Produkt tradycyjny tradycyjnie reglamentowany

Kilka dni temu uczestniczyłem w konferencji na temat agroturystyki na Kaszubach. Zorganizowano ją w kaszubskim gospodarstwie agroturystycznym, przybyła setka gości, mówiono o tym, jak należy organizować czas turystom i jakie cechy powinno mieć nowoczesne gospodarstwo agroturystyczne, podkreślano konieczność stawiania na jakość obsługi i autentyczność pobytu. Niestety, zabrakło kwestii niezmiernie ważnej dla pobytu w gospodarstwie agroturystycznym: lokalnej kuchni. Co gorsza, po szkoleniu zaserwowano poczęstunek, na który składała się ryba po grecku, sałatka jarzynowa i gołąbki. Niestety.

Wielka szkoda, bo regionalna kuchnia to element kluczowy dla rozwoju agroturystyki. Z własnego doświadczenia pamiętam moje pobyty w podobnych establishmentach nad Loarą, w Alzacji, w Tyrolu, w Kornwalii i Walii. Wszędzie kluczowym elementem pobytu był kontakt z lokalną kuchnią, w szczególności podawane przez gospodarzy śniadania. Królowały lokalne produkty: jaja, sery, przetwory, świeże pieczywo.

Wielka szkoda zatem, że na kaszubskiej konferencji zabrakło nawet wzmianki o kaszubskiej kuchni. Może dlatego, że polski produkt lokalny to wciąż temat na wpół abstrakcyjny. Cóż to za paradoks, jeśli zauważyć, że organizowane od wiosny do jesieni jarmarki, festyny i festiwale kuchni regionalnej ściągają tysiące odwiedzających, wystawione kramy przeżywają prawdziwe oblężenie, a obroty stoisk generują uśmiech zadowolenia na ustach wystawców. Wciąż jednak są to wydarzenia incydentalne i nijak wpisujące się w polską rzeczywistość handlową.

O braku sformalizowanej sieci sprzedaży produktów lokalnych, regionalnych i tradycyjnych mówiono na konferencji, którą zorganizowano w listopadzie ub. r. w Warszawie. Przygotowano ją we współpracy z Francuzami, którzy możliwości, jakie daje handel produktami tradycyjnymi opanowali do mistrzostwa. Polskie prezentacje na ten temat wypadły bardzo ubogo. Szczególnie zapadł mi w pamięć głos prof. dr hab. Katarzyny Duczkowskiej-Małysz ze Szkoły Głównej Handlowej, która grzmiała z widowni, że brak nam pomysłu na promocję i sprzedaż produktu tradycyjnego.

Miło jednak zauważyć, że warszawska konferencja przyniosła inspirację do działań. Oto Fundacja dla Polski uruchomiła właśnie pierwszy kompleksowy serwis internetowy www.produkty-tradycyjne.pl poświęcony zagadnieniom związanym z produktem tradycyjnym. Jak na razie serwis pełni raczej funkcję edukacyjno-informacyjną niż komercyjną, ale jest to jakaś nadzieja na lepsze jutro. Tego typu platforma internetowa może stać się doskonałym miejscem spotkań producentów produktów regionalnych i poszukujących ich konsumentów.

Tymczasem jak na razie pozostają nam lokalne festyny i festiwale. Najbliższa tego typu impreza na Pomorzu już 30 maja w Parku Oliwskim w Gdańsku. Odbędzie się wówczas IV Pomorskie Święto Produktu Lokalnego połączone z wojewódzkim etapem konkursu Nasze Kulinarne Dziedzictwo. Cieszę się podwójnie, bowiem zasiądę w dostojnym jury tego konkursu. Relacja już za tydzień.

  1. Zgadzam się w pełni z opinią, że produkt tradycyjny i regionalny jest zupełnie nie doceniany. Jako konsument postanowiłem to zmienić i tworzę właśnie taki komercyjny serwis i platformę wraz ze sklepem internetowym, mającym promować produkty tradycyjne i regionalne, głównie polskie, później może dodam i zagraniczne głownie te posiadające oznaczenie unijne, ale nie tylko.
    Polacy niestety mają wciąż za dużo kompleksów, myślą że francuskie sery są najlepsze na świecie, włoskie szynki czy wędliny również, chociaż dokładnie takie same produkty są rozrzucone po całej Polsce. Czas zacząć reklamować Szynkę Nadwieprzańską lub Kiełbasę Lisiecką przyrównując je do Szynki Parmeńskiej bądź Szynki Bajońskiej, tak samo jak Sery Korycińskie bądź Sery z Wiżajn stawiając na tej płaszczyźnie co Ossau-Iraty czy Gruyere.

    • Pomysł genialny. Natomiast jeśli chodzi o porównywanie szynki bajońskiej czy parmeńskiej z kiełbasą lisiecką oraz korycińskiego z gruyerem, to w tym przypadku byłbym sceptyczny. To są tak różne produkty, że nawet ze względu na bezpieczeństwo wyniku takiej oceny należałoby nie stawiać ich obok siebie. W ogóle nie jestem zwolennikiem polskiego Czegoś, czyli polskiej Nigelli, polskiego camemberta itp. To prawda, mamy doskonałe wędliny, bardzo ciekawe sery, genialne przetwory, autentycznie doskonałe mięsa (choćby niedościgniona polska jagnięcina, polska gęś kołudzka to tylko kilka przykładów), ale promując je należy bezapelacyjnie tworzyć im tło klasy samej w sobie, nie starać się tworzyć wrażenia, że to polskie inkarnacje zagranicznych produktów, bo tylko i wyłącznie oryginały mają szansę na sukces. Problem w tym, że Włosi czy Francuzi bardzo energicznie promują swoje wyroby, ich produkty (nawet regionalne) można już kupić nawet w sieciach hipermarketów, zaś polskie – hm, no nie ma ich po prostu…

      • Dzięki za słowa uznania, pracy jest przy tym multum. Ale jeśli chodzi o przyrównywanie produktów zagranicznych do polskich to chodzi mi tylko o to, aby pokazać tym, co uważają że ser Roquefourt czy Picodon to nie wiadomo jakie cudo, a Sery Zgorzeleckie to jakieś niewiadomo co. Zależy mi właśnie na podkreślaniu unikalności każdego produktu, głównie ze względu na cechy obszaru z jakiego się wywodzi i historii jego powstania. Uważam, że Włochy i Francja bardzo dużo zawdzięczają promocji swoich produktów, głównie w sensie turystycznym. Czas pomyśleć na tym, aby zamiast do Toskanii czy do Akwiatanii ludzie ze świata zaczęli przyjeżdżać do Doliny Rzeki Mrogi (do niedawna nawet nie wiedziałem gdzie to jest, a to prawdziwe zagłębie produktów regionalnych, niedaleko Łodzi) czy rozkoszować się atrakcjami Lubuskiego Szlaku Wina i Miodu. Niestety widzę, że poza samorządami, Lokalnymi Grupami Działania nikt tego nie promuje, więc chyba potrzebna jest do tego prywatna inicjatywa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Artur Michna
Artur Michnahttp://www.krytykkulinarny.pl
Artur Michna - krytyk kulinarny, publicysta, podróżnik, ekspert i komentator najbardziej prestiżowych wydarzeń kulinarnych, audytor restauracyjny, inspektor hotelowy, konsultant gastronomiczny

Teksty ―