Nowa Kulinarna Estetyka

Świat gastronomiczny, w szczególności ten wysoko cywilizowany, którego mieszkańcy za standard uważają to, co dla nas wciąż jawi się w kategoriach premium, zdaje się zmierzać w dwóch przeciwnych kierunkach. Z jednej strony kusi finezją, rozpieszcza biesiadnika i dogadza jego zmysłom, z drugiej szokuje skandalem, prowokuje brzydotą i epatuje ohydą. I nie tyle chodzi tu o inspirowanie się nouvelle cuisine przy komponowaniu dań w drogich restauracjach ani o zajadanie się azjatyckimi insektami przez poszukującą skandali gawiedź z Europy, ile o kulinaria dnia codziennego.



Do takich przemyśleń skłoniły mnie obrazy, którymi uraczyły mnie niedawno media. Z jednej strony zaciekawiło mnie japońskie bento, czyli urocze przekąski zabierane do szkoły albo do pracy, które wyglądają tak ślicznie, że aż żal je zjadać. Z drugiej zaś strony zaskoczyła mnie popularność „poo cakes”, czyli ciast mających przypominać ekskrementy, które na domowych przyjęciach uchodzą za modne.

O bento dowiedziałem się z wyemitowanego niedawno w BBC reportażu. Bento, czyli tradycja przygotowywania kusząco wyglądających małych przekąsek na bazie ryżu, wodorostów nori, warzyw i ryb, to w Japonii nic nowego. Jednak ostatnio Japończycy wykreowali modę na bento dziecięce, przygotowywane przez rodziców misterne kompozycje przekąskowe, które dzieci zabierają w pudełkach do szkoły. Jak to w Japonii, rodzice natychmiast poczuli ducha rywalizacji i postanowili dołożyć starań, aby to właśnie ich dziecko miało najładniejsze bento w klasie. Ci, którzy w kuchni nie czuli się wystarczająco mocni, jęli zapisywać się na specjalne kursy, podczas których instruktorzy uczą rodziców, jak przygotować Hallo Kitty z ryżu, Playstation z nori albo Michaela Jacksona z sezamu. Jak widać na filmie, efekty są doprawdy imponujące i aż chciałoby się pobyć przez chwilę takim japońskim dzieckiem.

Nie chciałoby się za to pobyć gościem przyjęć, podczas których gospodarze serwują gościom kupę na talerzu. Trend szokowania uczestników domowych spotkań przekąskami w formie ekskrementów to nowość, ale kto wie, czy nie stanie się tradycją, skoro nawet w bajkach dla dzieci wielkoduszna babcia piecze swojemu wnuczkowi ciasto z kupy, którym najpierw częstuje ducha wychodka, zapewniając sobie jego względy, a gdy poczęstuje wnuczka, każe mu przejść po wiosce i obdzielić swoim wypiekiem także jej mieszkańców, bo każdy kęs to zwiastun szczęścia.

Szeroki wachlarz kup, które można podać na przyjęciu znajdziemy bez trudu w internecie. Jedna z firm cukierniczych z Wielkiej Brytanii poleca sedes z ciemnej i białej masy cukrowej, w którym, w otoczeniu najpewniej cytrynowej galaretki albo kremu, spoczywa wytwór z czekolady mlecznej przypominający ekskrement. Na jednym z kulinarnych blogów natknąłem się na pomysł na ciasto owocowe z kruszonką podane w pudełku przypominającym pełną trocin kocią kuwetę. Ewentualne wątpliwości rozwiewa niesłychanie liczna reprezentacja czekoladowych dekoracji stylizowanych na kocie odchody. Kotek, znaczy się, kuwetkuje nad wyraz ochoczo.

W ten trend wpisują się też większe i mniejsze kupy udekorowane cukrowymi, jak mniemam, muchami oraz kawałkami marcepanowego, jak się domyślam, papieru toaletowego. Zwolennikom minimalizmu wystarczą pewnie słodkie kupy podane na talerzu bez zbędnych dekoracji. Jak widać, niektórzy amatorzy takich smakołyków chętnie fotografują się z kupą w ustach, aby swoje fotografie dumnie udostępnić w internecie.

Na szczęście w Polsce jesteśmy na etapie ciast, które dzięki ponadprzeciętnej zwartości margaryny może nawet smakują jak kupa, ale wizualnie jednak jej nie przypominają.

Przynajmniej na razie.

  1. Całe szczęście że jestem tuż po śniadaniu. Mimo, że czytuje prasę zagraniczną i oglądam od czasu do czasu zagraniczne programy kulinarne, to jednak nie spotkałem się z takim odchyleniem od normy. Nie rozumiem tylko, dlaczego napisał Pan, że to kraje o „wysokiej kulturze kulinarnej”. Japonia? Wielka Brytania? To mają być kraje o wysokiej kulturze w ogóle? Jeden i drugi kraj to wyspy, odszczepieńcy od normalności, można powiedzieć krótko – degeneraci. Zawsze brzydziłą mnie brytyjska i japońska kultura, w tym także kulinarna. Myślę więc, że robienie z tego wielkiego problemu nie ma sensu, bo nam i krajom o WYSOKIEJ KULTURZE kulinarnej (Francja, Włochy, Grecja, Turcja, Chiny, Indie, kraje arabskie, w mniejszym stopniu Niemcy, USA czy Meksyk), których kuchnie są powszechnie znane i lubiane oraz zróżnicowane takie głupoty nie grożą. Patrząc na ostatnie targi Gruene Woche widać, kto ma coś ciekawego do zaproponowania (Polska, Rumunia, kraje afrykańskie, Rosja), a kto nie ma nic lub prawie nic (Belgia i jakieś dziwaczne wynalazki czekoladowe oraz Holandia i sery,sery, sery, jak by niczego innego tam nie mieli). Myślę więc, że taka „estetyka” to tylko odhylenie degeneratów kulinarnych, którzy nie mogą światu zapronować nic ciekawego, dlatego wymyślają jedzenie g….n o smaku czekolady z sedesu.

  2. Jakubie J. zanim wysmażysz jakąś odpowiedź użyj słownika ortograficznego! Wersja prawidłowa to: „odchylenie”.
    A co do artykułu – kultura kulinarna to nie tylko kilka stereotypów jakie wszyscy znamy na temat danej kuchni. Np. Japonia-sushi, UK-fish&chips. Proponuję zapoznać się z nimi nieco bliżej, a nie sadzić na pseudo-rzetelne odpowiedzi nijak mające się do rzeczywistości.

    • O czcigodna Poshy Gourmet!
      Gdybyś i Ty sięgała po słownik, miast język swój strzępić, wiedziałabyś, że 'pseudo-’ z przymiotnikami i rzeczownikami, które nazwami własnymi być nie raczą, łącznie pisać należy. A łącznik nadobny na później ostaw, może w celnej Twej ripoście przydatnym się okazać!

  3. Przepraszam za ten błąd, ale pani Poshy Gourmet powinna wpierw zapoznać się z moimi wpisami, a potem pouczać. Chodzi o to właśnie, że po głębokim zapoznaniu się z kulinariami brytyjskimi, stwierdzam, że nic nie sobą nie reprezentują, przynajmniej w porównaniu do Polski, Niemiec, Szwajcarii, Francji, Włoch, Hiszpanii, Indii, Chin, Stanów Zjednoczonych i wielu, wielu innych. Kulinaria brytyjskie są po prostu obrzydliwe, właśnie z tego powodu, że tak jak w przypadku Japonii, te kraje były oddalone od wpływów innych kultur i kuchnii. Polska ma znakomitą kuchnię tradycyjną i regionalną, ponieważ to wynika z historii. Podobnie jest z krajami regionalnymi, które zbudowano na bazie małych księstw i państewek typu Niemcy czy Włochy.
    Poza tym, jeśli poucza Pani kogoś o ortografii, to przypominam, że w języku polskim nie funkcjonuje skrót UK, jest to anglicyzm powszechnie zwany makaronizmem. Chciała Pani napisać o Wielkiej Brytanii, to trzeba było użyć polskiego skrótu WB.
    Pozdrawiam i życzę więcej uśmiechu.

  4. Chciałam napisać UK i tak właśnie zrobiłam 😛 Anglojęzyczny skrót (to nie to samo co makaronizm) nie jest błędem. Natomiast NADOBNY ortograf w Pana wykonaniu nim jest. Kuchnia Zjednoczonego Królestwa oddalona od innych kultur już dawno nie jest i życzyłabym sobie, abyśmy mogli mieć tak obfity wybór wszelkiego rodzaju dań, jakie mają oni. Ale, żeby to wiedzieć trzeba trochę więcej niż li tylko wiedza teoretyczna wyssana z książek. Czego życzę z całego serca.

  5. Zostawmy lepiej gramatykę, bo to nie miejsce. Co do bogactwa kuchni brytyjskiej i polskiej to są to inne półki. Wielka Brytania może startować w tej samej kategorii co Rumunia, kraje byłej Jugosławii (traktowane łącznie), może Ukraina. Jest to kuchnia bardzo biedna w produkty lokalne i tradycyjne, które stanowią podstawę „potęgi kulinarnej” każdego kraju. Żeby być sprawiedliwym, to powiem, że Brytyjczycy robią najlepsze cydry, dużo smaczniejsze, moim zdaniem niż francuskie, hiszpańska Sidra czy niemieckie Apfelwein. Całkiem niezłe sery regionalne, no i piwa. Poza tym, trudno mi znaleźć inne kategorie produktów,którymi Brytyjczycy mogli by się pochwalić. Warto pamiętać o pewnym fakcie, że Polska, Rumunia, Rosja, Ukraina czy kraje byłej Jugosławii są krajami dopiero wchodzącymi na drogę, jaką Wielka Brytania czy Hiszpania wchodziły 20-30 lat temu. Jeśli nasi producenci i grupy producenckie wezmą się w garść, w ciągu najbliższych lat, Polska przegoni WB pod względem chronionych produktów regionalnych i tradycyjnych i w ciągu najbliższych 10 lat stać się potęgą światową, na miarę Włoch lub Francji.
    Kończąc myślę, że powinna Pani mieć w sobie wiecej patriotyzmu i mniej anglojęzycznego chłamu, który nas atakuje ze wszystkich stron i nie mówię tego ze względu na antypolski, anglojęzyczny nick.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―