Borough Market

Jednym z punktów mojej gastronomicznej wycieczki po Londynie był położony na południe od London Bridge Borough Market, najstarsza brytyjska hala targowa, gdzie Londyńczycy zaopatrują się w świeże produkty lokalne najwyższej jakości – sery, mięsa, ryby, słodycze, owoce, warzywa i przetwory. W Londynie jest jeszcze kilka podobnych miejsc, ale to właśnie Borough Market najskuteczniej broni się przed turystyczną skansenizacją.



Mnie szczególnie zainteresowały stoiska z brytyjskimi kiełbaskami, dziczyzną i pasztecikami. Na stoisku mięsnym wypatrzyłem gotowe do upieczenia klopsy z hrabstwa Lincolnshire z wieprzowiny z dodatkiem podrobów owinięte w caul – wieprzową siatkę jelitową. Na miejscu można było zjeść grillowaną kiełbaskę Cumberland w bułce sprzedawaną na stoisku obok. Kawałek dalej proponowano kanapki z pieczoną wołowiną albo jagnięciną.

Miłośnicy przekąski typowo brytyjskiej ustawiali się przy stoiskach z pajami. Podawano je z przeróżnymi farszami – z wieprzowiny, drobiu i dziczyzny, zarówno na zimno jak i na gorąco.

Stoisko z dziczyzną zwracało uwagę nie tylko szeroką ofertą świeżej dziczyzny, ale i tuzinem dzikich kaczek uwieszonych na widoku. Za szybą lad chłodniczych wypatrzyłem sprawione zające, króliki i gołębie, świeże mięso z dzika, sarny, jelenia oraz jagnięcinę i piękne żółte kury z wolnego wybiegu.

Swoją reprezentację mają na Borough Market także brytyjskie sery – i te małe pleśniowe, i te wielkie dojrzewające. Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy walijskim stoisku serowarskim z Llanddewi Brefi, miejsca doskonale znanego miłośnikom serialu „Mała Brytania”.

Borough Market ma swoich stałych klientów, ale spotkać tu też można i turystów, którzy chętnie fotografują się na tle kramów, poszukują pamiątek, a nieraz decydują się na jakąś szybką przekąskę. Nie podoba się to handlującym tu od lat kramarzom ani ich klientom, którzy obawiają się, że klimatyczny rynek może zatracić swój pierwotny charakter i przekształcić się w turystyczną atrakcję, a tradycyjne stoiska ze swojskimi produktami mogą zastąpić gadżeciarskie kramy z fast-foodem i przemysłową żywnością sprzedawaną po lichwiarskich cenach. W ostatnich miesiącach w brytyjskiej prasie rozpętała się nawet burza medialna, którą wywołał konflikt między kilkoma właścicielami stoisk a zarządem hali, w wyniku którego kilku renomowanych sprzedawców wyprowadziło się z Borough Market i przeniosło swoje stoiska do innych lokalizacji.

Póki co Borough Market wciąż funkcjonuje jako bardzo mocno osadzona w brytyjskiej tradycji hala targowa i choć znajdziemy tu sprzedawców arabskich słodyczy, hiszpańskich wędlin, włoskich serów i francuskich konserw, to na większości stoisk w dalszym ciągu oferowane są swojskie produkty brytyjskie.

Więcej zdjęć:

[slideshow id=1 w=450 h=450]

  1. Super sprawa. Zwracam szczególnie uwagę na ladę z symbolem Chronionego Oznaczenia Geograficznego. Brytyjczycy, niby tacy „eurosceptyczni”, a jednak kładą nacisk na unijne loga produktów regionalnych. Kiedy w Polsce, będzie można zobaczyć np. Kiełbasę Lisiecką, przy której będzie ten symbol.

  2. A jak oceniasz brytyjską kuchnię po tej wizycie? Powszechna opinia jest jasna, ale jestem ciekawa, co Ty o tym sądzisz 🙂 Ja się żywiłam we włoskiej knajpie będąc w Londynie, angielskie jadłam tylko kanapki i sery (ich chleb nie zasługuje na miano chleba, niestety, ale sery uwielbiam).

    Jakub.J: Logo. Jest. Nieodmienne.

  3. Dziękuje bardzo za poprawkę. Tak więc zwracam uwagę na LOGO ChOG.
    PS. Myślę, że ocenianie kuchni danego kraju tylko po wizycie na targu w stolicy lub kilku miastach jest nierozsądne. To tak jakby prosić Anglika aby ocenił polską kuchnię wyłącznie bazując na restauracjach czy targowiskach w Krakowie. Kuchnia angielska jest przebogata, chociaż moim skromnym zdaniem biedniejsza od polskiej. Jednak dążenie Brytyjczyków do odkrywania na nowo swoich dawnych tradycji kulinarnych (patrz przykład na produkt z logo ChOG oraz kiełbasę z hrabstwa Cumberland (chodzi pewnie o Traditional Cumberland Sausage TSG))zasługuję na wielkie pochwały. Polacy mogą się uczyc od Brytyjczyków, bo pod tym względem są niestety, o krok, choć mały, przed nami.

  4. witam. jak mozna napisac „stanowisko z pajami”, to jest angielskie „pork pie” czyli ciasto z miesem, a nie „paje”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―