Świętomarcińska figa z makiem

Planując weekendową podróż do Poznania gorączkowo rozmyślałem, którą z cukierni certyfikowanych przez poznański Cech Cukierników i Piekarzy wybrać, gdzie kupić kulinarne bóstwo poznaniaków, rogal świętomarciński. Lista certyfikowanych cukierni liczy ponad 100 adresów. Aby się na niej znaleźć cukiernia musi przejść proces selekcji i weryfikacji oraz zachwycić Cech do tego stopnia, że ten zechce wydać upragniony certyfikat będący przepustką do sukcesu. Bez certyfikatu rogala świętomarcińskiego nie można wypiekać, a w szczególności nie wolno go wypiekać poza określonym obszarem Wielkopolski.



Mój wybór padł na maleńką cukiernię w podpoznańskim Przeźmierowie. Nieprzypadkowo, bowiem jesienią 2009 roku właśnie ta cukiernia pokazała się w kuluarach zorganizowanej w Warszawie polsko-francuskiej konferencji na temat produktu regionalnego, w której miałem zaszczyt uczestniczyć. Mówiono wówczas o francuskim produkcie regionalnym, próbowano mówić o produkcie regionalnym rzekomo występującym w Polsce, częstowano doskonałymi francuskimi serami, fantastyczną szynką bajońską oraz… rogalami świętomarcińskimi z Przeźmierowa. Rogale były tak smaczne, że do dziś pozostają moim numerem jeden wśród szerokiego wachlarza inkarnacji tego zacnego wypieku, a warto pamiętać, że w ustach miałem już niejeden.

Po przyjeździe do Przeźmierowa okazało się, że cukierenka jest bardzo mała, mieści się w metalowej budce, wewnątrz której, w otoczeniu pączków, drożdżówek i serników, funkcjonuje pani w fartuszku. Ta właśnie pani bezradnie rozłożyła ręce, gdy z nieukrywanym niepokojem zapytałem o rogale świętomarcińskie. Owszem, bywają, a nawet są regularnie, ale na jesieni, w listopadzie, bo wtedy jest na nie sezon i schodzą masowo.

Skoro tak, zerknąłem ponownie na internetową listę certyfikowanych cukierni. Najbliżej Przeźmierowa był Suchy Las, a w nim cukiernia Jagódka. Nawigacja bezbłędnie doprowadziła mnie pod żądany adres. Obiekt przypominał raczej prywatną willę niż cukiernię, przy drzwiach był nawet domofon, i gdyby nie kilka samochodów udekorowanych logiem firmy, nie mógłbym zgadnąć, iż oto stanąłem u wrót wybranej przez Cech cukierni sprzedającej reglamentowany rarytas z Wielkopolski. Ale cukiernia Jagódka wcale nie sprzedała mi rarytasu. Właściciel polecił mi co prawda udać się do Poznania, gdzie prowadzi sklep i obsługuje detalistów, ale zaznaczył, że marcińskich rogali tam i tak nie ma. Owszem, może mi upiec, ale jeśli zamówię minimum 10 kg i to z wyprzedzeniem! Czy ktoś się zdziwi, że podziękowałem?

Postanowiłem więcej nie szukać, bo byłem już wystarczająco nerwowy, czas biegł szybko, a ja wciąż nie miałem świętomarcińskiego rogala. W geście rozpaczy wykonałem telefon do przyjaciółki z Poznania, którą kilka godzin wcześniej pożegnałem, jako że zakup rogala zostawiłem sobie na drogę powrotną. Poprosiłem ją o sprawdzenie, czy w jej okolicznej certyfikowanej cukierni jest może choć jeden dowolny rogal świętomarciński. Byłem gotów wrócić z drogi powrotnej, byle w domu pojawić się z rogalami. Ale rogali nie było także w samym Poznaniu. Czasami mają, ale przecież drożdżówka z makiem też jest dobra, a kosztuje złoty pięćdziesiąt a nie siedem – zwierzyła mi się przyjaciółka. O zgrozo!

Opuściłem zatem Wielkopolskę bez rogala. Ale nie poddałem się. W cukierni w jednym z miast województwa pomorskiego kupiłem marcinki, małe rogaliki bardzo zbliżone smakiem i zestawem składników do rogali świętomarcińskich. Nie podam więcej szczegółów, bo strażnicy cnoty rogala świętomarcińskiego z Cechu mogą zechcieć wyciąć w pień śmiałka, który próbuje wypiekać produkt przypominający ich świętość, a wówczas już nigdzie nie będzie można kupić rogala z nadzieniem z białego maku i tak po prostu zjeść go do kawy.

Oto figa z makiem. A kto komu zrobił figę? Ha!

O perypetiach ze świętomarcińskim rogalem przeczytasz także w najbliższym piątkowym wydaniu magazynu Rejsy Dziennika Bałtyckiego – Polska The Times na stronie Akademii Gastronomicznej w naszej stałej rubryce Podróże kulinarne Artura Michny

  1. Rogal jeszcze do niedawna wypiekany był tylko w okolicy 11go listopada i stanowił rarytas sezonowy a cukiernie sprzedające go w innych okresach lub nawet wprowadzające do oferty o kilka dni za wcześnie musiały zmierzyć się z ogniem krytyki. To że niektórzy wypiekają go teraz przez cały rok (a zapewniam – są takie cukiernie w centrum Poznania, gdzie dobrej jakości rogala można kupić codziennie) to ewenement ostatnich 2-3 lat. Brak rogala na przednówku, w środku Wielkiego Postu w przywiązanej do tradycji Wielkopolsce nie powinien chyba dziwić.

  2. Arturze, Arturze,
    a kto rogale je ten wie,
    że świetne kupuje się
    (rym mi się skończył)
    …na dworcu, w podziemnym przejściu.
    :::
    Są zawsze, co niejednokrotnie sprawdzałem
    są dobre, co sprawdzałem równie często
    i jak się spytałem choćby Wojtka Lewandoweskiego, czy Marka Gąsiorowskiego
    (a powinienieś znać te nazwiska)
    to obaj zgodnie potwierdzili słuszność wyboru
    :::
    Chyba specjalnie szukałeś aby nie znaleźć

    • Gieno, ja wcale nie chciałem szukać! Chciałem zwyczajnie kupić, jako zwykły klient, nie poszukiwacz taniej sensacji.

      Rzecz w tym, że tak sobie zaplanowałem pobyt, aby w drodze powrotnej wdepnąć do cukierni i zaopatrzyć się w produkt polecany przez Cech Cukierników i Piekarzy na oficjalnej Cechu stronie, która zachęca do odwiedzenia ponad stu przybytków, którym wydano certyfikaty…

      Jestem zdziwiony jako zwykły klient, że Wielkopolanie, wiara mocno zorientowana na dobry biznes, nie umieją na swoim rogalu zrobić interesu. Wszak po to chyba cała ta certyfikacja, listy, kapituły i promocja, żeby wreszcie można było handlować towarem pierwszej jakości… Choć z drugiej strony bardzo zastanawia mnie receptura rogali publikowana na stronach Cechu, w której czytam, że tradycyjny rogal świętomarciński należy wypiekać na margarynie…

      Ale abstrahując od szczegółów – Pan Marek Gąsiorowski z pewnością nie byłby kontent, gdyby oto poszukiwacze rogali zdecydowali się gremialnie zasięgać u niego porad, gdzie i o której godzinie dostępne są w Poznaniu rogale 🙂 Taką rolę pełni wszak publicznie dostępna lista, o której mowa wyżej, i jeżeli rzecz jest poważna, to oczekuję, iż dane z tej listy będą prawdziwe.

      Mamy zatem listy i certyfikacje, a nie mamy produktu – lub mamy miraż produktu potencjalnie dostępnego ale w rzeczywistości nie – mamy też poszukiwania niecnej łobuzerii wypiekającej nielegalne rogale. Trochę jak syndrom psa ogrodnika. Nie takie powinno być oblicze produktu regionalnego, nie takie…

  3. Ale czy swoją drogą o to też nie chodzi w slow food, że nie dostaje się jedzenia od tak, od ręki, ale czeka się na chwilę kiedy będzie można dostać dany produkt? Skoro rogale są pieczone na cześć św. Marcina, to powinno się je jeść właśnie w listopadzie!

    • W slow food nie chodzi o to, żeby reglamentować dostęp do produktów ani wprowadzać klientów w błąd, a do tego sprowadza się problem rogala świętomarcińskiego.

      Owszem, najwięcej tego rogala jada się na 11 listopada, zgoda, ale to wcale nie oznacza, że w pozostałe dni w roku obowiązuje zakaz jego sprzedaży. Wprost przeciwnie, produkt z taką marką ma ogromny potencjał, co w czasach nam współczesnych ma niebagatelne znaczenie.

      Rogal to nie choinka, powinien być w obrocie cały rok. Zresztą doskonale wyczuwają to cukiernicy w innych regionach kraju. Ostatnie zdjęcie w tekście przedstawia marcinki dostępne w ogólnopolskiej sieci cukierni z Kujaw.

      Można? Można.

    • Jeżeli Slow Food byłby tylko czekaniem na jedzenie, to nawet zupa z tytki byłaby slowfoodowa, bo trzeba ją gotować 😉

      Pączki je się w Polsce tradycyjnie na Tłusty Czwartek, ale nikt ich nie reglamentuje przez pozostałe 364 dni roku. Tak samo rogale powinny być dostępne. Status produktu regionalnego sprawia tylko, że oryginalne piecze się li tylko na terenie Wielkopolski.

      Współczuję takich poszukiwań.
      Sama przyznam, że nigdy nie jadłam tych rogali…

  4. Owszem, najwięcej tego rogala jada się na 11 listopada, zgoda, ale to wcale nie oznacza, że w pozostałe dni w roku obowiązuje zakaz jego sprzedaży. Wprost przeciwnie, produkt z taką marką ma ogromny potencjał, co w czasach nam współczesnych ma niebagatelne znaczenie.

    Rogal to nie choinka, powinien być w obrocie cały rok. Zresztą doskonale wyczuwają to cukiernicy w innych regionach kraju. Ostatnie zdjęcie w tekście przedstawia marcinki dostępne w ogólnopolskiej sieci cukierni z Kujaw.

    Można? Można.

  5. A pewnie, że można!
    Tyle, że rogal w Poznaniu jest, i to sporo, a że naród oszczędny (vide znajoma co na rogalach oszczędza) i poza 11.11. słabo kupuje… to i widać nie ma rozeznania.
    Ale coś mi się wydaje, żeś Ty nie rogala chciał pojeść, ale poznaniaków na pustym chwalipięctwie uchwycić. No to owszem, w Suchym Lesie nie ma.

  6. Na początku chciałem tak od serca zjeść, bo autentycznie pamiętałem tę małą cukiernię z warszawskiej śmiałej prezentacji, gdzie piekli te rogale na żywo. I z masłem. Ale po drugiej nieudanej próbie – właśnie w Suchym Lesie – zdenerwowałem się i mi się odechciało, za to faktycznie zachciało mi się wyłuszczyć ów nonsens z listami i certyfikacjami, z których po prostu nic nie wynika. Nie lubię, gdy ktoś robi ze mnie pajaca 🙂

  7. ale Pan Krytyk powinien wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz- Poznaniacy są łasuchami i około godziny 16 cukiernie świecą już pustkami. nieraz szneka ciężko ustrzelić, a co dopiero Rogala! 😉 należało zacząć wyjazd od zakupu, zamiast zostawiać to na koniec. 🙂
    a jeśli już po południu- to w cukierni w podziemiach Starego Browaru są zazwyczaj.
    ale muszę się przyznać, że mnie te pomorskie marcinki smakują lepiej- nie są tak przeładowane tą masą.

  8. bucu ty tylko mozesz powiedziec to mi smakowalo a to nie ,co ty sie uwazasz za Paula Boucuse? zejdz na ziemie samozwanczy krytyku kulinarny.bede sledzil twoje poczynania smakoszu z bozej laski. chef. ps azeby cie skomentowac to musze e mail podac? znasz tych leszczy Lenin ,Stalin, ity w kolejce,jak nie po twojej mysli to usuniesz komentarz ,masz jaja?

    • W Warszawie jest taki sklep „Spiżarnia Marcina”, na stronie reklamował się, że ma świeże rogale z Poznania. W innych miastach nie wiem, w Lublinie go się nie dostanie, podobnie jak Lubelskiego Cebularza się nie dostanie w Kielcach czy Krakowskiego Rogala w Rzeszowie.
      Może i da się zamówić jakoś, ale trzeba się pytać w cukierniach. Kiedyś wysłałem parę maili, bo sam chciałem to sprzedawać internetowo, ale wyszło, że żadna cukiernia nie była skora do kombinowania transportu o 4-5 rano. Co ciekawe, Rogale Świętomarcińskie mają mieć zmienione gabaryty, ze względu na kryzys mają być dostępne także mniejsze i przez to tańsze 2 razy. Wniosek jest już przesłany do KE.

      • Rogale da się zamówić jednak przez internet. Jest coś takiego jak akcja „allerogal”, robiona wspólnie przez portal Allegro i związek producentów.
        http://allegro.pl/my_page.php?uid=23269853
        Bardzo ciekawa inicjatywa, mam nadzieje, że po rejestracji Cebularza Lubelskiego podobna akcja ruszy w Lubelskim. Z drugiej strony, wszystko zależy od tego, w jakim stanie będzie ten rogal przy dostawie. Ja spróbuje zamówić , zobaczymy co wyjdzie z tego.
        Cena jest dziwna, bo w Poznaniu te rogale kosztują coś koło 8 złotych. Skoro akcja jest robiona promocyjnia, aby rozpromować regionalny produkt w Polsce i na świecie to cena powinna być niższa. Do tego dochodzi przecież przesyłka, 1 rogala nie opłaca się zamawiać.

    • To nie jest strona do reklamowania sklepów, panie Arku. Każdy kto zna temat, wie, że Specjał Wiejski ma te rogale i duży wybór produktów regionalnych. Po co jednak zamawiać rogale z warszawskiego sklepu, skoro można bezpośrednio z Poznania, od cukiernika. Jak widać, na Allegro, cukiernicy ich nie sprzedają, ale można sobie zamówić w inny sposób, także przez internet. Co ważne podkreślenia, producenci postanowili zmniejszyć rozmiar rogala, tak aby można było sprzedawać 2 razy mniejsze i 2 razy tańsze rogale, bo 8 złotych to trochę za dużo jak na „przekąskę” (dla porównania Cebularz Lubelski, również regionalny kosztuje 0,8-2,5 złotego, w zależności od wielkości). Czekają tylko na zatwierdzenie tego w Brukseli. Rogale po 3-4 złote, do nabycia w całej Polsce, to byłoby coś. Nie każdemu chce się jechać do Poznania czy Warszawy (do Specjału Wiejskiego, Spiżarni Marcina czy innych sklepów).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―