się, że nie trzeba już taszczyć po mieście ciężkich siatek, bo można sobie zamówić zakupy do domu.

No dobrze, ale co z Krysią i Heniem? Przecież Krysia nie przyjęła kwiatów. Czy Henio zamiast korzennej zupy dostanie czarną polewkę? Czy Krysia pobiegnie za głosem serca i zje kolację z rycerzem na białym rumaku?

A jeśli tak, co będzie na śniadanie?

  1. Szczerze mówiąc to nie wiem o co chodzi w tym artykule. W tym, że znane osoby, związane z kulinariami reklamują sklepy? Normalka. Zapomniał Pan oczywiście o E.Wachowicz reklamującej sklepy ABC należące do Eurocash. Pascal Brodnicki przez pewien czas, reklamował sieć Delima, należącą do Emperii.
    Problem leży chyba gdzie indziej. To zbyt mała ilość zarówno dobrych sklepów, szczególnie polskich oraz znanych osób, związanych z kulinariami.
    Z tych sieci, które przytoczone zostały w artykule i przeze mnie, jedynie Alma i Delima są polskie. Reklamowanie polskiej kuchnii w zagranicznych sieciach, które rozwijają się świetnie, głównie kosztem sieci polskich jest trochę nie fair, ale jak wiadomo, pieniądze nie śmierdzą, nie ważne czy to funty, dolary, euro czy ruble.
    Druga strona medalu to fakt, że to właśnie sieci zagraniczne wnoszą to, czego nie są w stanie, raczkujące sieci zagraniczne. Tesco idzie teraz drogą Biedronki, stawiając na polskie produkty, głównie lokalne, podobnie robi chyba Leclerc i Kaufland. Sieci polskie, stawiają na produkty zagraniczne i zagraniczne kulinaria, potwierdzając wrażenie, że Polacy potrafią tylko naśladować i podniecać się obcym, zamiast swoim i promować to co swoje.

  2. Chodzi o to, że świat kulinarnej reklamy zaczyna się cywilizować. To nie jest normalka – bo kto wcześniej reklamował Tesco? Animowany duet Krysia i Heni.

    Biedronka obecnie odeszła od tych świetnych reklam z serii „produkty polecają się” i wraz z odświeżonym logo biedronki z nosem wypuściła serię potwornych, nudnych reklam z wynajętymi aktorami. Jak dla mnie to jest krok w tył.

    Problem jest taki, że polska reklama (i nie tylko polska) bardzo często wykorzystuje celebrytów niezwiązanych z branżą. Wtedy bardzo łatwo o śmieszność i dewaluację reklamowanego produktu/usługi.

    Bo jaki związek ma Robert Makłowicz z proszkiem do prania? Albo Bożena Dykiel z płynem do mycia naczyń? Albo Ania Przybylska ze smakową wodą mineralną? Tylko w ofercie agencji to się jakoś wiąże, a z punktu widzenia odbiorcy dużo skuteczniejsza jest reklama autorytetu w danej dziedzinie. Dlatego dobrze, że polscy kucharze promują jedzenie. Nawet jeśli zagraniczne.

    Swoją drogą, Jakubie, wygłaszasz czasem takie malkontenckie stwierdzenia, że zastanawiam się, ile masz lat. Wydawało mi się, że jesteś z mojego pokolenia, a czasem smęcisz gorzej niż własny dziadek.

  3. Przecież napisałem wyraźnie, że nie widzę nic dziwnego w tym, że osoby ZWIĄZANE Z KULINARIAMI (Makłowicz nie miał przecież wykształcenia kucharskiego, musiał sobie jakiś papier wyrobić)od dawna reklamują sieci handlowe, niestety w większości zagraniczne.
    Wachowicz, Brodnicki, Kuroń i jego synowie, teraz Makłowicz.
    A co do Biedronki i tej nowej kampanii to JM w ogóle zmienia zasadę działania, przenosi się do Holandii, zmienia się z dyskontu na supermarket z markami własnymi, więc nowa kampania była potrzebna, aby zachęcić nowych klientów tych bogatszych. W zasadzie to nie widzę, żadnej różnicy między tymi wszystkimi sieciami, bo ceny mają coraz bardziej zbliżone, a wybór jest podobny, wyzysk pracowników też.
    Szczególnie ten ostatni problem jest ostatnio bardzo nagłaśniany w przypadku Tesco i Biedronki więc ta kampania to pewnie zamydlenie nieprzychylnych sygnałów. Do wczoraj myślałem, że Tesco jeszcze jako tako można uznać za cywilizowany sklep, ale wynika z tego, że to „nowa-stara Biedronka”, tyle że polukrowana. Są sieci, które się nie reklamują, są tańsze, a pracownicy są lepiej traktowani.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―